Журнал «Лиза» №52/2018. Отсутствует

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Журнал «Лиза» №52/2018 - Отсутствует страница 7

Журнал «Лиза» №52/2018 - Отсутствует Журнал «Лиза» 2018

Скачать книгу

papier mâché, objął ostrożnie jej głowę.

      – Żeby nie uderzyła o kamień – powiedział.

      Lampa Higgsa rzucała krąg światła na twarz dziewczynki.

      – Mamusia powiedziała, że ona nie żyje – powiedział Jonathan.

      – Ma rację, chłopcze.

      – Mamusia mówi, że ona jest już gdzie indziej.

      – Prawda.

      – A mnie się widzi, jakby była tutaj.

      – Myśli uleciały jej z głowy. Dusza z niej uszła.

      – A nie może być, że śpi?

      – Nie, synku. Już by się za ten czas obudziła.

      Lampa rzucała migoczące cienie na nieporuszoną twarz dziecka. Ciepły blask próbował zamaskować martwą bladość jej skóry, lecz nie mógł zastąpić wewnętrznego światła życia.

      – Kiedyś jedna dziewczynka spała przez sto lat. Obudził ją pocałunek.

      Higgs zamrugał szybko.

      – To tylko bajka, synku.

      Krąg światła opuścił twarz dziewczynki i oświetlił stopy Higgsa, które ruszyły do wyjścia. Przy drzwiach jednak mężczyzna zauważył, że chłopiec nie poszedł razem z nim. Odwrócił się i podniósł lampę w samą porę, żeby zobaczyć, jak Jonathan pochyla się i w ciemności składa pocałunek na czole dziewczynki. Przez chwilę wpatrywał się z namaszczeniem w jej martwe oblicze, potem ramiona mu obwisły i odwrócił się do wyjścia.

      Wyszli i zaryglowali za sobą drzwi.

      Zwłoki bez historii

      Dwie mile od Radcot mieszkał doktor, lecz nikt nie zamierzał po niego posyłać. Był stary i drogi, a większość jego pacjentów leżała na cmentarzu, co nikogo nie zachęcało. Zamiast tego w gospodzie zrobiono jedyną rozsądną rzecz – posłano po Ritę.

      Pół godziny po tym, jak mężczyznę ułożono na stole, z dworu dobiegły kroki i po chwili w drzwiach stanęła kobieta. Poza Margot i jej córkami, które stanowiły część gospody Pod Łabędziem w tym samym stopniu co podłoga i kamienne mury, kobiety były tu rzadkim widokiem, więc kiedy weszła Rita, wszystkie oczy zwróciły się prosto na nią. Rita Sunday była niewiastą średniego wzrostu, o włosach ani ciemnych, ani jasnych, lecz pod każdym innym względem jej wygląd odbiegał od przeciętnej. Kości policzkowe miała zbyt wysokie i zbyt kanciaste, nos trochę za duży, szczękę za szeroką, a podbródek zbytnio wysunięty. Za najciekawszy szczegół jej twarzy należało uznać oczy – ładnego kształtu, lecz szare i patrzące zbyt spokojnie i nieruchomo spod symetrycznego czoła. Była za stara, aby być młoda; większość niewiast w jej wieku skreślano z lisy dziewcząt wartych otaksowania, lecz mimo pewnej nijakości wyglądu oraz trzech dekad dziewictwa, nadal coś w sobie miała. Czy to za sprawą swojej przeszłości? Urodziła się w klasztorze i mieszkała tam, aż osiągnęła wiek dorosły. W klasztornym szpitalu nauczyła się leczyć chorych i pełniła teraz w okolicy funkcję siostry i akuszerki.

      Weszła do zimowej izby Pod Łabędziem, jakby nie zauważyła, że zwróciły się na nią wszystkie oczy. Rozpięła prosty wełniany płaszcz i wysunęła ręce z rękawów. Pod spodem miała prostą sukienkę, pozbawioną wszelkich ozdób.

      Podeszła prosto do nieprzytomnego zakrwawionego mężczyzny leżącego na stole.

      – Podgrzałam ci wodę, Rito – powiedziała Margot. – Tu masz szmaty, wszystkie czyste. Czego ci jeszcze trzeba?

      – Przydałoby się więcej światła, jeśli możesz.

      – Jonathanie, przynieś z góry lampę i świece.

      – I całkiem możliwe – po umyciu rąk Rita zaczęła delikatnie oglądać rozcięcie na wardze rannego mężczyzny – że będę potrzebować brzytwy oraz mężczyzny z pewną ręką do golenia.

      – Joe, możesz to zrobić?

      Jej mąż skinął głową.

      – I jakiś trunek, najmocniejszy, jaki macie.

      Margot otworzyła kredens na specjalne okazje i wyjęła z niego zieloną butelkę. Gdy postawiła ją obok torby Rity, wszyscy obecni jęli łypać pożądliwie na flaszkę pozbawioną etykietki, za to ze znaczkami nielegalnej destylacji, co znaczy, że mogła zwalić konia z nóg.

      Dwaj barkarze, którzy przytrzymywali lampy nad głową rannego, patrzyli, jak Rita obmacuje otwór, który był kiedyś ustami. Dwoma zakrwawionymi palcami wyjęła złamany ząb. Po chwili trzymała w dłoni dwa następne. Potem zanurzyła palce w jego mokrych włosach i cal po calu zaczęła badać czaszkę.

      – Na głowie nie ma żadnych innych obrażeń. Mogło być gorzej. Rozbierzmy go teraz z tych mokrych ubrań.

      W sali zapanował nagle popłoch. Niezamężna kobieta nie mogła rozebrać mężczyzny bez zakłócania naturalnego porządku rzeczy.

      – Margot, możesz pokierować mężczyznami? – poleciła gładko Rita.

      Potem się odwróciła i zaczęła wyjmować z torby swoje rzeczy, a tymczasem Margot dyrygowała mężczyznami zdejmującymi ubranie z rannego i upominała ich, żeby obchodzili się z nim ostrożnie.

      – Nie wiemy, czy nie ma na ciele innych ran. Uważajcie, żeby nie pogorszyć sytuacji!

      Zręcznymi palcami wielokrotnej matki rozpinała guziki i rozwiązywała sznurówki, kiedy mężczyźni okazywali się zbyt pijani albo po prostu niezdarni. Po chwili na podłodze piętrzyły się ubrania nieznajomego przybysza: granatowy kaftan z licznymi kieszeniami, podobny do tych, jakie nosili barkarze, lecz uszyty z lepszej tkaniny; buty z mocnej skóry z nowiutkimi podeszwami; prawdziwy pas zamiast sznurów noszonych przez ubogich przewoźników rzecznych, grube bawełniane kalesony oraz dziergana kamizela pod koszulą z delikatnego wojłoku.

      – Kto to jest? Znamy go? – spytała Rita, nie odwracając się od torby.

      – Nie wygląda na to, żeby ktoś go tu widział, ale jest w takim stanie, że i trudno go poznać.

      – Zdjęliście mu kaftan?

      – Tak.

      – Niech Jonathan przeszuka kieszenie.

      Kiedy się odwróciła z powrotem do stołu, jej pacjent leżał nagi, tylko przyrodzenie przykryto białą chustką, aby chronić skromność mężczyzny oraz dobre imię Rity.

      Czuła na sobie przelotne spojrzenia ludzi.

      – Joe, gdybyś mógł jak najdelikatniej ogolić mu górną wargę. Na pewno nie uda ci się zrobić tego idealnie, ale postaraj się. Uważaj, ma złamany nos.

      Następnie przystąpiła do badania. Najpierw położyła

Скачать книгу