Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen. Agnieszka Stelmaszyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen - Agnieszka Stelmaszyk страница 7

Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen - Agnieszka Stelmaszyk

Скачать книгу

ucieczkę.

      – Powie mu, gdzie jest moduł? – Julia z niepokojem szepnęła do Harriet, która nie odpowiedziała, nie mogła bowiem przewidzieć, jak teraz zareaguje Robert. Luminariusz natomiast uśmiechnął się kpiąco, rozwiewając nadzieję na spotkanie z Ramoną.

      – Jak widzisz, twoja przyjaciółka jest cała i zdrowa – zwrócił się do Roberta. – Porozmawiasz z nią, gdy powiesz najpierw, gdzie jest moduł Novaka.

      Szykulski z rozpaczą pomyślał, że wszystko potoczyło się nie tak, jak planował. Naraz opuściła go cała odwaga. W jaki niby sposób mógłby wygrać

      z Luminariuszem? Gorączkowo szukał metody na przechytrzenie tego człowieka, ale tym razem ich położenie było naprawdę beznadziejne. Czy to już koniec? Koalicja wygrała?

      Wtem niespodziewanie do Luminariusza podbiegł jeden z jego agentów. Ciężko dysząc, z rozczochranymi włosami, w wymiętym garniturze, gestykulując żywo, wrzeszczał:

      – Atak! Przypuścili atak!

      – Co? Kto? – Luminariusz zaniepokoił się.

      – Nie wiem, roznieśli nas w drobny pył, już tu nadchodzą, musi się pan ewakuować.

      – Co ty bredzisz!? Upiłeś się?

      – Nie, szefie, przysięgam.

      Naraz i do Luminariusza dobiegł okropny harmider i odgłosy zawziętej walki.

      – Opanowali nasze laboratorium… – wyszeptał agent.

      – A moduły?! – wrzasnął Luminariusz. Nie potrafił już powściągnąć gniewu.

      – Zabrali, to ich sprawka. – Agent oskarżycielsko wskazał Roberta i jego przyjaciół.

      Luminariusz obrzucił młodych ludzi nienawistnym spojrzeniem. W sercu Roberta nieśmiało zawitała otucha. Kto zaatakował bazę? Departament? Klub Ogrodnika?

      – Nie ujdzie wam to płazem, nie myślcie sobie! Do wyjścia ewakuacyjnego, zabrać ich! – Luminariusz wściekle rzucał swoim ludziom rozkazy.

      Agenci otoczyli więźniów, ale oni, czując nadchodzącą okazję do ucieczki, zaczęli stawiać zacięty opór.

      – Marsz! Ruszać się! – wrzasnął Luminariusz.

      – A Ramona? – Robert usiłował wyrwać się dwóm trzymającym go agentom. – Co z nią? – Widział, że wyciągają ją z celi, ale prowadzą w przeciwną stronę.

      – Już nie jest mi potrzebna. – Luminariusz posłał chłopakowi wściekłe spojrzenie.

      – Co chcesz z nią zrobić? – Robert za wszelką cenę próbował wyswobodzić dłonie i pobiec za Ramoną.

      Luminariusz nic nie odpowiedział. Szybkim krokiem zmierzał do wyjścia ewakuacyjnego, gdzie na niewielkim placu czekał już ukryty śmigłowiec, gotów wywieźć go w bezpieczniejsze miejsce. Mężczyzna w duchu pochwalił się za swoją przezorność – z każdej jego bazy prowadził labirynt dodatkowych korytarzy i wyjść ewakuacyjnych, jak z nory bobra. Kiedy tonął w jednym miejscu, natychmiast wypływał w innym. Nie zdążył jednak nacieszyć się swoim sprytem, gdy nagle metalowe drzwi strzegące sekretnego wyjścia wyleciały z przeraźliwym hukiem i, zgniecione potężną falą uderzeniową, upadły tuż przed zdumionym i śmiertelnie wystraszonym Luminariuszem. Siła uderzenia i pęd powietrza były tak silne, że przewróciły ludzi na ziemię.

      – Ehe, khe. – Po huku zaległa dzwoniąca w uszach cisza przerywana jedynie pokasływaniem.

      Robert pierwszy stanął na nogi i szybkim rzutem oka ocenił sytuację.

      Cofnął się o krok, gdy z oparów granatu dymnego wynurzył się potężny, muskularny mężczyzna o sylwetce kulturysty. Za nim wbiegli agenci w czarnych kombinezonach.

      – To android Hirokiego! – wykrzyknęła Harriet, z radością witając robota, który błyskawicznie odepchnął szykujących się do ataku ludzi Luminariusza, a jego samego pochwycił, trzymając go w stalowym uścisku. Nie spodziewała się, że widok robota tak ją uszczęśliwi. Nie wiedziała jeszcze, że odtąd ich losy splotą się na dłużej, ponieważ android został zaprogramowany tak, by służył Robertowi i jego przyjaciołom, wspierając ich w najtrudniejszych akcjach.

      – Witajcie – rzekł do Roberta. – Mam rozkaz was uratować.

      – To fajnie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko.

      – Wypiękniałeś od naszego ostatniego spotkania. – Zachichotał. Tym razem robot był całkowicie ukończony – miał ręce i nogi, płynnie mówił i poruszał się zupełnie jak człowiek. Najwidoczniej Hiroki

      dopracował swoje dzieło.

      C-360 przez moment przeczesywał zasób procesora w mózgu, aby znaleźć właściwą odpowiedź, trzymając jednocześnie w potężnym uścisku wierzgającego Luminariusza. W tym czasie kilka innych androidów nadeszło z przeciwnego końca kory­tarza.

      – U nas czysto – żołnierze zameldowali.

      – Rozprawili się już z tymi na górze. – David zachichotał, patrząc jednocześnie na przerażoną minę Luminariusza, który musiał być świadkiem upadku własnej bazy. – Co za ironia losu. – Ferguson nagle stał się odważniejszy. Podszedł do swego prześladowcy i oparł dłonie na biodrach w pewnej siebie pozie. – Chyba nasze role się odwróciły. Co ty na to?

      Luminariusz szarpnął się wściekle, ale stalowy uchwyt bezdusznego androida nie pozostawił mu złudzeń na szybką ucieczkę.

      – To chyba należy do nas! – David sięgnął do kieszeni Luminariusza i wyciągnął dysk komandora Frejmana.

      – Mam rozkaz zabrać was stąd, za mną! – android rzekł do Roberta, wskazując czekające na placu śmigłowce Departamentu i powykręcany stos dymiącego żelastwa, który pozostał po maszynie Luminariusza.

      – Zaraz, musimy jeszcze uratować Ramonę, moją przyjaciółkę – Robert tłumaczył, wskazując drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.

      – Nie mam takiego rozkazu. – Android zdecydowanie pokręcił głową, a Luminariusz, widząc zrozpaczoną minę Roberta, uśmiechał się złośliwie.

      – Ale musimy ją uratować, zrozum! – Robert starał się przemówić robotowi do jego elektronicznego rozsądku.

      – Żadnej Ramony nie było w rozkazach. To może być szpieg! – android wykazał się daleko posuniętą ostrożnością.

      – Och, ty kupo złomu! – Robert zdenerwował się. – To nie jest szpieg. Albo pomożesz mi ją uratować, albo sam po nią pójdę. – Szykulski, nie czekając, aż robot dokona analizy powyższego zdania, odwrócił się na pięcie i pognał korytarzem pełnym śladów walki, wprost do drzwi, za którymi zniknęła Ramona.

      – Mam rozkaz uratować ciebie! – android zawołał za chłopcem.

      –

Скачать книгу