Święte krowy na kółkach. Jacek Fedorowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Święte krowy na kółkach - Jacek Fedorowicz страница 10

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Święte krowy na kółkach - Jacek Fedorowicz

Скачать книгу

można je było paraliżować trasą, która zamyka dwa z pięciu działających mostów, a część mieszkańców więzi. Na przykład mój kawałek Powiśla został misternie opleciony pętlą i jeżeli ktoś w niedzielę planował podróż samochodem, nie miał żadnych szans, żeby się wydostać. Z racji wieku nie rozwijam w biegu zawrotnych szybkości, mogłem więc dłużej wsłuchiwać się w komentarze uwięzionych (mijałem ich w tempie o około dwadzieścia pięć procent wolniejszym od redaktora Staszewskiego, wysłuchałem więc o jedną czwartą więcej, ze szczególnym uwzględnieniem soczystych końcówek zdań) i w tych momentach wątpiłem w skuteczność takiej metody zachęcania warszawiaków, by pokochali biegi uliczne. Nawet było mi trochę głupio, że ja tu sobie tuptam środkiem jezdni, a ktoś z tego powodu cierpi.

      Zachęcanie zawodników – choć organizacja biegu była bardzo dobra – też nie obyło się bez kilku potknięć. Ostatecznie mogę złożyć na karb słabego wzroku i ogólnie gasnącego podczas biegu organizmu fakt, że nie dostrzegłem oznaczenia piątego i dziesiątego kilometra (ważne do kontrolowania tempa). Za to bez trudu dostrzegłem, że na starcie było za mało toalet, co zresztą jest żelazną zasadą wszystkich biegów w Polsce. Ewenementem był brak podium. Może chciano w ten sposób podkreślić ideę nadrzędną, że nie liczy się wynik, a sam udział. Ta ukuta w szlachetnych celach maksyma jest niestety bezsensowna, bo podstawą takich imprez jest właśnie walka o wynik. Liczy się osiągnięty w pocie czoła czas i miejsce w rankingu. Choćby to miało być miejsce trzecie od końca. A już perspektywa stanięcia na podium (fotka w albumie pamiątkowym!) mobilizuje maksymalnie i jest nagrodą za miesiące treningów. Nieustawienie na mecie tych trzech skrzynek z cyferkami 1, 2, 3 było błędem, który odczułem boleśnie.

      Tu dochodzę do sedna. Podobnie jak dla młodszych kolegów z „Gazety”, także i dla mnie pisanie o bieganiu jest świetnym pretekstem, żeby się pochwalić własnymi osiągnięciami, niniejszym donoszę więc – uzupełniając relacje „Gazety” – że dzięki chwilowej niedyspozycji Jankowskiego i Bucholca, normalnie lepszych ode mnie w kategorii M70 (siedemdziesięciolatków), wygrałem w niedzielę tę kategorię. Biegło nas, szacownych starców, dwunastu, plus osiemdziesięciolatek Niedźwiedzki; byłem pierwszy, z czasem netto 1:53:16 – do dziś nie mogę uwierzyć jakim cudem. Moja żona i córka sfotografowały wręczanie nagród od pasa w górę, więc nie widać, że nie ma podium. Mam nadzieję, że to zachęci wszystkich czytelników do biegania. Warto!

(2009)Uwięzieni biegiem

      Święte krowy na kółkach

      Wracam do problemu rowerzystów na chodnikach. Niby nie powinienem się powtarzać, ale co mam zrobić, jeżeli dostaję listy od Czytelników, czytam o kolejnych wypadkach w prasie, a i sam co chwila o mały włos unikam poturbowania przez rozpędzonego rowerzystę. Pisałem o tym wiosną i proponowałem, by piesi nauczyli się przynajmniej sygnalizować chęć zmiany pasa ruchu na chodniku, co odbierałoby rowerzystom argument: „Skąd ja mogłem wiedzieć, że pan nagle mi wejdzie pod koła?”. Piesi się nie nauczyli, uparcie robią różne wygibasy na chodniku, a to do bramy nagle skręcą, a to w kierunku sklepu zboczą, zamiast poruszać się bez zawahań w linii prostej, nic więc dziwnego, że rowerzyści wpadają na nich nadal.

      W lecie sytuację pogarsza podwyższona temperatura. Rowerzyści intensywniej korzystają ze swych pojazdów, a przedsiębiorstwa komunalne podejmują prace kopalniane na chodnikach. Wymiana rur, kabli i innych tajemniczych urządzeń przebiegających pod trotuarami odbywa się na ogół w lecie i chodniki stają się przeciętnie o połowę węższe. Właściwie ich szerokość zmniejsza się w lecie nawet do jednej czwartej, bo o połowę węższe to one się zrobiły już dość dawno, gdy władze miast postanowiły dorabiać sobie parkomatami i płatne miejsca postojowe dla samochodów masowo powyznaczały na chodnikach. Są ulice, gdzie szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych nie przekracza pół metra.

      Ale pocieszmy się: bardzo już zwężony chodnik, paradoksalnie, zwiększa bezpieczeństwo pieszego. Rowerzysta jednak nie wjedzie mu w plecy, a jadąc z naprzeciwka, raczej nie pójdzie na czołowe, zwolni. Rowerzysta z naprzeciwka w ogóle jest lepszy, bo choć na szerszym chodniku nie zwolni, to ma tę zaletę, że go widać. („O, jedzie! Trzeba zamrzeć, to ominie”). Prawdziwą grozę wciąż sieją rowerzyści z tyłu, którzy – gdy tylko szerokość chodnika na to pozwala – wyprzedzają pieszego w szalonym pędzie. Dzwonki jako zjawisko już dawno zanikły, zresztą gdyby nawet były używane, nie miałyby praktycznie znaczenia, bo prędkość dźwięku jest zbyt mała w stosunku do prędkości przeciętnego rowerzysty.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

iVBORw0KGgoAAAANSUhEUgAAAyAAAAS/CAIAAAB9hQsnAAAAAXNSR0IArs4c6QAAAARnQU1BAACxjwv8YQUAAAAJcEhZcwAAGJsAABibAUl1g5QAAP+lSURBVHhe7J11fBTX18bpr4QkECKQECBIglugwd3dpUBxKVKsaIu2SFscimtxp0hxd21xdwjugQRIQgjt+2TPZd5hVjK7O7vZJOf7x35Grss5z52ZnUnyH8MwDMMwDKMpLLAYhmEYhmE0hgUWwzAMwzCMxrDAYhiGYRiG0RgWWAzDMAzDMBrDAothGIZhGEZjWGAxDMMwDMNoDAsshmEYhmEYjWGBxTAMwzAMozEssBiGYRiGYTSGBRbDMAzDMIzGsMBiGIZhGIbRGBZYDMMwDMMwGsMCi2EYhmEYRmNYYDEMwzAMw2gMCyyGYRiGYRiNYYHFMAzDMAyjMSywGIZhGIZhNIYFFsMwDMMwjMawwGIYhmEYhtEYFlgMwzAMwzAawwKLYRiGYRhGY1hgMQzDMAzDaAwLLIZhGIZhGI1hgcUwDMMwDKMxLLAYhmEYhmE0hgUWwzAMwzCMxrDAYhiGYRiG0RgWWAzDMAzDMBrDAothGIZhGEZjWGAxDMMwDMNoDAsshmEYhmEYjWGBxTAMwzAMozEssBiGYRiGYTSGBRbDMAzDMIzGsMBiGIZhGIbRGBZYDMMwDMMwGsMCi2EYhmEYRmNYYDEMwzAMw2gMCyyGYRiGYRiNYYHFMAzDMAyjMSywGIZhGIZhNIYFFsMwDMMwjMawwGIYhmEYhtEYFlgMwzAMwzAawwKLYRiGYRhGY1hgMQzDMAzDaAwLLIZhGIZhGI1hgcUwDMMwDKMxLLAYhmEYhmE0hgUWwzAMwzCMxrDAYhiGYRiG0RgWWAzDMAzDMBrDAothGIZhGEZjWGAxDMMwDMNoDAsshmEYhmEYjWGBxTAMwzAMozEssBiGYRiGYTSGBRbDMAzDMIzGsMBiGIZhGIbRGBZYDMMwDMMwGsMCi2EYhmEYRmNYYDEMwzAMw2gMCyyGYRiGYRiNYYHFMAzDMAyjMSywGIZhGIZhNIYFFsMwDMMwjMawwGIYhmEYhtEYFlgMwzAMwzAawwKLYRiGYRhGY1hgMQzDMAzDaAwLLIZhGIZhGI1hgcUwDMMwDKMxLLAYhmEYhmE0hgUWwzAMwzCMxrDAYhiGYRiG0RgWWAzDMAzDMBrDAothGIZhGEZjWGAxDMMwDMNoDAsshmEYhmEYjWGBxTAMwzAMozEssBiGYRiGYTSGBRbDMAzDMIzGsMBiGIZhGIbRGBZYDMMwDMMwGsMCi2EYhmEYRmNYYDEMwzAMw2gMCyyGYRiGYRiNYYHFMAzDMAyjMSywGIZhGIZhNIYFFsMwlvPvv//Sb2RkZHh4eEhIyOvXr9++ffvmzRs6xTAMkzhhgcUwjCUo9FP+/Pm9vb1TpEjh6urq4eHh6+s7ePDgjx8/itMMwzCJDBZYDMNoQMuWLb/44ov/yUiSJMmTJ0/EaYZhmEQGCyyGYTTg2rVrUFRCW+nA7vr168VphmGYRAYLLIZhNODdu3f6V7BYYDEMk2hhgcUwjNnoP8AeHBysfwXrr7/+EqcZhmESGSywGIbRgNevX5PA+vLLL0lgOTk5nThxQpxmGIZJZLDAYhhGA6Kjo/VvER47dkycZhiGSWSwwGIYRhuka1cE9FapUqVCQ0PFaYZhmMQECyyGYbRBCCsZSZIkuXDhgjjNMAyTmGCBxTCMNnh4eAhh9QkIrDVr1ojTDMMwiQkWWAzDaEPx4sX1H8P6/fffxWmGYZjEBAsshmG0oX379vRHQgnsTp48mT9KyDBMIoQFFsMw2jBgwAD9K1gQWOI0wzBMYoIFFsMw2tC/f399gTVz5kxxmmEYJjHBAothGG0wKLD4VVgMwyROWGAxDKMNBgXWxYsXxWmGYZjEBAsshmG0gQUWwzCMBAsshmG0gQSW/H3u2GWBxTBM4oQFFsMw2qAQWNhIkiTJpUuXxGmGYZjEBAsshmG0Qf8WIV/BYhgm0cICi2EYbeBnsBiGYSRYYDEMYzYGX84+ZMgQFlgMwzAECyyGYbRh9uzZEFhyjcUCi2GYRAsLLIZhNODff/89cOBA0qRJ5f8iZIHFMEyihQUWwzDaEBwcnDx5cugq6SIWCyyGYRItLLAYhtGGv//+28nJiaQVwQKLYZhECwsshmG0YePGjfIHsAD0VnBwsDjNMAyTmGCBxTCM2Rj8F+GqVasUAit79uziHMMwTCKDBRbDMNowYMAAhcByc3N79eqVOM0wDJOYYIHFMIw2NGvWTCGwAgICXr9+bfByF8MwTMKGBRbDMNpQtWrVJEmSCG2lo3Tp0uIcwzBMIoMFFsMwGvDvv/8WKVJECCsdEFsdO3YUpxmGYRIZLLAYhtGGAgUKCG

Скачать книгу