Tylko martwi nie kłamią. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tylko martwi nie kłamią - Katarzyna Bonda страница 36
– I niech rozpytają też o sprawę starego Gybisa – dodał.
Próbował jeszcze złapać Meyera, lecz znów słyszał nagranie i gwizd. Kolejne nagrywanie się nie miało sensu. A przecież zaraz musi wyjść z pokoju. Już słyszał narzekania Huberta, który zupełnie nie rozumiał, dlaczego Szerszeń nie kupi sobie wreszcie komórki. – Nie będę chodził na smyczy. I tak jestem prawie cały czas na posterunku – gderał, kiedy profiler zaczynał swoją śpiewkę. Nie docierało do Szerszenia, że to właśnie telefon komórkowy da mu odrobinę swobody. Tkwił w tępym uporze tak długo, ponieważ obawiał się, że nie poradzi sobie z obsługą tego małego pudełka z niezliczonymi funkcjami. Nie zniósłby drugi raz wstydu – jak kilka lat temu w sklepie ze sprzętem elektronicznym, kiedy kupował telewizor. Przyzwyczajony do szesnastoletniego neptuna z mnóstwem pokręteł zdziwił się, że nowoczesny telewizor ma jedynie przycisk on/off.
– A jak będę zmieniał kanały? Jak ściszę głos? – zaatakował sprzedawcę.
– Żartowniś z pana. – Chłopak wręczył mu zawiniątko w folii bąbelkowej. – Od tego jest pilot.
Szerszeń hałaśliwym śmiechem pokrył zakłopotanie. Gdyby nie to, że wkrótce rozpoczynały się mistrzostwa świata w piłce nożnej, a jego telewizor zamiast boiska pokazuje skandynawską śnieżycę, uciekłby z tego sklepu co sił w nogach.
– Dobra, synku. – Szerszeń przybrał groźną minę. – To powiedz jeszcze, jak mam ustawić kontrast i te pięćdziesiąt kanałów, które niby ten telewizor ma odbierać.
Chłopak zbaraniał, ale wyjaśnił jak najuprzejmiej.
– Wszystko jest w menu, proszę pana.
– W czym?
– W menu. A jeśli będzie pan miał jakiekolwiek kłopoty, proszę zajrzeć do instrukcji. Tam znajdzie pan wszystko.
– Rzeczywiście, chyba dowiem się stamtąd więcej niż od pana – rzucił na odchodne Szerszeń i skierował się do kasy.
Kiedy w domu włączył odbiornik do prądu, a na ekranie pojawił się wielki błękit, nie miał wyjścia. Wziął do ręki instrukcję, pilota i zaraz zrozumiał, jak bardzo ośmieszył się przed młodym sprzedawcą.
Szerszeń doskonale wiedział, że nowoczesne technologie to jego pięta achillesowa. Dlatego obawiał się, że choć nawet kilkuletnie dzieci potrafią obsługiwać przenośne telefony, on się tego nigdy nie nauczy. Kilka razy potajemnie odwiedził salon z komórkami. Ledwie jednak pracownik zaczynał tłumaczyć, jak się z nimi obchodzić, Szerszeń wpadał w panikę. Nie rozumiał połowy rzeczy, o których mówił młody człowiek. Bał się o cokolwiek zapytać, by nie wyjść na idiotę, jak podczas zakupu telewizora. Jego ostrożność dotyczyła też komputerów. Wciąż pisał raporty ręcznie, choć pochłaniało to kilka razy więcej czasu.
Teraz przeklinał komórkę Meyera, jakby to z jej winy nie mogli się skontaktować. Stwierdził wreszcie, że skoro profiler właśnie rozmawia z księgową, to zostało mu już tylko uratować męża lekarki z rąk Stefana.
Był bardzo zdziwiony, kiedy okazało się, że w pomieszczeniu nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc. Na krześle Stefana siedział teraz podejrzany i jak gdyby nigdy nic grzebał w policyjnym pececie. Na nosie miał okulary z szerokimi zausznikami, całe w logo D&G.
– Co tu się dzieje? – huknął Szerszeń.
– Komputer się zawiesił i system nie wstaje. Pan Douglas próbuje coś z tym zrobić. Yeti znów gdzieś wsiąkł. – Stefan wzruszył ramionami.
Był podejrzanie wesołkowaty. Jego wściekłość zniknęła jak ręką odjął. Szerszeń obserwował sytuację z niepokojem i nie rozumiał, co zaszło między tymi dwoma mężczyznami pod jego nieobecność. Stefan nigdzie się już nie śpieszył i mówił wyraźnie podniecony:
– Prawie skończyliśmy. Miałem to wydrukować i wtedy program się zawiesił. Wyskoczył jakiś blue screen i dziwne komunikaty. A ja mam tam wiesz czyje zeznanie. Bez tego nie mamy co iść do sądu. Prokurator mi urwie jaja, jak te pliki szlag trafi…
– Już wiem – ucieszył się Douglas. Po jego łzach i nerwowości nie było śladu. – Padła partycja dysku. Na razie nie ma dostępu do żadnych plików, ale skandisk sobie z tym poradzi. Na przyszłość radzę przeinstalować na tym sprzęcie Windows. A przy okazji, jak korzystacie na nim z internetu, to zainstalujcie program antywirusowy i firewall, bo pierwszy lepszy wirus wyczyści wam dane albo zaszyfruje je na hasło. Dla zabawy albo dla kasy.
Szerszeń i Stefan spojrzeli po sobie.
– Yeti sobie z tym poradzi – odparł Szerszeń.
Douglas skierował na niego wzrok znad okularów. Chciał spytać, kim jest Yeti, ale zabrakło mu śmiałości. Szerszeń zaś zmarszczył brwi. Nie dostrzegał w Douglasie tego miękkiego jak plastelina gogusia. Kiedy posługiwał się językiem informatyków, znikała cała jego niezdarność. W tych okularach, przy pracy, sprawiał wrażenie naprawdę pewnego siebie. Może go nie doceniłem?, pomyślał Szerszeń i zastanowił się, na ile jest możliwe, by ten człowiek mógł jednak zaplanować intrygę, która doprowadziła do zabójstwa Schmidta. Miał w końcu motyw – zazdrość. Ale czy on był zazdrosny o swoją żonę? W kółko powtarza o „wolnym związku”. Czy ludzie w takich związkach nie są o siebie zazdrośni? On wygląda, jakby go to wcale nie obchodziło. A może tylko udaje, że romans lekarki i śmieciowego barona go nie dotyka? Czy ktoś taki mógłby zabić z zemsty?
– Kimkolwiek jest Yeti, powinien zająć się tym sprzętem – odważył się wreszcie Douglas. – Gdyby jeszcze ten komputer nie był podłączony do sieci. Teraz łapie wszystkie wirusy, jakie tylko są w stanie się do niego przedostać. I tak cud, że do tej pory działał. W zasadzie mógłbym zabrać go do domu, przeinstalować Windows.
– Wykluczone – zaprotestował Szerszeń. – Trudno, będę pisał protokoły ręcznie – dodał, jakby w rzeczywistości było inaczej. Stefan, słysząc tę deklarację, omal nie wybuchnął śmiechem.
– Ale może pan zająć się moim. Zanim doczekam się na naszego magika… – Stefan się uśmiechnął, a podinspektor aż otworzył usta ze zdziwienia, widząc stopień zażyłości między podejrzanym a swoim ulubionym dochodzeniowcem. Nie wyobrażał sobie, by podejrzanemu umożliwić dostęp do operacyjnych danych. To już nie tylko niedopatrzenie, to wręcz łamanie prawa! Stary wyga policyjny nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Stefan nie tylko jest wobec Douglasa miły, ale wręcz próbuje nawiązać z nim bliższy kontakt. Czy on upadł na głowę?, pomyślał, kiedy policjant zaczął sobie z Douglasem żartować:
– Wie pan, Yeti to Jurek Strzałka, nasz magik od komputerów. Potrafi odzyskać dane, które wydawały się dawno stracone. Niestety, w komendzie nie ma działu ITP. Tylko Jurek się na tym zna i wszyscy zawalają go zleceniami. Telefon na jego biurku dzwoni w kółko. Słuchawkę zawsze podnosi jego kumpel technik kryminalistyczny i odpowiada, że Jurek jest w pracy, ale go nie widział. Stąd wzięło się jego przezwisko. Wszyscy wiedzą, że