Tylko martwi nie kłamią. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tylko martwi nie kłamią - Katarzyna Bonda страница 32
– Niewiele wcześniej byłem didżejem na dansingach – podjął wątek. – Znałem przeboje ze wszystkich światowych list.
– Naprawdę?
– To były czasy… – Meyer udał, że zamyślił się i rozmarzył. – Do głowy by mi nie przyszło, że trafię do policji. – Po mistrzowsku zbliżył do świadka. Efekt został osiągnięty. Księgowa patrzyła teraz na niego inaczej. Widać tym drobnym wyznaniem wkupił się w jej łaski. – Jak się poznaliście ze Schmidtem?
– To zabawne – roześmiała się Borecka. – Wie pan, chyba nikomu tego nie mówiłam…
Natychmiast spoważniała i poczuł, że się wycofuje. Zorientowała się widać, że może powiedzieć o jedno słowo za dużo.
– Zawsze jest ten pierwszy raz… – zachęcił ją.
– Właściwie to przypadkiem – zaczęła mówić, robiąc między zdaniami długie pauzy. – W hotelu… W holu hotelu Katowice… Siedział przy jednorękim bandycie, a do korytka jego automatu sypały się żetony. Rozbił bank. Ten hałas brzęczących monet zwrócił moją uwagę. W zasadzie z czystej ciekawości podeszłam do niego, żeby się przyjrzeć takiemu szczęściarzowi. Boże, jaki Johann był wtedy przystojny – rozmarzyła się. – Wysoki, barczysty… Wspaniale zbudowany mężczyzna. Prawie taki jak pan, panie Meyer. Choć włosy już wtedy miał całkiem białe. Podobno osiwiał w jedną noc, gdy miał trzydzieści lat. Podeszłam i powiedziałam, że ma dzisiaj fart. A on odparł: „Jedni mają szczęście do pieniędzy, inni w miłości”. Tak się poznaliśmy.
– Co pani robiła w hotelu Katowice?
Księgowa się zmieszała.
– Miałam spotkanie z klientem.
– W hotelu?
– Tak, tam jest taka kawiarnia… – ucięła.
Meyer przyjrzał się jej badawczo. Czuł, że kłamie.
– I wtedy zaproponował pani współpracę? – mruknął.
Księgowa poprawiła serwetkę na stole, zaczęła zbierać puste szklanki po herbacie.
– No, nie tak prędko – odpowiedziała, żwawo ruszając do kuchni. Miał wrażenie, że ucieka. – Napije się pan kawy? – krzyknęła z drugiego pomieszczenia.
– Tak, jeśli to nie kłopot – odparł Meyer i zmarszczył czoło. Ciekawe, jak to naprawdę było?, myślał. – Pani Halino, dlaczego to panią wybrał? Nie miał swojej księgowej? Jak wcześniej prowadził biznes? – uparcie drążył, kiedy Borecka wróciła z parującym imbryczkiem. Westchnęła ciężko.
– Panie Meyer, czy to naprawdę takie istotne? – Rozciągnęła usta w uśmiechu. Jej oczy pozostały zimne jak sztylety.
– Chciałbym wiedzieć. To jakaś tajemnica?
– Żadna tajemnica, panie Meyer. Po prostu od początku wyczuł, że pomogę mu w pewnym szemranym interesie. Pan rozumie…
– Nie – odparł zgodnie z prawdą.
Księgowa była coraz bardziej rozdrażniona.
– To stare dzieje. Naprawdę… On nie żyje, a ja nie chciałabym mieć kłopotów. Pan jest z policji. Gdybyśmy byli w innej relacji…
– Teraz pani żartuje, tak? – przerwał jej. – Bo jeśli nie, to…
Z miejsca zrozumiała, gdzie jest granica poufałości z tym policjantem. Przyjęła pozycję zamkniętą – założyła ręce i wyprostowała się, na ile pozwalał jej wydatny brzuch.
– Ale to jest wyłączone? – Wskazała na dyktafon.
Meyer spojrzał na nią, chwilę mierzyli się wzrokiem.
– Wciąż jeszcze tak – zapewnił.
– Nie powtórzę tego przed sądem, rozumiemy się? – oświadczyła twardo księgowa. – Nawet jeśli ściągnie pan tutaj kontrolę skarbową czy choćby Generalnego Inspektora Informacji Finansowej10. Nikt już tego nie udowodni. Zadbałam o to. Ale panu powiem.
Meyer zastanawiał się dlaczego.
– Schmidt miał trochę pieniędzy do przeprania – kontynuowała zgodnie z obietnicą księgowa. – Podsunęłam mu pomysł z działalnością charytatywną. Na początku współpracowaliśmy tylko w tej kwestii. Wtedy nie było takich obostrzeń jak dziś. Zresztą fundacja „Promyczek” była legalna, wszystko zgodne z prawem. Johann wprowadził tam trochę gotówki na próbę, a potem… Potem były inne rzeczy, dzięki którym oszczędzał na podatkach. Sowicie mnie za to wynagradzał. Czy możemy na tym zakończyć ten temat? – Było to bardziej żądanie niż pytanie.
Meyer pokiwał głową. Zerknął na urządzenie nagrywające, cały czas bezużyteczne. Na szczęście Borecka nie miała nic przeciwko temu, żeby robił notatki. Pytał, czy prezes miał wrogów, czy ona kogoś podejrzewa. Kobieta nagle stała się nad wyraz otwarta. Czasem żądał szczegółów wymagających wiedzy podatkowej, ale nawet gdy je wyjaśniała, niewiele rozumiał. Kiedy po raz kolejny dopytywał się o konkretny przepis kodeksu spółek handlowych, zniecierpliwiła się i odesłała go do literatury, a wreszcie do internetu. Po chwili jednak wstała i podeszła do komputera.
– Lepiej sama to sprawdzę, bo pomyśli pan, że chcę coś przed panem ukryć – dodała, otwierając klapę uśpionego laptopa.
Profiler nie musiał wstawać ze swojego miejsca, by widzieć ekran. Komputer zażądał hasła, które Borecka błyskawicznie wstukała. Sprzęt załadował dane i na pulpicie Meyer dostrzegł otwartą stronę internetową. Borecka gwałtowanie kliknęła w krzyżyk na górze. Meyerowi wydało się, że jest nieco skonfundowana i rozluźniła się, kiedy okno zniknęło z jego pola widzenia. Chwilowe napięcie kobiety utwierdziło go w przekonaniu, że nie chciała, by zobaczył, co miała otwarte na pulpicie. Była to strona internetowej ruletki. Borecka ponownie uruchomiła internet. Kiedy wpisywała adres najpopularniejszej wyszukiwarki, stanął za jej plecami. Dostrzegł, że w najczęściej używanych adresach wyskoczyła na pierwszym miejscu ruletka. Chyba ten sam adres, który próbowała przed chwilą ukryć. Była przekonana, że profiler go nie zauważył. Księgowa szybko wstukała nazwę poszukiwanej strony. Po chwili na pulpicie pojawił się spis firm, które nie płacą kontrahentom. Tak zwana czarna lista przedsiębiorstw.
– O, proszę, jest! Koenig-Schmidt Sauberung & Recycling sp. z o.o. – wskazała. – Pytał pan o wrogów z branży Schmidta. Myślę, że wystarczy wrzucić w Google „recykling” i wyszukiwarka wyrzuci panu samych wrogów. Marzyła o tym cała konkurencja. – Uśmiechnęła się szeroko. – Wrogów miał wielu, ale nikt nie mógł go zniszczyć. Co z tego, że nie płacił na czas, wykradał dane, dawał łapówki. Wielu bankrutów zawdzięczało mu swój los. Był nie
10
Generalny Inspektor Informacji Finansowej (GIIF) – jednoosobowy organ Ministerstwa Finansów RP powołany w 2000 roku, by przeciwdziałać wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych źródeł.