Behawiorysta. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Behawiorysta - Remigiusz Mróz страница 6
Spojrzał na zegarek. Siedemnaście sekund.
– Ile osób to ogląda? – zapytała Drejer.
– Nie wiem – odparł funkcjonariusz. – Przed chwilą było kilka tysięcy, teraz…
Urwał, a Edling wbił wzrok w ekran laptopa. Dwa przyciski z imionami zdawały się wręcz prosić o to, by któryś wybrać.
Nie interesowało go, ile osób ogląda, ale raczej to, ile osób zdecyduje się kliknąć. Ile pozostanie biernych? Ile postanowi uratować dziecko, mimo informacji, że nie pożyje ono długo? A ilu matkę, która może osierocić dwójkę nieletnich dzieci?
Gerard odsunął od siebie te myśli. Powinien skupić się na tym, dlaczego zamachowiec przyjął taki sposób działania. Powinien myśleć pragmatycznie. A pragmatyzm podpowiadał, by iść dalej – jedno z tej dwójki już nie żyje.
Zanim zdążył pozbierać myśli, było już za późno.
Czas się skończył. Odliczanie zostało przerwane.
Gerard musiał przyznać, że to także było przemyślne. Dawało widzom poczucie, że dzieje się coś ważnego, skoro na decyzję jest tak mało czasu, a potem szansa bezpowrotnie przepadnie.
Mężczyzna znów się obrócił i Edling zrozumiał, że musi mieć smartfon lub mały tablet, za pomocą którego kontroluje sytuację. Albo porozumiewa się z kimś, kto to robi.
– Jestem z was dumny – odezwał się. – Nie pozostaliście bierni.
Beata rozłożyła ręce, sprawiając wrażenie, jakby miała zamiar krzyczeć.
– Oto wasza melodia – dodał porywacz, po czym wycelował w głowę Leny. Dziewczynka pisnęła z przerażenia, a zaraz potem mężczyzna pociągnął za spust. Strzelił prosto w skroń, głowa odskoczyła na bok i ciało upadło na podłogę. Ułożyło się w nienaturalny sposób.
Wokół przedszkola zaległa absolutna cisza. Słychać było tylko płacz dzieci i krzyki przedszkolanki dochodzące z głośników.
ul. Sieradzka, Malinka
Antyterroryści otoczyli budynek szczelnym kordonem, po czym kilkuosobowa grupa w czarnych uniformach, z wysokimi tarczami i masywnymi hełmami, ustawiła się przed wejściem.
Wszystkie osoby postronne i innych mundurowych odsunięto na bezpieczną odległość. Dowodzący grupą interwencyjną zasugerował Drejer, że ona również powinna odejść, ale nie miała zamiaru tego robić. Zaczynała się czuć odpowiedzialna za tę sprawę.
Na miejscu zjawili się także wojewoda i prezydent miasta, choć trzymano ich z dala od przedszkola. Z bezpiecznej odległości przyglądali się rozwojowi wydarzeń i zapewne mieli podobne odczucia jak Beata. Obaj chcieli przejąć inicjatywę i pokierować działaniami służb. Ostatecznie jednak to do niej będzie należało wszczęcie i przeprowadzenie śledztwa.
Nabrała głęboko powietrza, przekonując się, jak nierówny ma oddech.
– Wszystko w porządku? – zapytał Gerard.
– Nie.
Skinął głową. Przez moment milczeli.
– To… to wynaturzone – odezwała się w końcu.
– Bez wątpienia.
– I po co to wszystko?
– Na tym etapie trudno powiedzieć.
W końcu oderwała wzrok od budynku. Dźwięk wystrzału nadal odbijał jej się echem w głowie. Spojrzała na dawnego przełożonego i odniosła wrażenie, że patrzy na kogoś innego niż przed momentem. Jego twarz stężała i pobladła, jakby nastąpił nagły spadek ciśnienia. I zapewne to samo można było powiedzieć o wszystkich innych w okolicy.
Edling rozmasował kark i popatrzył na nią. Mimowolnie poprawiła krótkie, sięgające uszu rude włosy. Gerard zawsze podkreślał, że ich kolor powinna traktować w tej pracy właściwie jak błogosławieństwo. Powoływał się na badania prestiżowego dwumiesięcznika „Psychology Today”, który ustalił, że ludzie postrzegają rude kobiety jako najbardziej temperamentne, a to w zawodzie prokuratora jest na wagę złota. Przeprowadzony test był nad wyraz prosty – określonej grupie odbiorców pokazywano zdjęcia tej samej kobiety z przefarbowanymi włosami. Wyniki były jednoznaczne.
Oprócz tego ustalono, że rudzi mają większą tolerancję na ból, bo geny odpowiedzialne za ten kolor włosów wpływają także na odbiór bodźców. Niemieckie badania z kolei dowiodły, że mężczyźni najczęściej mają ochotę na seks właśnie z rudymi kobietami. Jeśli jednak doświadczenia Beaty mogły o czymkolwiek świadczyć, to było wprost przeciwnie.
Nawet Edling, który swojego czasu był znany z pożądliwych spojrzeń, nigdy nie popatrzył na nią w dwuznaczny sposób. Składała to na karb zbyt pełnych policzków i zbyt dużego nosa, choć ostatecznie w swoim wyglądzie nie lubiła wielu innych rzeczy. Być może większości.
– Jakieś wnioski? – odezwał się Gerard.
– Nie.
– A wyglądasz na wyjątkowo zadumaną.
– Myśli uciekają mi w bezpieczne, znane rejony.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Moim zdaniem to demonstracyjny skowyt – rzucił.
– Co takiego?
– Polityczna lub światopoglądowa deklaracja. Nie wiem tylko, o jakiej treści.
Zbita grupa uzbrojonych po zęby antyterrorystów przygotowywała się do wyważenia drzwi. Beata sądziła, że najpierw wnikliwie ocenią sytuację, rozważą wszystkie za i przeciw, a dopiero potem przystąpią do działania. Być może jednak wystarczająco długo zastanawiali się po drodze z Lublińca.
Drejer popatrzyła na ekran laptopa, myśląc o tym, że to sytuacja bez precedensu. Po raz pierwszy masowy odbiorca znajdzie się w centrum wydarzeń i służby nie będą mogły zrobić nic, by temu zapobiec. Kamera w przedszkolu dokładnie zarejestruje każdy oddany strzał, każdy krzyk i każdą kroplę krwi. Oglądalność z pewnością będzie rekordowa. Ludzie łaknęli takich rzeczy. Potrafili godzinami przeszukiwać internet w poszukiwaniu nagrań z czarnych skrzynek, zapisów z monitoringu po zamachach czy amatorskich filmików pokazujących egzekucje przeprowadzane przez islamskich bojowników.
To będzie wyjątkowa pożywka, uznała Beata.
– Muszę z nim porozmawiać – odezwał się nagle Edling.
– Chyba żartujesz.
– Nie jest jeszcze za późno, żeby to wszystko skończyło