W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2 - Remigiusz Mróz страница 21
W pewnym momencie wszyscy na scenie odwrócili się do wyborców tyłem. Przy tradycyjnej kampanii było to właściwie nie do pomyślenia, ta jednak miała rządzić się zupełnie innymi prawami. Osoby na scenie jak jeden mąż wyciągnęły telefony komórkowe, a potem zrobiły sobie selfie na tle tłumu. Ten zareagował wybuchem entuzjazmu.
Media społecznościowe potrzebowały raptem kilkudziesięciu sekund, by eksplodować.
Hauer z Mileną obserwowali to wszystko z niedowierzaniem. W przeciągu pięciu minut nie pisało się na Facebooku już o niczym innym niż o nowej inicjatywie. W ciągu piętnastu słowo „Zjednoczeni” przybrało zupełnie nowe znaczenie.
Nowo powstała partia właśnie przywłaszczyła je sobie jako nazwę.
– Powinniśmy się tego spodziewać – odezwał się Hauer nieobecnym głosem.
– Powinniśmy.
– Sytuacja z Chronowskim od początku była żyznym gruntem dla takich inicjatyw.
Milena przez moment nie odpowiadała, wlepiając wzrok w telewizor.
– Jak pole pełne gnoju dla końskich much – mruknęła w końcu. – Te i tak czekały długo, żeby zebrać się nad tym smrodem.
Patryk skinął lekko głową. Rzeczywiście dziwne wydawało się, że ktoś, kto planował wejście do polityki, nie zrobił tego zaraz po przepadnięciu wniosku o wotum nieufności. Teraz jednak stało się jasne, dlaczego tak było.
Zwornicki gromadził siły. I trzeba było mu oddać, że zebrał ich wystarczająco, by wystartować z niezwykle korzystnej pozycji.
– Zmienia nam się cała narracja, Patryk.
– Wiem.
– Teraz wszyscy będą mieć głęboko w dupie twoją drogę do normalności. Nikogo nie obejdzie nawet, jeśli weźmiesz udział w pieprzonej paraolimpiadzie.
Posłał jej spojrzenie tak wrogie, że zaskoczyło to nawet jego. Żona szczęśliwie tego nie odnotowała, wciąż nie mogąc
oderwać wzroku od telewizora. Hauer również przeniósł spojrzenie na ekran.
Będzie musiał zmienić cały swój obecny paradygmat. Spojrzeć na plany polityczne zupełnie inaczej, dokonać przewartościowania pewnych rzeczy. Milena miała rację, sugerując, że jego success story w starciu z medialnością Zwornickiego okaże się bronią zbyt małego kalibru.
Ale Patryk miał na podorędziu znacznie większy arsenał. Jego przeciwnik wchodził do tej gry z przekonaniem, że obowiązują w niej jakieś zasady. Hauer zamierzał pokazać mu, jak bardzo się myli.
Rozdział 8
Podpisywanie nominacji było jednym z obowiązków, które Seyda wykonywała najmniej chętnie. Nijak miało się to jednak do awersji, jaką czuła przed spotkaniem z prezesem Rady Ministrów.
Mimo to w końcu musiało do niego dojść.
Daria czekała na Chronowskiego w przypałacowym ogrodzie, nie chcąc, by ktoś w budynku przez przypadek usłyszał choćby pół słowa rozmowy, którą zamierzała zakończyć wyjątkowo szybko.
Na samą myśl o niej dostawała alergii. Od pewnego czasu głosu Chronowskiego słuchała z obrzydzeniem, podczas gdy w głowie układał jej się niepokojący, pesymistyczny scenariusz nocy, której nie pamiętała.
Obudziła się w motelu w Jankach. Przy Godebskiego, niedaleko krajowej siódemki. Nie wiedziała, co się z nią działo, ale na ciele nie odkryła żadnych śladów, które mogłyby świadczyć o wykorzystaniu seksualnym.
Chronowski zdradził jej tylko, w jaki sposób pozbawili ją przytomności. Słowem nie zająknął się o tym, co tak naprawdę się wydarzyło. Wiedziała jednak, że cokolwiek to było, wiązało się z nieprzeciętnym ohydztwem i plugastwem.
Premier spóźnił się na spotkanie ponad dwadzieścia minut. Wyszedł z budynku, polecił swojemu ochroniarzowi, by poczekał na tarasie, a potem zamachał wesoło do Seydy. Prezydent to zignorowała, czekając na niego pod jednym z rozłożystych drzew.
– Wybacz spóźnienie – odezwał się Adam.
Seyda nie odpowiedziała.
– Nie było celowe.
– Z pewnością.
– Podejrzewasz mnie o zagrywki w stylu rosyjskiego prezydenta?
– Podejrzewam cię o znacznie gorsze rzeczy.
Wlepiał w nią wzrok, ale nie zwracała na to uwagi. Przywodził jej na myśl menela, który właśnie zatoczył się pod przystanek autobusowy i patrzył na jedną z pasażerek z niewypowiedzianą prośbą o dwa złote w oczach.
– Daruj sobie, Seyda.
– Dla ciebie pani prezydent.
– Chyba, kurwa, żartujesz.
Odwróciła się do niego i spojrzała mu prosto w oczy, krzyżując ręce na piersi. Nie miała zamiaru pozwolić, by to starcie odbywało się na jego warunkach.
– Zachowajmy minimum pozorów, panie premierze – zaproponowała.
– Bo?
Ściągnęła gniewnie brwi.
– Słucham?
– Bo w przeciwnym wypadku co zrobisz? – rozwinął Chronowski. – Nagrasz rozmowę, poślesz ją do mediów? Pokażesz, jak prostacko wyraża się szef rządu, jak traktuje głowę państwa? Co?
Odpowiedziała milczeniem.
– A może ujawnisz, że ucieka się nawet do gróźb wobec niej? – dodał z satysfakcją. – Że stawia jej ultimatum: albo zrobisz, co mówię, albo ujawnię to, co na ciebie mam?
Zbliżyła się o krok, wyraźnie wyczuwając woń alkoholu. W jakiś sposób pasowała do mocnych, ostrych perfum, których używał. Adam też się zbliżył, jakby nie był gotów oddać jej inicjatywy nawet w tak błahej kwestii jak zmniejszenie dystansu między nimi.
– Zrób tak – poradził. – Będzie ciekawie. Dla wszystkich oprócz ciebie, Zuli i Krzyśka.
Pokręciła głową, jakby miała do czynienia z niesfornym dzieckiem. W rzeczywistości jednak mierzyła się nie z infantylnymi przechwałkami, ale realną groźbą.
– Zachowaj chociaż odrobinę klasy – powiedziała.
– Mam jej nadto. Ale nie muszę tego udowadniać akurat tobie.
Przeszło