To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг страница 8

To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг

Скачать книгу

festyn – odparł Webby.

      – Mów, co powiedziałeś Mellonowi i co on wtedy odpowiedział.

      – O Chryste! – Webby przewrócił oczami.

      – No, dalej, Webby…

      Webby Garton westchnął i zaczął wszystko jeszcze raz.

5

      Garton zobaczył, jak tamci dwaj idą objęci, chichoczący niczym dziewczyny. Na początku wydawało mu się, że to były dziewczyny. Potem rozpoznał Mellona, którego widział już wcześniej. Gdy mu się przyglądał, zobaczył, że Mellon odwrócił się do Hagarty’ego… i pocałowali się. To był krótki pocałunek.

      – Rany, chłopie, chyba się porzygam – rzucił z obrzydzeniem w głosie Webby. Byli z nim Chris Unwin i Steve Dubay. Kiedy Webby wskazał na Mellona, Steve Dubay powiedział, że ten drugi typ ma, zdaje się, na imię Don i że podwoził kiedyś jakiegoś chłopaka z liceum w Derry, a potem próbował go wykorzystać. Mellon i Hagarty, oddalając się od stanowiska Pitch Til U Win, ruszyli w stronę trzech chłopaków i wyjścia z wesołego miasteczka. Webby Garton powie później oficerom Hughesowi i Conleyowi, że jego „obywatelska duma” doznała uszczerbku, kiedy zobaczył, że pieprzona ciota ma na głowie czapeczkę z napisem I <3 Derry. Ta czapeczka była po prostu idiotyczna – papierowa imitacja kapelusza z wielkim kwiatkiem sterczącym u góry i kołyszącym się na wszystkie strony. Widok ten uraził obywatelską dumę Webby’ego jeszcze boleśniej.

      Kiedy Mellon i Hagarty minęli ich, nadal obejmując się nawzajem w pasie, Webby Garton krzyknął:

      – Powinienem cię zmusić, żebyś zeżarł ten kapelusz, ty w dupę jebany pedale!

      Mellon odwrócił się do Gartona, zatrzepotał zalotnie powiekami i powiedział:

      – Jeśli masz ochotę coś skonsumować, miałbym ci do zaproponowania coś o wiele smaczniejszego niż mój kapelusz.

      W tym momencie Webby Garton uznał, że musi nieco przemodelować twarz tej cioty. Nikt nigdy nie proponował mu ciągnięcia druta. Nikt.

      Ruszył w stronę Mellona. Kumpel Mellona, Hagarty, czując, co się święci, starał się odciągnąć Mellona na bok, ale ten nie ruszył się z miejsca. Uśmiechał się. Garton, jak powie później funkcjonariuszom Hughesowi i Conleyowi, był przekonany, że Mellon musiał się wcześniej naćpać. Hagarty potwierdzi to, kiedy funkcjonariusze Gardener i Reeves napomkną o tym podczas przesłuchania. Naćpał się dwoma pączkami z nadzieniem – i była to jedyna rzecz, jaką nafaszerował się tego dnia. Mimo to jakby nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, jakie przedstawiał sobą Webby Garton.

      – Ale Adrian już taki był – powiedział Don, ocierając oczy chusteczką i rozcierając cienie, którymi miał pomalowane powieki. – Nie zdawał sobie sprawy, co mu groziło. Myślał, że każdy konflikt zawsze można załagodzić. Mógł zostać ciężko pobity, od razu na miejscu, gdyby Garton nie poczuł, że coś go trąciło w łokieć. To była policyjna pałka. Odwrócił się i zobaczył funkcjonariusza Franka Machena.

      – Daj spokój, chłopie – rzekł do Gartona Machen. – Zajmij się swoimi sprawami i zostaw tych gejów w spokoju. Niech się zabawią.

      – Słyszał pan, co on do mnie powiedział? – spytał ostro Garton. Unwin i Dubay dołączyli do niego; obaj czuli w powietrzu kłopoty i chcieli odciągnąć Gartona na bok, ale on zaczął się stawiać i gdyby nalegali, rzuciłby się na nich z pięściami. Jego męskość została urażona: ta uraza domagała się pomsty.

      – Nie wierzę, że on mógł cię obrazić – odparł Machen. – Poza tym ty pierwszy się do niego odezwałeś. A teraz ruszaj stąd, synu. Nie chcę tego powtarzać.

      – Sugerował, że jestem ciotą!

      – A obawiasz się, że możesz nią być? – spytał Machen z wyraźnym zainteresowaniem w głosie, podczas gdy policzki Gartona pokrył silny rumieniec. Podczas tej wymiany zdań Hagarty z rosnącą desperacją usiłował odciągnąć Adriana Mellona z miejsca zdarzenia. W końcu Mellon uległ.

      – Pa, pa, kochanie! – zawołał radośnie przez ramię Adrian.

      – Zamknij się, słodkodupy gnoju! – krzyknął Machen. – I zjeżdżaj stąd.

      Garton rzucił się w stronę Mellona, ale Machen go powstrzymał.

      – Może należałoby cię trochę utemperować, przyjacielu. Gdy tak patrzę na ciebie, odnoszę wrażenie, że to całkiem niezły pomysł.

      – Następnym razem, gdy się spotkamy, tak ci dołożę, że popamiętasz! – zawołał Garton za odchodzącą dwójką, a parę głów odwróciło się, by spojrzeć w jego stronę. – I jeśli będziesz miał na głowie ten cholerny kapelusz, to cię zabiję! W tym mieście nie potrzeba nam pedałów.

      Mellon, nie odwracając się, pokręcił palcami lewej ręki – miał polakierowane paznokcie – i idąc, wykonał nimi kilka znaczących gestów. Garton ponownie rzucił się w jego stronę.

      – Jeszcze jedno słowo albo gest i cię zamknę – powiedział łagodnie Machen. – Uwierz mi, chłopcze, ja nie żartuję.

      – Chodź, Webby – rzucił niepewnie Chris Unwin. – Spadamy.

      – Lubicie takich typów? – zwrócił się do Machena Webby, całkiem ignorując Chrisa i Steve’a. – Co?

      – Nie lubię rozrób – rzekł Machen. – I jestem neutralny. Interesują mnie tylko spokój i cisza, a wyjątkowo nie cierpię takich awanturników jak ty. O co ci właściwie chodzi? Koniecznie chcesz, żebym cię przymknął? A może zamierzasz się bić?

      – Daj spokój, Webby – powiedział cicho Steve Dubay. – Chodźmy na hot dogi.

      Webby odszedł, obciągając teatralnym gestem koszulę i odgarniając włosy z oczu. Machen, który następnego dnia po śmierci Adriana Mellona składał zeznanie w tej sprawie, powiedział:

      – Ostatnią rzeczą, jaką usłyszałem z jego ust, była pogróżka: „Następnym razem, gdy się spotkamy, tak ci dołożę, że popamiętasz!”.

6

      – Proszę, muszę pomówić z matką – rzekł po raz trzeci Steve Dubay. – Muszę ją poprosić, żeby udobruchała jakoś mojego ojczyma. Bo jak nie, to po powrocie do domu czeka mnie nieziemskie lanie.

      – Za chwilę – poinformował go funkcjonariusz Charles Avarino. Zarówno Avarino, jak i jego partner, Barney Morrison, wiedzieli, że Steve Dubay nie wróci do domu tego wieczoru, a kto wie, może nawet nie zjawi się tam przez dłuższy czas. Chłopak wyraźnie nie zdawał sobie sprawy ze swego fatalnego położenia, a Avarino wcale nie był zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Dubay rzucił szkołę w wieku szesnastu lat. Wciąż wtedy chodził do szkoły średniej Water Street. Iloraz inteligencji chłopaka wynosił sześćdziesiąt osiem, jak głosił wynik testu, któremu został poddany w siódmej klasie. Powtarzał ją trzy razy.

      – Powiedz nam, co się stało, kiedy zobaczyłeś, jak Mellon wychodzi z Falcona – nalegał Morrison.

      – Nie,

Скачать книгу