Zerwa. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zerwa - Remigiusz Mróz страница 11
Mimo że widoczna na niej kobieta miała przefarbowane włosy i fryzurę zupełnie inną, niż pamiętał, rozpoznał ją natychmiast. Na zdjęciu widniała Olga Szrebska.
Forst wbijał wzrok w fotografię, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Olga wyraźnie się zmieniła, nie tylko jeśli chodziło o włosy. Sprawiała wrażenie, jakby postarzała się o kilka dobrych lat.
Wiktor zamrugał nerwowo i łapczywie nabrał tchu, jakby ktoś nagle podał mu tlen na szczycie tak wysokim, że rozrzedzone powietrze niemal uniemożliwiało tam oddychanie. Wciąż nie potrafił oderwać spojrzenia od zdjęcia, ale kątem oka dostrzegł czyjeś odbicie w szybie.
Rozpoznał mężczyznę natychmiast.
Mimo że człowiek ten nie miał prawa tu być.
– Nieźle, Forst.
Wiktor odwrócił się i powoli przeniósł wzrok na Aleksandra Gerca.
TERAZ
Północny wierzchołek Rysów, 2499 m n.p.m
5
W końcu przestało padać, ale Wadryś-Hansen miała wrażenie, że najciemniejsze chmury dopiero się nad nimi zbierają. Przenosiła wzrok z ratownika na Forsta i z powrotem, zastanawiając się, co to wszystko znaczy.
TOPR-owiec nie miał powodu kłamać, musiał naprawdę widzieć Wiktora w schronisku. Po drodze na Rysy. Na tyle blisko, by Forst znalazł się tutaj w czasie, kiedy najprawdopodobniej doszło do zabójstwa.
Na szczycie przez chwilę panowało milczenie. Nie była to jednak miła odmiana.
– Jesteś pan absolutnie pewny? – zapytał Osica.
– Tak, przecież… – zaczął ratownik i na moment urwał, marszcząc brwi. – Przecież rozmawialiśmy jakiś czas – dodał, patrząc na Wiktora.
– O czym?
– Nie pamięta pan?
– Nie – odparł Forst.
Technicy, którzy weszli z TOPR-owcem, zaczęli niepewnie rozkładać sprzęt, jakby nie byli do końca pewni, czy mogą przystąpić do pracy. Dominika czym prędzej skinęła im głową. Stracili wystarczająco dużo czasu, a ona do tej pory powinna mieć przynajmniej podstawowe informacje na temat tego, jak zginął mężczyzna leżący przy słupku granicznym.
– Komentowaliśmy ostatnią interwencję na Granatach – wyjaśnił nieco zdezorientowany ratownik. – Potem pytał pan o prognozę.
– Na jak długo?
Mężczyzna wzruszył ramionami, ale szybko poczuł na sobie ciężkie spojrzenie Forsta i zrozumiał, że odpowiedź z jakiegoś powodu jest dla rozmówcy istotna.
– Chyba chodziło panu o kolejne godziny.
– Nie następny dzień?
– Nie, wydaje mi się, że nie.
Wiktor popatrzył na Wadryś-Hansen, jakby oczekiwał, że to ona dokończy naprędce rozpoczęte przesłuchanie. Właściwie powinna to zrobić, a przynajmniej nie pozwolić, by robił to Forst.
Być może rzeczywiście należało uznać, że każda wersja jest w tej chwili tak samo prawdopodobna. Także ta, że Wiktor miał coś wspólnego z zabójstwem, a nocą zszedł gór i z jakiegoś powodu znalazł się nieprzytomny w okolicach Wielkiej Krokwi.
Dominika rozmasowała kark, mając wrażenie, jakby mięśnie zbijały jej się w twardą masę. Przeniosła wzrok na stojących po drugiej stronie Słowaków, starając się ocenić, czy do wszystkich problemów powinna doliczyć jeszcze ten. Osica podjął rozmowę z jednym z nich, ale mowa ciała obydwu mężczyzn jasno dowodziła, że o jakimkolwiek porozumieniu wciąż nie ma mowy. Gašpar Barát i jego towarzysze byli wyraźnie pobudzeni i rozsierdzeni, połowa z nich kręciła się z komórkami przy uchu, zapewne starając się skontaktować z przełożonymi.
Tak, zdecydowanie powinna doliczyć ich do kłopotów. Najwyżej za kwadrans zapewne zadzwoni do niej ktoś z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Wewnętrznych lub z resortu sprawiedliwości. Oberwie jej się za to, co zrobiła. Nie pierwszy raz, choć niegdyś w krakowskiej prokuraturze to ona była wzorem właściwego postępowania.
Jeśli ktoś miewał na pieńku z przełożonymi, to jedynie Aleksander Gerc. Od pewnego czasu jednak zyskiwał sobie u nich coraz większą przychylność – i teraz to w nim upatrywali podwładnego, na którym można było polegać.
Oparła ręce na podkurczonych kolanach, a potem obejrzała się przez ramię na Forsta i przywołała go skinieniem głowy.
Wiktor zawahał się, ale ostatecznie dołączył do niej, kucając przy ofierze.
– Posłuchaj… – zaczął cicho, niemal konspiracyjnie.
– Mamy teraz ważniejsze sprawy niż twoje dziury w pamięci – przerwała mu, wskazując spojrzeniem zwłoki.
Na twarzy Forsta pojawił się ledwo dostrzegalny, ale szczery uśmiech.
– Chcesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zauważył.
– To znaczy?
– Jednocześnie zapobiec mojej dalszej rozmowie ze świadkiem, który mnie widział, i zacząć badać, co tutaj zaszło.
– Bez heroiny robisz się wyjątkowo przenikliwy, Forst.
– Na tyle, by wiedzieć, że załatwianie dwóch spraw za jednym zamachem nie zawsze jest dobrym pomysłem.
Dominika nie odpowiedziała, przypatrując się krwawemu napisowi na klatce piersiowej.
– Weź kanibalizm – ciągnął Wiktor. – W teorii rozwiązuje dwa największe problemy ludzkości. Eliminuje światowy głód i przeludnienie globu.
Zerknęła na niego z niedowierzaniem.
– Takie myśli chodzą ci po głowie?
– A ciebie do podobnych nie nastraja taki widok?
Zmasakrowane ciało właściwie sprawiało, że miała znacznie gorsze skojarzenia. Starała się jednak nie dać im się rozwinąć.
– Tak czy inaczej, musisz na mnie uważać – dodał Wiktor. – Nie wiemy, co robiłem w górach, a nawet krótka rozmowa ze świadkiem może…
– Nie wpłynąłeś na jego zeznania, Forst.
– Ale mogłem nawet nieświadomie sprawić, że…
– Nie – ucięła i posłała mu stanowcze spojrzenie. Mówiło jasno, że czas na gdybanie się skończył.
Jakby na potwierdzenie tego Osica