W pogoni za Harrym Winstonem. Лорен Вайсбергер

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W pogoni za Harrym Winstonem - Лорен Вайсбергер страница 16

W pogoni za Harrym Winstonem - Лорен Вайсбергер

Скачать книгу

chciała przedyskutować tę teorię z przyjaciółkami na śniadaniu.

      – To bez sensu – stwierdziła Adriana, delikatnie wkładając do ust łyżeczkę pełną granoli. – Jak myślisz, co jest z nim nie w porządku?

      Leigh upiła łyk kawy i uśmiechnęła się do kelnerki, prosząc o dolewkę. Jadłodajnia na rogu Dziesiątej i Uniwersytetu nie była najlepszym miejscem na brunch – personel często zachowywał się arogancko, jajka czasami podawano zimne, a kawa prezentowała cały wachlarz wad – bywała i wodnista, i gorzka – ale znajdowała się w pobliżu klubu i obie dziewczyny mogły być pewne, że nie spotkają tam nikogo znajomego. Niełatwo było znaleźć miejsce w centrum Manhattanu, gdzie można jeść w spodniach do jogi i z włosami ściągniętymi w wilgotny od potu kucyk, nie prowokując negatywnych komentarzy, więc trzymały się tego lokalu.

      – Nie wiem. Pewnie nie uważasz, że jest gejem?

      – Oczywiście, że nie – ostro zaprzeczyła Adriana.

      – I nie ma takiej możliwości, że mu się nie podobasz…

      Adriana zaprezentowała jedno ze swych uroczych mini-prychnięć.

      – Daj spokój.

      – W takim razie musi chodzić o jeden ze zwykłych powodów. Problemy z erekcją, epidemia opryszczki, przerażająco mały członek. A cóż innego?

      Adriana rozważyła wspomniane opcje, ale nie brzmiały prawdopodobnie. Yani robił wrażenie spokojnego, pogodzonego ze sobą, idealnie pewnego siebie w szczególny cichy sposób. Nie zdarzyło się, żeby mężczyzna na nią nie reagował. I nie w tym rzecz, że się nie starała – minęły całe lata, odkąd musiała się tak wysilać, a w tamtym przypadku opór chłopaka był związany z jego zbliżającym się ślubem – ale czasami miała wrażenie, że Yani w ogóle jej nie dostrzega. Im częściej odrzucała włosy i wypinała idealne piersi, tym rzadziej ją zauważał.

      – Co innego? Czyż to nie oczywiste? Moczy w nocy łóżko i boi się, że ktoś to odkryje. – Emmy zmaterializowała się jak za sprawą czarów i przez krótki moment Adriana poczuła irytację, że uwaga Leigh przeniosła się na przyjaciółkę.

      – Hej! Nie wiedziałyśmy, czy dotrzesz. Daj mi swoje rzeczy, proszę – odezwała się Leigh, wyciągając ręce.

      – Nie chcesz, żebym usiadła obok ciebie? Obiecuję, siądę bliziutko, może nawet będziemy się dotykały ramionami. Będzie zabawnie.

      Leigh westchnęła.

      Adriana poklepała miejsce obok siebie: wiedziała o problemie Leigh z „przestrzenią osobistą” i starała się być wyrozumiała, ale konieczność tłoczenia się w lożach i kulenia na kanapach była denerwująca.

      – Jak Russell radzi sobie z faktem, że nie znosisz bliskości? – zainteresowała się.

      – Nie chodzi o to, że „nie znoszę bliskości”. To kwestia strefy buforowej. Co jest złego w chęci zachowania odrobiny osobistej przestrzeni? – zapytała Leigh.

      – Tak, ale poważnie, problem do niego dociera? Akceptuje go? Czy cię nienawidzi?

      Leigh znów westchnęła.

      – Nienawidzi. Aja czuję się paskudnie. Russell pochodzi z wielkiej szczęśliwej rodziny, gdzie wszyscy całują się w usta! Ja natomiast jestem jedynaczką, której rodzice są równie uczuciowi jak porcelanowe figurki. Pracuję nad tym, ale nic nie poradzę, że cała ta bliskość i dotykanie naprawdę mnie przeraża.

      Adriana uniosła dłoń w geście poddania.

      – Dla mnie w porządku. Dopóki zdajesz sobie sprawę z problemu.

      Leigh skinęła głową.

      – Stanowczo zdaję sobie sprawę. Stale, neurotycznie i żałośnie jestem go świadoma. Pracuję nad tym, daję słowo.

      Emmy klapnęła na siedzenie obok Adriany. Miękki winyl westchnął nieco pod ciężarem dodatkowych prawie pięćdziesięciu kilogramów, po czym się uspokoił.

      – Jak tam joga? Nadal śladu uczucia ze strony Y-mana?

      – Jeszcze nie, ale ulegnie – zapewniła Adriana.

      Leigh pokiwała głową.

      – Zawsze ulegają. Przynajmniej tobie.

      Emmy uderzyła dłonią w stół.

      – Dziewczęta, dziewczęta! Tak szybko zapomniałyśmy? Adriana nie szuka już kandydatów do seksu bez zobowiązań. Oczywiście może zostać dziewczyną Yaniego, ale zgodnie z zasadami, nie może się z nim po prostu jednorazowo przespać.

      – Ach tak. Te zasady. Zgodziłyśmy się na nie, bo za dużo wypiłyśmy i przynajmniej do dziś nic nie zostało ustalone. Moim zdaniem Yani wciąż wchodzi w grę. – Adriana podkreśliła swoją wypowiedź rozkosznym uśmiechem, bez podtekstu seksualnego, skupiając się na tym, żeby dołeczki, które się pojawiały, kiedy zachowywała się dziewczęco, wydawały się jak najgłębsze.

      Emmy posłała jej całusa.

      – Kochanie, oszczędź te dołeczki dla swojego przyszłego chłopaka. Przy tym stole są bezwartościowe. A poza tym mam wieści.

      – O Duncanie? – automatycznie zapytała Leigh, na sekundę zapominając, że od zerwania minęły już prawie trzy tygodnie.

      – Nie, nie wieści o Duncanie, chociaż wpadłam na jego siostrę, która mi powiedziała, że on i rozweselająca dziewica wybierają się do Hamptons, gdzie z trzema innymi parami wynajmą coś wspólnie na lipiec i sierpień.

      – Mmm, brzmi wspaniale. Zapłacą dwadzieścia kawałków za małą sypialnię, wspólną łazienkę i ciągłe korki, a wszystko po to, żeby spędzić lato, nie uprawiając seksu. Brzmi rozkosznie. Czy muszę przypominać lato dwa tysiące trzy?

      Adriana zadrżała. Irytowała ją sama myśl o tamtych wakacjach. To był jej pomysł – co mogło być złego w posiadłości w Hamptons z basenem, kortem tenisowym i czterdziestką czy pięćdziesiątką wykształconych dwudziestoparolatków? Przez całe tygodnie prowadziła hałaśliwą kampanię, aż Emmy i Leigh wreszcie się zgodziły. Czuły się tak okropnie w nieustającym hałasie, ciągłych imprezach i piciu w stylu „do wyrzygania”, że wszystkie weekendy w wynajmowanym wspólnie domu spędziły przytulone do siebie w odległym końcu basenu, walcząc o zachowanie resztek zdrowego rozsądku.

      – Proszę cię, nie! Nawet o tym nie wspominaj. Nawet po tylu latach to traumatyczne wspomnienie.

      – No cóż, jeżeli o mnie chodzi, Duncan i ta trenerka mogą iść się powiesić. Odbyłam w tym tygodniu długą rozmowę z szefem Masseyem i wciąż jest zainteresowany. Chce, żebym pracowała dla niego za granicą. Tylko w tym roku planuje otwarcie dwóch nowych restauracji i potrzebuje na miejscu ludzi, którzy dopilnują postępów prac, pomogą przy zatrudnianiu pracowników, takie tam rzeczy. I oczywiście przy okazji podrzucą pomysły do menu. Zaczynam za tydzień, licząc

Скачать книгу