Piętno mafii. Piotr Rozmus

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Piętno mafii - Piotr Rozmus страница 6

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Piętno mafii - Piotr Rozmus

Скачать книгу

aby odmawiać sobie przyjemności – powiedziała Anka, przeżuwając. Qurrito znikało w imponującym tempie. – Radzę ci, byś wzięła to sobie do serca.

      – Łatwo się mówi, kiedy te przyjemności nie wiążą się z żadnymi konsekwencjami.

      Kolejny kęs i po chwili Anka już oblizywała palce, zerkając w stronę kolejki do McDonalda.

      – Zaraz wracam – rzuciła, poderwawszy się z krzesła.

      – A ty dokąd?

      – Wyobraź sobie, że nabrałam ochoty na czekoladowego shake’a.

      – Chyba żartujesz?

      – Ani trochę. I będzie taki duży. – Dziewczyna zobrazowała przyjaciółce wielkość deseru, rozkładając dłonie na jakieś trzydzieści centymetrów. Ruszyła w stronę kolejki, ale zaraz się odwróciła. – Wziąć ci coś jeszcze? Może kolejną sałatkę?

      – Bardzo zabawne. – Agnieszka utkwiła wzrok w swoim wegetariańskim daniu, ponownie zanurzając w nim widelec.

      Czasami miała ochotę odpuścić tę całą dietę, pognać do jakiejś cukierni i zamówić największe lody, jakie mieliby w ofercie. Do tego kawałek ciasta czekoladowego albo szarlotki, a najlepiej jedno i drugie. Wszystko popiłaby kubkiem gorącej czekolady i… Szybko odrzuciła kuszące myśli. Poświęciła zbyt wiele pracy, czasu i sił, aby zaprzepaścić taką szansę. Po ostatniej sesji jej zdjęcia wysłano do Włoch. Właścicielka agencji obiecywała okładkę w „Elle”, „Vogue’u”, „Glamour” i Bóg jedyny raczył wiedzieć gdzie jeszcze, choć ostatnimi czasy Agnieszka zaczęła podejrzewać, że to wszystko to jedynie obietnice bez pokrycia. Zerknęła w stronę McDonalda. Anka najwyraźniej zapomniała o swoim shake’u. Stała teraz z rękoma założonymi na piersiach i prezentując jeden ze swoich najbardziej zniewalających uśmiechów, rozmawiała z jakimś chłopakiem. Poza, którą przybrała, bynajmniej nie oznaczała postawy zamkniętej – Agnieszka dobrze wiedziała, że w ten sposób Anka próbuje jeszcze bardziej wyeksponować swój biust. Stary numer. Zawsze tak robiła, kiedy podobał się jej jakiś facet. Kolejna rzecz, która tak bardzo je różniła – faceci, a raczej podejście do nich. Anka była zdecydowanie bardziej otwarta, zwariowana i wyzwolona. Mimo młodego wieku miała co najmniej kilku partnerów, chociaż Agnieszka poważnie wątpiła, czy można by ich zliczyć na palcach… obu rąk. Z kolei ona wciąż była…

      Na chwilę znów zatopiła spojrzenie w sałatce. Anka i nieznajomy zbliżali się do jej stolika.

      – Aga, to mój kolega, Kuba. Kuba, to Aga, moja najlepsza przyjaciółka.

      Chłopak wyciągnął dłoń w jej kierunku. Agnieszka uścisnęła ją delikatnie, odrywając się od krzesła.

      – Usiądź z nami – zachęcała Anka, wpatrując się w znajomego.

      – Na pewno? Nie chciałbym przeszkadzać. – Chłopak zwrócił nieśmiałe spojrzenie na Agnieszkę, jakby to ona miała zdecydować.

      Ale to Anka była pierwsza:

      – Daj spokój. Nie przeszkadzasz, prawda, Aga?

      Duże ciemne oczy Anki rozpaczliwie poszukiwały aprobaty na twarzy przyjaciółki. Agnieszka znała to spojrzenie. Mówiło: „No odezwij się wreszcie. Powiedz coś. Zobacz, jakie ciacho!”. I trudno się było nie zgodzić. Chłopak był bardzo przystojny i miał zniewalający uśmiech. Kiedy mówił, na policzkach pojawiały mu się charakterystyczne dołeczki. To na plus… Minusem zaś była bejsbolówka z prostym daszkiem (Agnieszka nie lubiła takiego stylu) i zbyt śniada cera, zdradzająca, że chłopak korzystał z solarium.

      – Absolutnie. Będzie nam miło, zapraszamy. – Słowa musiały zabrzmieć wyjątkowo nienaturalnie, więc Agnieszka próbowała nadrobić uśmiechem. – A gdzie twój shake? – zapytała, spoglądając na Ankę.

      – Słucham? – Dziewczyna z niechęcią oderwała wzrok od nowego kolegi, skupiając go na przyjaciółce.

      – Shake. Poszłaś po shake’a, a wróciłaś bez niego. Miałaś wielką ochotę na czekoladowego.

      Anka dyskretnie przewróciła oczami, aby chłopak nie zauważył.

      – Yyy, tak, ale spotkałam Kubę i…

      – Zapomniałaś o bożym świecie.

      Chłopak roześmiał się, a Anka posłała Agnieszce piorunujące spojrzenie, jednocześnie zaciskając usta.

      – Ania mówiła, że wybieracie się na film – przerwał krępującą ciszę Kuba.

      Agnieszka przytaknęła ruchem głowy.

      – Chcesz iść z nami?

      – Co? Nie, nie… raczej nie. Nie przepadam za…

      – Kretyńskimi komediami romantycznymi? Mój brat też je tak nazywa.

      – Raczej chciałem powiedzieć „za takimi filmami” i…

      – Jakub ma trochę inne plany na wieczór – wtrąciła Anka.

      – A, jasne…

      – Wybiera się na fajną imprezę.

      Agnieszka pokiwała głową z udawanym entuzjazmem.

      – To super.

      – I zapytał, czy nie chciałybyśmy pójść z nim.

      – Co? – Agnieszka nie była w stanie ukryć zaskoczenia.

      – To znaczy, jakbyście miały ochotę – dodał pospiesznie chłopak. – Mój znajomy organizuje świetną imprezę, całkiem niedaleko. – Wskazał kciukiem za plecy, jakby zabawa rzeczywiście odbywała się tuż obok. – I…

      – Pewnie, że mamy, prawda, Aga?

      Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa. Przez dobre kilka sekund wpatrywała się wymownie w swoją przyjaciółkę. W końcu przeniosła wzrok na nowo poznanego chłopaka.

      – Wybaczysz nam na chwilę?

      – Jasne…

      Chwyciła Ankę za łokieć, odciągając ją od stolika. Obie na odchodne zmusiły się do uśmiechów, które zniknęły z ich twarzy tuż po tym, jak przeszły kilka metrów dalej.

      – Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?! – Agnieszka domagała się wyjaśnień.

      – Ale o co ci chodzi?

      – Jak to o co? Idziesz po shake’a, zamiast tego wracasz z obcym chłopakiem i informujesz mnie, że idziemy z nim na imprezę. Kompletnie ci odbiło? – Dopiero teraz Agnieszka puściła rękę koleżanki.

      – Możesz trochę wyluzować? Co nam szkodzi? Widziałaś, jak ten chłopak wygląda?

      – Nawet go nie

Скачать книгу