Rozmowy z niewierzącym. Papież Franciszek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z niewierzącym - Papież Franciszek страница 4
Oczywiście liczba synodów była większa, ale wszystkie one były ogłaszane i prowadzone przez papieży i Kurię Rzymską.
Kardynał Carlo Maria Martini (cóż za przypadek – także jezuita) pragnął – obok nauczania papieży – rozwoju struktury horyzontalnej w Kościele w postaci soborów i synodów biskupich, konferencji biskupich i duszpasterskich. Martini (zm. 2012) nie był w Rzymie postacią szczególnie kochaną, podobnie jak Bergoglio w trakcie poprzedniego konklawe, które zakończyło się wyborem Josepha Ratzingera.
Bergoglio również kocha w Kościele strukturę horyzontalną. Jego papieska misja zawiera w sobie te dwie skandaliczne nowości, jakimi są: ubogi Kościół Franciszka oraz horyzontalny Kościół Martiniego. A także trzecią: Boga, który nie sądzi, lecz wybacza. Nie ma potępienia, nie ma piekła! Może jest czyściec? Z pewnością żal za popełnione zło stanowi warunek przebaczenia. „Kim jestem, by osądzać gejów czy rozwiedzionych, którzy szukają Boga?” – pyta Franciszek.
Chciałbym jednak zadać Franciszkowi w tym miejscu kilka pytań. Nie sądzę, by mi odpowiedział. Pytam zaś nie jako dziennikarz, lecz jako człowiek niewierzący, który od wielu lat interesuje się i fascynuje nauczaniem Jezusa z Nazaretu, syna Marii i Józefa, Żyda z rodu Dawida. Opowiadam się za kulturą oświeceniową i nie szukam Boga. Uważam, że Bóg jest wymysłem ludzi, że został stworzony na pocieszenie ich umysłów. Zajmując takie stanowisko, pozwalam sobie zadać papieżowi Franciszkowi kilka pytań i dorzucić do nich trochę osobistych refleksji.
Pytanie pierwsze. Jeśli konkretna osoba nie wierzy ani nie szuka Boga, a popełni czyn, który Kościół uważa za grzech, to czy chrześcijański Bóg jej wybaczy?
Pytanie drugie. Wierzący wierzy w prawdę objawioną, niewierzący myśli, że nie ma żadnego absolutu, a co za tym idzie – nie ma żadnej prawdy absolutnej, uznaje jednak, że istnieje cała seria prawd względnych i subiektywnych. Czy taki sposób myślenia jest dla Kościoła tylko błędem, czy może już grzechem?
Pytanie trzecie. Papież Franciszek w trakcie swej podróży do Brazylii powiedział, że kiedyś rodzaj ludzki zniknie z powierzchni Ziemi, tak jak wszystkie rzeczy, które mają swój początek i koniec. Ta myśl jest mi bliska, lecz ja uważam, iż wraz z wyginięciem ludzkości zniknie również zdolność myślenia o Bogu. Kiedy zatem człowiek zniknie, zniknie wraz z nim Bóg, gdyż nie będzie już nikogo, kto byłby w stanie Go pomyśleć. Papież z pewnością ma własne stanowisko w tej kwestii i bardzo chciałbym je poznać.
A teraz refleksja. Sądzę, że papież głoszący Kościół ubogi to cud, który jest dobrem dla świata. Ale sądzę również, że nie będzie już Franciszka II. Kościół ubogi, odrzucający władzę i demontujący jej narzędzia, w świecie nie miałby znaczenia. Taki był los Marcina Lutra, a dzisiaj taki jest los luteranizmu, który wciąż dzieli się i mnoży na kolejne, liczone w tysiącach grupy. Ani reformacja, ani luteranie nie powstrzymali procesu laicyzacji, co więcej: przyczynili się do jego rozszerzenia. Kościół katolicki, pełen wad i grzechów, przetrwał, co więcej – jest silny, bo nie zrezygnował z władzy. Osobom niewierzącym, takim jak ja, Franciszek bardzo się podoba, tak jak podobają mi się Franciszek z Asyżu i Jezus z Nazaretu. Nie sądzę jednak, aby Jezus stał się Chrystusem bez świętego Pawła.
Papieżowi Franciszkowi życzę długiego życia!
LIST TRZECI
POROZMAWIAJMY O WIERZE: LIST DO NIEWIERZĄCEGO
Papież Franciszek odpowiada Eugenio Scalfariemu
Szanowny Panie Doktorze!
Z wielką serdecznością pragnę chociażby w zarysie spróbować odpowiedzieć na list, który zechciał Pan do mnie skierować 7 lipca na łamach „La Repubblica”. Przedstawił Pan wówczas wiele osobistych refleksji i uzupełnił je Pan następnie w wydaniu tegoż dziennika z 7 sierpnia.
Dziękuję Panu przede wszystkim za to, że zechciał Pan tak uważnie przeczytać encyklikę Lumen fidei. W zamierzeniu mojego umiłowanego poprzednika Benedykta XVI, który ją opracował i w znacznej mierze zredagował, i od którego z wdzięcznością ją przejąłem, ma ona bowiem na celu nie tylko utwierdzanie w wierze w Jezusa Chrystusa tych, dla których wiara ta jest ich tożsamością, lecz także nawiązanie szczerego i uczciwego dialogu z ludźmi, którzy, jak Pan, określają siebie jako „niewierzący, od lat interesujący się i zafascynowani nauczaniem i postacią Jezusa z Nazaretu”.
Wydaje mi się zatem, że będzie rzeczą niewątpliwie pozytywną, nie tylko dla nas jako poszczególnych osób, lecz także dla społeczeństwa, w którym żyjemy, podjęcie dialogu na temat tak ważnej rzeczywistości, jaką jest wiara odwołująca się do nauczania i postaci Jezusa.
Myślę, że zwłaszcza dwie okoliczności sprawiają, iż dialog ten jest konieczny i cenny. Stanowi on zresztą, jak wiadomo, jeden z głównych celów Soboru Watykańskiego II, zwołanego z woli Jana XXIII, i nauczania papieży, którzy – każdy zgodnie ze swoją wrażliwością i wnosząc indywidualny wkład – od tamtego czasu po dziś dzień podążali drogą wytyczoną przez Sobór.
Pierwsza okoliczność – jak przypomniano na początkowych stronach encykliki – związana jest z faktem, że wieki nowożytne były świadkami paradoksu: wiara chrześcijańska, której nowość i wpływ na życie człowieka od początku wyrażane były właśnie za pomocą symbolu światła, bardzo często bywała określana jako mroczny zabobon, stanowiący przeciwieństwo światła rozumu. Doprowadziło to do niemożności porozumienia między Kościołem i kulturą o inspiracji chrześcijańskiej – z jednej strony, a kulturą nowoczesną, wyrosłą na gruncie oświecenia – z drugiej strony. Najwyższy już czas – tę fazę dziejów zainicjował Sobór Watykański II – by podjąć otwarty i pozbawiony uprzedzeń dialog, który otworzy drogę do poważnego i owocnego spotkania obu stron.
Druga okoliczność – dla tych, którzy chcą być wierni darowi naśladowania Jezusa – wiąże się z tym, że dialog ten nie jest drugorzędnym dodatkiem do egzystencji człowieka wierzącego, lecz jest jej głębokim i niezbędnym wyrazem. Niech mi będzie wolno w związku z tym zacytować stwierdzenie, moim zdaniem bardzo ważne, zawarte w encyklice. Ze względu na to, że prawdą, której świadectwo daje wiara, jest prawda miłości – jak to jest podkreślone w tekście – „wynika stąd jasno, że wiara nie jest bezwzględna, lecz wzrasta we współżyciu w poszanowaniu drugiego człowieka. Wierzący nie jest arogancki; przeciwnie, prawda daje mu pokorę, bo wie on, że to nie my ją posiadamy, ale to ona nas bierze w posiadanie. Nie powodując bynajmniej usztywnienia postaw, pewność wiary nakazuje nam wyruszyć w drogę i umożliwia