Przystanek w Madrycie. Ким Лоренс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przystanek w Madrycie - Ким Лоренс страница 6

Przystanek w Madrycie - Ким Лоренс

Скачать книгу

      – Moim pocałunkiem?

      Megan wolała tego nie analizować.

      – Taki znawca kobiet, prawdziwy casanowa…

      – Wydajesz się żywo zaciekawiona moim życiem erotycznym – zauważył.

      – Trudno nie być – odparowała, lekko się rumieniąc.

      – Tamten cholerny artykuł. Jak długo jeszcze będzie mnie prześladował?

      Roześmiała się na to perliście.

      – Jego wymowa była dla ciebie raczej pochlebna. Ze słów tej pani wynikało, że robiłeś rzeczy, które ja uważałam dotąd za fizycznie niemożliwe. Czy mogę ci coś poradzić?

      – Jeśli chcesz mi powiedzieć, żebym się nie zadawał z kobietami, które polecą później sprzedawać informacje do brukowców, to oszczędź sobie fatygi.

      Emilio rzadko przejmował się rewelacjami na swój temat, ale wspomniany artykuł był nie dość że niesmaczny, to jeszcze całkowicie zmyślony. Wygrałby w sądzie każdy proces przeciwko szmatławcowi, lecz to tylko roznieciłoby niezdrowe zainteresowanie opinii publicznej. Wolał zatem przeczekać w milczeniu.

      – To bardzo światła rada.

      – Pod warunkiem, że istotnie zadaję się z takimi idiotkami – odparł z goryczą.

      – A tak nie jest – doszła do wniosku, przyjrzawszy mu się z uwagą. – Ale przecież mówiła…?

      – A ty wierzysz we wszystko, co brukowce piszą na mój temat? – spytał zjadliwie.

      Postanowiła nie reagować na tę jawną zaczepkę. Facet jak zwykle musiał mieć ostatnie słowo.

      – Zatem jakiej to rady chciałaś mi udzielić? Podziel się ze mną perłami swojej mądrości.

      – Nie jestem oczywiście znawczynią tematu…

      – Ale? – nie wytrzymał Emilio, posyłając jej kpiący uśmiech. Spojrzała na niego ostro, a wtedy pokazał na migi, że już sznuruje sobie usta.

      – Ale całowanie innej kobiety nie jest dobrym sposobem na odzyskanie żony.

      – Naprawdę sądzisz, że to dlatego cię pocałowałem? – odparł po długiej chwili milczenia.

      Spojrzała na niego z rozbawieniem, którego bynajmniej nie czuła.

      – Chcesz powiedzieć, że na mój widok ogarnęła cię niepowstrzymana żądza?

      Pomyślała, że byłoby ciekawie być jedną z takich kobiet, przy których mężczyźni tracą resztki opanowania.

      – Powinnam była wezwać ochronę.

      – Nie powiesz chyba, że gwałtownie się broniłaś? Raczej na odwrót. Ciekaw jestem dlaczego?

      – Było mi cię żal. Powinieneś w końcu ułożyć sobie życie, tak jak Rosanna – wyjaśniła.

      – To prawda. Spodziewam się, że wkrótce zostaniemy zaproszeni na ślub.

      – Ona wychodzi za mąż?! – To tłumaczyłoby wybryk Emilia, nadal zakochanego w byłej żonie.

      W głosie Megan słychać było zaskoczenie. Bardziej jednak zdziwiło ją przedtem rozstanie pary, która wydawała się dla siebie stworzona. Wbrew jej przypuszczeniom rozwód przebiegł niemal niezauważony przez prasę. Ukazał się tylko krótki komunikat, że odbył się za porozumieniem stron. Riosowie umieli zadbać o swoje interesy. Dumny patrycjuszowski ród wielce sobie cenił tradycję. Na swój sposób niewiele się w nim zmieniło od czasów średniowiecza. W tej rodzinie nie uciekano się do rozwodów. Czyżby Emilio został do tego zmuszony?

      Spojrzała w zamyśleniu na jego orli profil. Przestała cokolwiek rozumieć.

      – Sądziłam, że małżeństwo z tobą okaże się trwałe. Wasze rozstanie jest niemal tak samo tajemnicze jak ślub.

      Emilio zapatrzył się na pełne wargi Megan, która poruszyła się niepewnie w fotelu.

      – Czy mógłbyś patrzeć na drogę? – krzyknęła w końcu z irytacją, po czym dopiero wtedy spostrzegła, że zatrzymali się na czerwonym świetle. – Powinnam była zaczekać na taksówkę, choćby i godzinę – mruknęła. – Po co w ogóle wsiadałam z tobą do samochodu?

      – Może miałaś nadzieję, że znowu cię pocałuję? – rzucił kąśliwie.

      – Przypuszczam, że lubisz to robić na oczach publiczności, więc czuję się tu bezpieczna – odparła drwiąco, wzruszając ramionami.

      – Nie jestem ekshibicjonistą – odparł krótko. – Najlepsze popisy daję w zaciszu domowym.

      Wyobraźnia Megan wystartowała jak rakieta. Zrobiło jej się nieznośnie gorąco, więc uchyliła okno, z całej siły naciskając przycisk.

      – Ale nie ze mną! – wypaliła.

      – Mamy tu klimatyzację, wiesz? – rzucił pozornie bez związku.

      Megan wystawiła głowę przez okno i zaczęła głęboko oddychać.

      – Widocznie nie działa – warknęła. Przydałby jej się teraz co najmniej zimny prysznic.

      Nie pojmowała, dlaczego w obecności Emilia odczuwa tak wielkie podniecenie. Krew płonęła w jej żyłach, a jednocześnie rosła niechęć do niego.

      Emilio wrzucił bieg i jego stalowy potwór śmignął naprzód, zwinnie wyprzedzając inne samochody.

      – Mądrzy ludzie powiadają: „Nigdy nie mów nigdy” – rzekł pouczająco Emilio, zerkając na falującą pierś Megan. – Całując cię, odniosłem wrażenie, że jest ci przyjemnie.

      – To nie był wcale pocałunek. – Megan wpatrywała się w ulicę za szybą. – Raczej zwykły odruch. – W jej głosie słychać było irytację.

      – Ach tak… W takim razie masz najlepsze odruchy ze wszystkich kobiet, jakie dane mi było poznać.

      Bez słowa cofnęła rozczochraną głowę do wnętrza samochodu i oznajmiła ze złością, że powinna była powiedzieć Rosannie, jak się sprawy mają; nie znosi Emilia, czuje do niego antypatię!

      Tak jak się spodziewała, przyjął jej wyznanie wybuchem śmiechu. Zerknęła na jego patrycjuszowski profil. Emilio był szczerze rozbawiony. Zacisnęła dłonie na kolanach.

      – Czy naprawdę tak trudno ci uwierzyć, że cię nie znoszę? – spytała z rozdrażnieniem.

      – Mam absolutną pewność tylko co do tego, że nie jestem ci obojętny. Ty mi zresztą też nie. – Nie dając jej czasu na zastanowienie się nad tym komunikatem, dodał: – Ciekaw jestem, dlaczego uważasz, że

Скачать книгу