Niezwykły dar. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Diana Palmer страница 12
– Był… brutalny – wyznała po chwili szeptem.
– Był?
– Od lat go nie widziałyśmy – wykrztusiła, przygryzając dolną wargę. – Nie wiemy, gdzie jest, ale wciąż się obawiamy, że wróci. – Przymknęła oczy i zadrżała. – Był potężnym mężczyzną. I bardzo silnym!
– Zranił cię.
– Mnie i mamę – przyznała, patrząc na niego z bólem. – Tak się cieszyłam, kiedy odszedł. Mama przestraszyła go, mówiąc, co się stanie, jeśli zostanie w Catelow. Wiedziała. To nie było przeczucie. Pobił jednego z naszych kowbojów prawie na śmierć. Mama powiedziała, że postawią ojcu zarzuty i zamkną w więzieniu. Tylko dlatego wyjechał.
– Rozumiem.
– Nie rozumiesz. – Pokręciła głową. – Przez te wszystkie lata żyłam w strachu o matkę. Tylko raz nabrałam odwagi i mu się postawiłam.
– Z niemal dramatycznym skutkiem.
– Słyszałeś o tym? – Pobladła jeszcze bardziej.
– Catelow to małe miasto – zauważył miękko. – Gdybym był wtedy w pobliżu, nie pozwoliłbym mu was tknąć – dokończył ze złością.
Oczy Merissy pojaśniały, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
– Bałby się ciebie.
– A ty? Ty też się mnie boisz? – zapytał, nie spuszczając z niej wzroku.
– Już nie tak bardzo. Troszeczkę.
– Troszeczkę?
– Ale nie tak, jak myślisz – odparła zmieszana. – Przy tobie czuję się niezręcznie. Ale nie tak jak przy innych…
Kiedy mówiła, Tank odpiął swój pas bezpieczeństwa i pochylił się w jej stronę.
– Niezręcznie? – powtórzył, opierając rękę na jej zagłówku.
– Troszeczkę – odpowiedziała z wahaniem. Był tak blisko, że czuła zapach jego wody po goleniu. Ciepło jego ciała wręcz ją parzyło, a usta Tanka prawie muskały jej czoło. – Odrobinę.
– Doprawdy? – zapytał ze zmysłowym uśmiechem.
Merissa starała się zapanować nad oddechem, ale to była przegrana walka.
Tank objął jej twarz wolną dłonią i musnął kciukiem rozchylone wargi.
– Lubię wytrącać cię z równowagi – zamruczał, nachylając się jeszcze bliżej.
Jego usta delikatnie dotknęły jej warg, jakby bał się ją spłoszyć. Merissa była bardzo spięta i miała lodowate dłonie. Tank podejrzewał, że nie była przyzwyczajona do bliskości mężczyzn. Ta myśl tylko wzmogła jego zaborczość i potrzebę chronienia jej.
– Spokojnie – szepnął w jej rozchylone usta.
Z początku dotyk jego warg był obcy i niepokojący, jednak po chwili stał się swojski i miły. Powoli Merissa zaczęła się odprężać. Pocałunek zaczął jej się podobać.
Tank delikatnie przyciągnął ją do siebie. Tak długo pieścił jej usta, aż rozbudził jej głód. Zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła do niego całym ciałem. Oddawała mu pocałunki z tym samym żarem. Szybko stało się jasne, że Tank będzie musiał przerwać pocałunek albo zacznie ją rozbierać. Oboje byli równie spragnieni swojej bliskości. Odsunął się, wyplątując się delikatnie z jej ramion. Uśmiechnął się czule, widząc jej zmieszanie.
– Nie martw się. To zupełnie normalne – wymruczał.
– Naprawdę? – spytała nieprzytomnie.
– O tak – zapewnił, odsuwając nieposłuszny kosmyk włosów z jej twarzy. – Powinniśmy wejść do środka.
Merissa oblizała wargi. Miały jego smak. Uśmiechnęła się zmysłowo.
– Chyba masz rację.
Tank zaśmiał się gardłowo i pomógł jej wydostać się z wozu. Ujął Merissę pod ramię i poprowadził do restauracji.
ROZDZIAŁ CZWARTY
– Dlaczego zrezygnowałeś z greckiej knajpki? – zapytała Merissa, delektując się kurczakiem lo mein, który, jak się okazało, był ulubionym daniem obojga. – Nie narzekam, bo przepadam za chińszczyzną, tylko jestem ciekawa.
– Z tego samego powodu, z którego kazałem sprawdzić, czy nie mam w wozie podsłuchu – odparł Tank z ciężkim westchnieniem. – Podejrzewam, że facet, który instalował nam zabezpieczenia, jest tym, który dybie na moje życie.
– O rany!
– Zwykle jestem ostrożniejszy – oznajmił z krzywym uśmiechem. – Nie miałem pojęcia, że on jest tak blisko. Na szczęście go wyczułaś. Masz prawdziwy dar.
– Nienawidzę go.
– Tym razem ocalił mi życie. Jestem ci wdzięczny.
– Okropnie się bałam, idąc do ciebie w zamieci – przyznała. – Ale musiałam ci powiedzieć.
– Miałbym poważne kłopoty, gdybyś tego nie zrobiła. Nawet nie wiedziałem, że ktoś chce się mnie pozbyć.
– Pewnie uniknąłbyś tego, gdyby nie ten polityk z ambicjami – odparła po namyśle. – Zapewne chce uporządkować swoje sprawy przed szczytem kampanii. Wyobraź sobie, co by było, gdyby ujawniono, że sympatyzuje z przemytnikami narkotyków.
– Racja.
– W życiu człowieka, którego poprosiłeś o odszukanie podsłuchów, jest pewna kobieta – zaczęła niepewnie Merissa. – Grozi jej wielkie niebezpieczeństwo – dodała, przygryzając dolną wargę.
– Jest dziennikarką relacjonującą wojnę w południowej Afryce – powiedział, nie dziwiąc się już nawet jej wiedzy.
– Niespodziewana rzecz ocali jej życie – wymruczała Merissa. – Naszyjnik.
– Nic jej nie będzie? – dopytywał się zmartwiony Tank.
– Nie umrze – odparła Merissa, co nie zabrzmiało pocieszająco. – Ktoś skłamał i to ich rozdzieliło. Mężczyzna uwierzył w kłamstwo – oznajmiła i upiła łyk gorącej herbaty. – Miało ją uchronić, a odebrało jej szczęście. Wielka szkoda, bo ona go bardzo kocha. – Spojrzała Tankowi w oczy. – Tylko nic mu nie mów – zastrzegła, odgadując jego myśli. – Przyszłość jeszcze