Przypadkowe szczęście. Abbi Glines
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przypadkowe szczęście - Abbi Glines страница 11
Uścisnęłam jej dłoń. Ulżyło mi, że to znajoma Trippa.
– Tak, jestem Della. Miło cię poznać – odparłam. Chciałam znaleźć tu przyjaciół. Nie lubiłam samotności.
– Przepraszam, że nie przyjechałam wcześniej, żeby cię przywitać. Ostatnio wiele się tu działo. Woods i Jace są najlepszymi przyjaciółmi. Poznałaś Woodsa, prawda?
Skinęłam tylko głową.
– Cóż, był u mnie z Jace’em. Próbowali wymyślić, co zrobić z… nieważne. Prawdopodobnie nie powinnam rozmawiać na temat prywatnego życia innych ludzi. Poza tym wątpię, żeby przyjemnie ci się słuchało mojego paplania. Właściwie przyjechałam, bo mam pewną sprawę. – Zamilkła i znów szeroko się uśmiechnęła. – Urządzamy dzisiaj u Jace’a małe przyjęcie. W następnym tygodniu zaczynają się ferie wiosenne. Sezon trwa od pierwszego marca do końca kwietnia. Wtedy przyjeżdża tu mnóstwo ludzi. Chciałabym, żebyś przyszła. Nie, nalegam. Musisz poznać kilka osób. Im więcej ludzi znasz, tym lepiej. Szkoda, że nie ma Blaire. To moja najlepsza przyjaciółka i z pewnością byś ją polubiła. Ona i jej narzeczony załatwiają rodzinne sprawy.
Westchnęła i położyła ręce na biodrach.
– To jak? Przyjdziesz? – dodała po chwili przerwy.
Planowałam wrócić do mieszkania Trippa i przejść się po plaży, a potem może poczytać książkę. Ale ona miała rację. Powinnam poznawać ludzi.
– Jasne, z przyjemnością. Gdzie i o której?
Bethy pisnęła radośnie i klasnęła w dłonie.
– Jejku, tak się cieszę! Jeśli chcesz, możesz jechać się przebrać. Wpadnij do Jace’a około ósmej. Och, on mieszka… masz coś do pisania? – Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam z niej rachunek ze sklepu spożywczego z poprzedniego wieczoru oraz długopis. Podałam je Bethy.
Zanotowała wskazówki dojazdu i podała mi karteczkę.
– Do zobaczenia niedługo! – krzyknęła, po czym odwróciła się i ruszyła z powrotem do samochodu.
Patrzyłam, jak odjeżdża, a następnie podeszłam do swojego auta i wsiadłam. Nie mogłam przestać myśleć o jej komentarzu dotyczącym Woodsa, który „nie wie, co zrobić”. Miała rację, nie powinna mówić mi o jego życiu prywatnym, ale bardzo mnie to ciekawiło. Właściwie bez powodu.
Znalazłam właściwe miejsce. Wszędzie stały zaparkowane samochody. Czułam się trochę niepewnie, ale z drugiej strony, zawsze to jakieś doświadczenie. Właśnie dlatego wyruszyłam w podróż. Zostawiłam auto i wysiadłam, zastanawiając się, czy ubrałam się odpowiednio. Nie wiedziałam, czy zdecydować się na ciuchy w stylu tych, które widywałam przez ostatnie dwa dni na członkiniach klubu, czy raczej coś podobnego do stroju Bethy. Zdecydowałam się na wyjście pośrednie. Miałam nadzieję, że sprawdzi się moja niebieska dżinsowa spódnica, czarne skórzane botki i koszulka z Bobem Marleyem w stylu vintage.
Zanim zdążyłam zapukać, drzwi otworzyły się. Bethy złapała mnie za ramię i wciągnęła do środka.
– Przyszłaś!
Nie mogłam odpowiedzieć, bo zaczęła wrzeszczeć na kogoś, żeby przestał jeść salsę nad białym dywanem. Pozwoliłam jej pociągnąć się przez zatłoczony dom na werandę na tyłach.
– Przepraszam, to jakieś szaleństwo. Tutaj nie jest tak źle. – Spojrzała na mnie ponownie.
Przy ognisku siedziało kilku chłopaków. Trzymali w dłoniach puszki z piwem. Wyglądało na to, że dotarłyśmy do celu.
– Panowie, to jest Della. Przyjaciółka Trippa. – Uśmiechnęła się do mnie, po czym wskazała atrakcyjnego chłopaka, który tak przypominał mi Trippa, że nie zdziwiłam się wcale, kiedy powiedziała:
– To Jace.
Następnie przedstawiła mi drugiego, z długimi blond lokami i psotnym uśmiechem.
– To Thad.
Chłopak mrugnął, a ja poczułam do niego sympatię. Wyglądał na rozrywkowego.
– A to jest Grant, który zaskoczył nas swoją wizytą. Myśleliśmy, że wyjechał z powrotem na północ. – Grant wyglądał zdecydowanie najlepiej z całej trójki. Ciemne włosy miał założone za uszy, a w oczach błyszczące ogniki. Seksowny uśmieszek, który mi posłał, wiele obiecywał.
– Cześć, Dello, może klapniesz koło mnie? Dam ci się napić swojego piwa – zaproponował seksownym tonem.
W pierwszej chwili chciałam odmówić, ale potem przywołałam się do porządku. Uśmiechnęłam się do niego, po czym podeszłam do miejsca, w którym siedział.
– Przesuniesz się czy mam ci usiąść na kolanach? – spytałam, mając nadzieję, że ten żart nie zabrzmiał głupio.
Półuśmieszek chłopaka zmienił się w uśmiech od ucha do ucha.
– Do diabła, super pomysł! – krzyknął.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy Braden uznałaby to za odważny i zabawny krok, czy też wyszłabym na puszczalską. Nigdy nie potrafiłam określić, gdzie przebiega granica. Ona była wzorem, dzięki któremu wiedziałam, co powinnam robić, a czego nie. Między innymi dlatego wysłała mnie w podróż – żebym sama zaczęła radzić sobie z życiem.
A właściwie dlaczego nie. I tak już zachowałam się jak lafirynda. Zrobiłam krok nad nogami obcego faceta, złapałam za żelazną barierkę, która otaczała miejsce na ognisko, i usiadłam mu na kolanach.
– On tu długo nie zostanie, kochanie. Może wolisz skorzystać z moich. Ja zamierzam zostać do rana – rzucił siedzący naprzeciwko Thad.
Grant objął mnie ramionami w talii i przyciągnął do klatki piersiowej.
– Nie bądź taki pewny. Może właśnie znalazłem powód, żeby posiedzieć dłużej.
Wyglądało na to, że nieźle się wpakowałam.
– Grant, zachowuj się przyzwoicie. To przyjaciółka Trippa – skarciła go Bethy. Zastanawiałam się, czy uważa mnie teraz za tanią dziwkę.
– Nie sztywniej tak, kochanie. Oprzyj się i rozluźnij – szepnął mi do ucha Grant. Jego gładki, południowy akcent sprawił, że zrobiło mi się ciepło. Podobał mi się ten facet. Zdołałam się zrelaksować i zrobić to, o co mnie poprosił.
– Proszę, wypij moje piwo.