Przypadkowe szczęście. Abbi Glines
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przypadkowe szczęście - Abbi Glines страница 6
Aha. Czyli dostał to, czego chciał, a teraz nie zamierzał nawet pozwolić mi zostać, żebym mogła zarobić ostatnie pięćset dolarów. Wiedział, że niedługo wybieram się w drogę. D u p e k.
– Świetnie – odparłam i wstałam. Nie potrzebowałam tej roboty. Mogłam zatrzymać się w drodze do Vegas i znaleźć coś innego.
– Dello. – Jeffery wstał razem ze mną. – Przykro mi.
Roześmiałam się. Było mu przykro. Chyba jednak nie tak przykro jak mnie. Sądziłam, że się zaprzyjaźniliśmy.
Ruszyłam w stronę wyjścia z gabinetu. Zdałam sobie sprawę, że to kolejne z doświadczeń, po które wyruszyłam w podróż. Zostałam wykorzystana. Poznawałam prawdziwe życie. Najwyraźniej moje ego nie ucierpiało aż tak bardzo, skoro byłam w stanie myśleć o tym w ten sposób.
Zanim dotarłam do drzwi, te się otworzyły. Do środka wparowała wysoka i elegancka ruda kobieta. Była wyraźnie wściekła… na mnie.
– To ona? Twoja dziwka? Od razu widać, wygląda na taką, która się puszcza. Znalazłeś ją w jednym z tych obrzydliwych barów ze striptizem? Bo wygląda na striptizerkę. Boże, Jeff, jak mogłeś tak nisko upaść?
Słuchałam jej słów, ale ich nie rozumiałam. Poczułam się dziwnie. Ta kobieta z pewnością mnie nienawidziła. Całym sercem. Nie rozumiałam dlaczego, ale tak właśnie było.
– Wystarczy, Frances. Zwolniłem ją, jak prosiłaś. Pozwól jej odejść. To sprawa między tobą a mną – rzucił Jeffery do wściekłej kobiety, po czym spojrzał przepraszająco w moją stronę.
Ponownie popatrzyłam na kobietę. Jej złość zaczynała wymykać się spod kontroli. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
– Wylałeś ją i uważasz, że to załatwia sprawę? – Kobieta znów spiorunowała mnie wzrokiem. – Czy ciebie w ogóle obchodzi, że pieprzyłaś ojca mojego nienarodzonego dziecka? Masz gdzieś, że on nie tylko jest żonaty, ale w dodatku niedługo zostanie tatusiem?
Zaraz, zaraz… Co takiego!? Czy ona właśnie powiedziała „żonaty”?
Spojrzałam na nią i zrozumiałam, że to nie był bynajmniej obrzydliwy żart. Potem odwróciłam głowę i popatrzyłam na Jeffery’a. Miał prawdę wypisaną na twarzy. Zrobił ze mnie cudzołożnicę. Niech to szlag.
– Jesteś żonaty?! – Bardziej ryknęłam, niż spytałam.
Skinął głową. Skulił ramiona, jakby czuł się pokonany.
Zrobiłam krok w jego kierunku, po czym zatrzymałam się. Gdybym znalazła się bliżej, chyba zabiłabym go gołymi rękami.
– Ty żałosny sukinsynu! Dlaczego?… Jak mogłeś… Masz żonę i ona jest w ciąży! Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Jestem taka głupia! Tak niewiarygodnie głupia! Myślałam, że zachowujemy sprawę w tajemnicy, bo nie chcesz, żeby inni pracownicy wiedzieli. A to dlatego… Mam nadzieję, że będziesz się smażył w piekle.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Jednak zanim opuściłam to miejsce na zawsze, zatrzymałam się jeszcze na chwilę. Komuś innemu byłam winna wyjaśnienie. Spojrzałam na rudą. Jej gniew jakby zelżał, a po twarzy płynęły łzy.
– Przepraszam. Gdybym wiedziała, nie zbliżyłabym się do niego. Przysięgam. – Po czym wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami.
Kiedy znalazłam się w barze, zobaczyłam Trippa. Potrząsnął głową i westchnął.
– Bałem się, że z nim kręcisz, ale nie byłem pewien. Nie chciałem nic mówić na wypadek, gdybym się mylił. Nie chciałem cię obrazić. Zakładam, że nie wiedziałaś o jego żonie…
Czułam się brudna i wstrętna. Podeszłam do lady i usiadłam na hokerze naprzeciwko.
– Nie miałam pojęcia. A teraz czuję się okropnie. Chciałam jechać dalej, ale teraz marzę tylko o powrocie do domu.
Tripp od czwartku do niedzieli pracował jako barman. Był wysoki i chudy, miał krótkie brązowe włosy. Wyglądał trochę na chłoptasia z dobrego domu. Niełatwo było to wyjaśnić, ale coś w nim tutaj nie pasowało. Wydawał się równie obcy jak ja. Spędziliśmy wiele wieczorów, rozmawiając w trakcie zamykania baru. Nie wiedziałam zbyt wiele o Trippie, ale tutaj był moim kumplem.
– Powiedziałaś, że chcesz zobaczyć świat. Żyć – przypomniał mi moje słowa.
Wzruszyłam ramionami.
– Trochę mi przeszło.
Tripp ponownie spojrzał na drzwi, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon.
– Powiem ci coś. Nie wracaj od razu do domu. Daj sobie trochę czasu, żeby dojść do siebie, a potem znów ruszysz w trasę. Zatrzymaj się w małym miasteczku i wyluzuj.
Zabrzmiało to bardzo miło, ale nie byłam pewna, czy właśnie tego chcę.
– Zadzwonię do kuzyna. Ma znajomości w pewnej mieścinie na wybrzeżu, gdzie dorastałem. To dziura, ale naprawdę przyjemna. W ogóle nie przypomina Dallas. Mój kuzyn znajdzie ci pracę, a ty zdecydujesz, kiedy będziesz znów gotowa wyruszyć w drogę. On ma przyjaciół na wysokich stanowiskach – dodał, puszczając do mnie oko.
Zanim zdążyłam zaprotestować albo znaleźć jakiś wykręt, Tripp wystukiwał już numer telefonu kuzyna.
– Cześć, Jace… Tak, wiem, że minęło trochę czasu. Życie leci do przodu jak głupie. Nie, musisz przyjechać do Dallas i oderwać się od tej laski. Twoja mama mówiła, że tak się w niej zakochałeś, aż ci się rzuciło na mózg.
Tripp roześmiał się i widziałam w jego oczach radość. Kochał tego gościa, z którym rozmawiał. Wyglądało na to, że chyba też za nim tęsknił.
– Posłuchaj, potrzebuję przysługi. Mam przyjaciółkę. Przeżyła tu kilka nieprzyjemnych rzeczy i potrzebuje miejsca, do którego mogłaby uciec… Nie… Wiem przecież, że masz dziewczynę. Nie proszę, żeby mieszkała u ciebie, idioto. Może zatrzymać się w moim mieszkaniu. Nie zawadzi, żeby ktoś go dla odmiany użył. Po prostu porozmawiaj z Kerringtonem. Niech znajdzie jej jakąś robotę. Ona potrzebuje trochę odpoczynku… Tak. Jest. Na pewno będzie zadowolony… Doskonale. Dzięki, stary. Dogadam z nią szczegóły i zadzwonię za chwilę.
Tripp wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wsunął aparat z powrotem do kieszeni.
– Załatwione. Dostaniesz dobrze płatną pracę i możesz mieszkać w moim mieszkaniu za darmo. I tak planowałem wysłać tam kogoś, żeby sprawdził, czy wszystko w porządku. Będąc na miejscu, możesz się nim zająć. Bardzo byś mi tym pomogła. A najlepsze, że będziesz