Przypadkowe szczęście. Abbi Glines
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Przypadkowe szczęście - Abbi Glines страница 7
Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Nie chciałem się z nią żenić. Tylko mnie unieszczęśliwi. Miesiąc wcześniej w końcu się poddałem i znów się z nią przespałem. Pojawiła się w moim domu ubrana wyłącznie w króciutką czerwoną koszulkę nocną, opadła na kolana i zaczęła ssać mojego fiuta. Wypiłem dość whisky, żeby przelecieć ją tego wieczoru kilka razy. Problem polegał na tym, że udało mi się skończyć wyłącznie dlatego, że wyobrażałem sobie patrzące na mnie piękne niebieskie oczy Delli Sloane. Jęki rozkoszy Angeliny sprawiały, że mi opadał. Tak, ta dziewczyna potrafiła udawać. Nie lubiła seksu. Używała go tylko.
Dobrze znałem ten typ i w ogóle mnie nie interesował.
Nie byłem moim ojcem. Nie potrafiłem ożenić się dla pieniędzy i koneksji, a potem żyć z kobietą, której nie kochałem. Zawsze mnie wkurzało, że moim rodzicom ich popieprzony układ wydawał się zupełnie nie przeszkadzać. To robiło mi sieczkę z mózgu.
Nie umiałem określić, czy chcę zaangażować się w rodzinny biznes, w którym udział należał mi się zgodnie z prawem, skoro w zamian będę musiał ożenić się z tą kobietą i być jej wierny przez resztę życia. Pieprzyć to wszystko. Ojciec zawsze mnie kontrolował.
Ktoś zapukał do drzwi, więc zatrzymałem się i przestałem złorzeczyć w myślach. Złapałem pierścionek i wepchnąłem go do kieszeni. Nie chciałem, żeby ktoś o tym wiedział. I niech Bóg ma mnie w swojej opiece, jeśli to Angelina.
– Proszę! – krzyknąłem, siadając za biurkiem.
Jace, mój najlepszy kumpel od czasu szkoły z internatem, otworzył drzwi i wszedł do środka.
– Hej, myślałem, że dołączysz do nas na polu golfowym na rundkę dziś rano, ale nie przyszedłeś.
Musiałem z kimś pogadać, ale nie wiedziałem, czy jestem na to gotowy. Jace poradzi mi, żebym wyjechał z miasta i pozwolił im zająć się tą gównianą sytuacją. On sam buntował się przeciwko swojemu ojcu od lat. W zamian powiedziałem tylko:
– Byłem zajęty.
Jace skinął głową.
– Tak, domyśliłem się. – Podszedł i usiadł w fotelu naprzeciwko. – Chciałbym cię prosić o przysługę.
To mnie zaciekawiło, bo Jace rzadko mnie o coś prosił. Oparłem się o siedzenie i czekałem. Lepiej, żeby nie chodziło o to, bym puścił wcześniej do domu jego dziewczynę Bethy, która obsługiwała u mnie wózki z piwem. Wieczorami mieliśmy duży ruch i potrzebowałem jej.
– Zadzwonił do mnie Tripp – zaczął Jace. Tripp to jego kuzyn. Był od nas kilka lat starszy, ale spędziliśmy razem świetny rok w szkole z internatem. Nie widziałem go, odkąd pięć lat temu spakował rzeczy i opuścił miasto.
– Naprawdę? Co u niego? – spytałem z ciekawością. Zawsze lubiłem Trippa. Też nie chciał dostosować się do żądań rodziców, więc po prostu wyjechał. Nigdy nie oglądał się za siebie.
Jace wzruszył ramionami.
– Chyba dobrze. Wydawał się szczęśliwy. Mieszka teraz w Dallas. Muszę się tam wybrać, żeby się z nim spotkać. Nie przyjechał do Bostonu na święta z rodziną. Nie spodziewam się, żeby miał się tu pojawić w najbliższej przyszłości. Wujek Robert wciąż się na niego wścieka.
Robert Newark z pewnością nie był zadowolony ze swojego jedynego syna. Tripp miał odziedziczyć prestiżową kancelarię Newark&Newark w Destin na Florydzie. Jego dziadek stworzył tę firmę od podstaw. Ale Tripp nie chciał być prawnikiem. Pragnął podróżować po świecie.
– Tak czy inaczej, dzwonił w sprawie swojej przyjaciółki. Poszła do łóżka z ich szefem, a potem się dowiedziała, że koleś jest żonaty. Teraz musi wyjechać z miasta, żeby dojść do siebie i tak dalej. Zapytał, czy mógłby ją przysłać tutaj. Powiedział, że to świetna kelnerka, pracowita i punktualna. Mówił też, że jest bardzo ładna, więc faceci tutaj będą jej dawać dobre napiwki. Może zatrzymać się w jego mieszkaniu, bo ono i tak stoi puste, ale dziewczyna potrzebuje pracy.
Dobra kelnerka zawsze się przyda.
– Jasne. Po prostu przyślij ją do mnie, kiedy pojawi się w mieście. Damy jej służbowe ciuchy i wyślemy do roboty.
Jace wyglądał, jakby mu ulżyło.
– Dzięki. Ciężko mi było prosić, ale wyglądało na to, że Tripp się o nią martwi. Dzwonił do mnie dzisiaj już dwa razy, żeby o niej pogadać i upewnić się, czy przygotuję wszystko na jej przyjazd. Nie chciałem go rozczarować.
– Rozumiem. Mnie to nie przeszkadza. I powiedz Trippowi, żeby dzwonił do mnie następnym razem, kiedy będzie czegoś chciał. Z przyjemnością z nim pogadam.
Ledwie Jace zdążył zniknąć, drzwi biura otworzyły się ponownie i weszła Angelina. Odrzuciła długie blond włosy na ramię i uśmiechnęła się do mnie. To był wyćwiczony, uwodzicielski uśmiech. Nudził mnie. Wystawiła język i oblizała wargi, idąc powoli w stronę mojego biurka.
– Tęskniłam za tobą. Nie widziałam cię ani nie rozmawialiśmy od zeszłego tygodnia. Myślałam, że dobrze się bawiliśmy przy szesnastym dołku.
Tydzień temu zgodziłem się zabrać ją na ostatnią rundkę dnia. Wiedziałem, że dzięki temu zyskam trochę spokoju od ojca i zadowolę Angelinę. Nie spodziewałem się natomiast, że całą drogę będzie się o mnie ocierać i łapać mnie co chwila za fiuta. Kiedy po raz ostatni wsunęła mi rękę w spodenki i powiedziała, że chce się pieprzyć, pochyliłem ją i kazałem jej się złapać rękami za drzewo, po czym przeleciałem ją od tyłu. W ten sposób nie musiałem patrzeć na jej udawaną rozkosz. Robiła to wszystko, żebym się z nią ożenił. Jej tatusiek tego chciał, a ona wykonywała jego polecenia. Nic więcej.
Gdy już doszedłem, zakończyłem imprezę i od tamtej pory jej unikałem.
– Byłem zajęty – odparłem zimno.
Nie zrozumiała aluzji. Stanęła pomiędzy moimi kolanami, po czym pochyliła się nade mną, dając mi dokładny wgląd w swój dekolt. Nie miała zbyt dużego biustu. Czym ona próbuje mi machać przed nosem? Jak się z nią ożenię, każę jej zrobić sztuczne.
– Za dużo pracy, za mało zabawy – zagruchała, opadając na kolana i pocierając mojego niezainteresowanego kutasa.
– Pomogę ci się rozluźnić – obiecała i zaczęła rozpinać mi spodnie. Miałem wyrzuty sumienia, kiedy ostatnim razem pozwoliłem sprawom zajść tak daleko. Wykorzystywałem ją. Jasne, ona mnie też, ale to nie znaczyło, że muszę upaść tak nisko. To było złe. Nie chciałem jej. Jeśli bym się z nią ożenił, to tylko dlatego, że zostałem do tego