Niepokorna. Madelina Sheehan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepokorna - Madelina Sheehan страница 2
– Lubisz także Hendrixa, dziecinko?
Obróciłam się i stanęłam naprzeciw pary nóg odzianych w przetarte na kolanach dżinsy. Spojrzałam wyżej i aż szerzej otwarłam oczy z zachwytu. Był wysoki i opalony. Miał mocno umięśnione ręce i nogi, a w pasie był cieniutki. Miał szerokie czoło i mocną kwadratową szczękę. Ogoloną prawie na łyso głowę porastał tylko meszek jasnych włosów. Ramiona miał wytatuowane w różne skomplikowane smoki. Nigdy dotąd nie widziałam tak pięknego mężczyzny.
W moim świecie istniały trzy typy mężczyzn: słabi – to jest tacy, którzy dostawszy od życia kopniaka, uciekają i się chowają; po prostu mężczyźni – to jest tacy, którzy mają odwagę, ale czasami, gdy życie daje im klapsa, polegają na innych; i prawdziwi mężczyźni – to jest tacy, którzy nie skarżą się i nie płaczą, którzy nie tylko mają odwagę, ale i wspierają innych. Mężczyźni, którzy samodzielnie podejmują decyzje i ponoszą wszystkie tego konsekwencje oraz odpowiadają za swoje czyny i słowa. Mężczyźni, którzy, gdy życie skopie im tyłek, oddają mu kopniaka i idą dalej. Mężczyźni, którzy wiodą twarde życie i miewają nielekką śmierć.
Mężczyźni tacy jak mój ojciec i moi wujowie. Mężczyźni, których kochałam całym sercem.
Mężczyźni tacy jak Deuce.
– Lubię Hendrixa – odparłam. – Ale Janis rządzi. Prawie codziennie słucham piosenki Rose!
Uśmiechnął się szeroko, spoglądając na mnie, i dołeczki na jego policzkach przesłoniły mi cały świat.
– Podobasz mi się, dziecinko – powiedział, wciąż się uśmiechając. – Masz dobry gust, gdy chodzi o muzykę, i masz na nogach tenisówki zamiast tych cholernie głupich wysokich trampek, które wszyscy teraz noszą.
Podobałam mu się. Był to bez wątpienia najlepszy dzień w moim życiu.
– Nienawidzę wysokich trampek – powiedziałam, marszcząc nosek.
Przymrużył oko.
– Ja też.
Zaraz po powrocie do domu wyrzucę moje trampki.
Gdy przyszła moja kolej, wspięłam się na palce i wrzuciłam drobne do automatu. Bez pośpiechu studiowałam wybór przekąsek. W końcu zdecydowałam się na niewielką torebkę solonych orzeszków ziemnych. Ustępując miejsca, patrzyłam, jak piękny mężczyzna kupuje dwie paczki chipsów ziemniaczanych, trzy batoniki i ogromne ciastko z kawałeczkami czekolady.
– Jejku – powiedziałam. – Musisz być naprawdę głodny.
Roześmiał się.
– To nie dla mnie. – Obejrzał się i wskazał na kogoś w pokoju. – Dla mojego starego.
Chyłkiem zerknęłam na mojego ojca i na wujka Joe. Pochyleni ku sobie wciąż „zamieniali kilka słów”.
– Czy mogłabym go poznać? – spytałam.
Zaskoczony uniósł brwi.
– Hm, on jest ciut drażliwy.
Roześmiałam się. Wszyscy znani mi mężczyźni byli ciut drażliwi.
Wsunęłam rączkę w jego dłoń, gotowa na spotkanie z jego ojcem. Miał ciepłą i wygodną dłoń, jak moje łóżko, gdy przespałam w nim calutką noc.
Spojrzał w dół na nasze złączone dłonie. Minę miał nietęgą.
– Idziemy – powiedziałam, ciągnąc go za rękę.
Wzruszył ramionami i poprowadził mnie do pobliskiego stołu, przy którym siedział starszy mężczyzna z długą siwą brodą i ogoloną głową. Był skuty kajdankami tak samo jak mój ojciec.
Mój nowy przyjaciel puścił moją rękę i usiadł, a ja wgramoliłam się na krzesło obok niego.
– Cześć – powiedziałam radośnie.
– Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał starszy mężczyzna, zwracając się do syna.
– Ona lubi Janis – odparł.
– Lubisz Janis, dziecinko?
Skinęłam głową.
– I Steppenwolf, i Three Dog Night, i Rolling Stones, i Billie Holiday…
– Billie Holiday? – przerwał mi z niedowierzaniem.
Wsunęłam sobie do ust kilka orzeszków i skinęłam głową.
– Ona rządzi.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha i cała jego twarz zupełnie się zmieniła. Od razu się zorientowałam, że dawno temu ten drażliwy stary człowiek był równie piękny jak jego syn.
– Lubię Billie Holiday – powiedział szorstko.
– A ja lubię ciebie – powiedziałam spontanicznie, ponieważ zawsze jestem spontaniczna. – Chcesz trochę fistaszków?
– Jasne, dziecinko – odparł z uśmiechem. – Z miłą chęcią.
Wysypałam trochę orzeszków na jego dłoń, a on od razu wpakował je sobie do ust.
– Eva!
Podskoczyłam, słysząc głos wujka Joe. Szybkim krokiem zmierzał przez pokój w moją stronę. Gdy podszedł do stołu, wszyscy wyglądali na wkurzonych. I wujek Joe, i moi dwaj nowi przyjaciele.
– Masz już ostatnie życzenie? – złowrogo wyszeptał wujek Joe, zwracając się do starszego mężczyzny. – Jeźdźcy nie zadzierają z Demonami. I niech tak, kurwa, zostanie.
– Aha – powiedział stary, spoglądając na mnie. – Musisz być córunią Preachera. Dużo o tobie opowiada. Cholernie się tobą szczyci.
Dumnie skinęłam głową.
– Tak. Jestem córunią Preachera. A jak dorosnę, będę taka jak on. Będę miała motocykl Fat Boy, ale mój będzie lśniący. I chcę mieć różowy kask z czachami. I nie będę prezydentem klubu, tylko jego królową. Bo wyjdę za mąż za największego, najstraszliwszego motocyklistę na całym świecie, a on będzie mi na wszystko pozwalał, bo będzie mnie kochał do szaleństwa.
Wujek Joe wybuchnął śmiechem, a stary człowiek z rozbawieniem pokiwał głową. A piękny mężczyzna obrócił się i pochylił nade mną.
– Dopilnuję, by tak się stało – wyszeptał.
Milczałam.