Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty Moseley страница 17
Jęknęła.
– Znikaj, obrzydliwy podrywaczu, bo powiesz coś jeszcze i będziesz jutro jadł w samotności odgrzewane lasagne.
W podskokach dotarłem do samochodu. Pierwszy raz, od chwili, gdy ją poznałem, czułem, że mogę się w pełni odprężyć. Nie zdawałem sobie sprawy, w jakim napięciu żyłem przez cały tydzień. Nie mogłem się doczekać jutrzejszego wieczoru. W końcu zgodziła się ze mną spotkać, no, może nie do końca tak, jakbym chciał, bo uparła się na rolę przyjaciół. Miałem jednak cały wieczór, żeby ją urobić. Istniała szansa, że jutrzejszego wieczoru będzie moja. A jak już ją zaliczę, moje życie wróci do normy i będę mógł zajmować się wszystkim, jakby nic się nie stało. Westchnąłem pewny swego i pojechałem do domu z uśmiechem na ustach.
Rozdział szósty
Przez cały następny dzień nie mogłem przestać o niej myśleć. Wkurzało mnie jak diabli, że była taka gorąca i niedostępna. Zawsze chciałem tego, czego nie mogłem mieć.
Ponownie wróciłem myślami do Rosie i poczułem dziwne podniecenie i ucisk w okolicy żołądka. Wiedziałem, że tego wieczoru mieliśmy przyjacielskie spotkanie, to jasne, ale naprawdę miałem nadzieję, że zwalę ją z nóg i skłonię do zmiany zdania, zanim się rozstaniemy.
Poczyniłem wszystkie przygotowania. Zarezerwowałem stolik w całkiem ładnej i romantycznej knajpce. Kupiłem kwiaty i czekoladki ‒ byłem gotów pod każdym względem. Przed wyjściem potrzebowałem jedynie odzyskać swój urok, bo potem bez trudu mógłbym ją zbajerować i zaciągnąć do łóżka.
Cios w ramię sprawił, że się skrzywiłem i podniosłem wzrok na Russella. Myślałem o niej, zapominając, że jestem w połowie treningu. Miałem sparring z jednym z kumpli z drużyny. Potrząsnąłem głową, żeby oczyścić umysł, i zasłoniłem twarz rękami. Podbite oko nie zwiększyłoby moich szans uwiedzenia Rosie.
Kiedy jego ręka w rękawicy zaatakowała mnie ponownie, odskoczyłem i spojrzałem na niego z wyrzutem.
‒ Nie w twarz, facet, mam dziś randkę.
‒ A kiedy nie masz randki? ‒ droczył się ze mną, blokując mój kolejny cios.
Uśmiechnąłem się na te słowa.
‒ To prawda, ale na tej naprawdę mi zależy. Jest kompletnie odjazdowa. Żałuj, że jej nie widziałeś. Będzie z nią niezła zabawa. ‒ Puściłem do niego oko i roześmiałem się, widząc dezaprobatę na jego twarzy.
‒ Musisz się nauczyć szanować kobiety, Nate. Nigdy nie będziesz miał dziewczyny na stałe, jeśli będziesz widział w kobietach jedynie obiekt seksualny.
‒ Nie chcę dziewczyny na stałe. ‒ Kiedy wypowiedziałem te słowa, myślami ponownie wróciłem do Rosie, tego, jak razem wyglądaliśmy w lustrze i jak trzymała mnie za rękę, kiedy opowiadałem jej o najgorszym aspekcie mojej pracy. Z jakiegoś powodu to mi się podobało.
Russell westchnął, ściągnął rękawice treningowe i rzucił je na stertę w kącie.
‒ Niedługo dorośniesz. Nie mogę się doczekać widoku dziewczyny, która sprawi, że nasz beztroski podrywacz się ustatkuje. Czeka cię solidny szok, kiedy spotkasz dziewczynę, która zawróci ci w głowie. Nie będziesz wiedział, co cię walnęło. Oglądanie tego będzie cholernie zabawne.
Trzy godziny później zajechałem pod jej kamienicę. Wziąłem kwiaty i bombonierkę z siedzenia dla pasażera. Przy frontowych drzwiach nacisnąłem guzik domofonu.
‒ Tak? ‒ Jej głos zakłócały trzaski.
‒ To ja, słoneczko.
Rozległ się brzęczyk, usłyszałem, jak zamek się otwiera, pchnąłem drzwi, a potem praktycznie wbiegłem po schodach, tak bardzo chciałem znowu ją zobaczyć. Świadomy wysiłku, który mnie czekał, wystroiłem się w czarne spodnie od garnituru i niebieską koszulę z krótkimi rękawami.
Kiedy otworzyła drzwi, starałem się nie okazywać podniecenia, jednak Rosie wyglądała niesamowicie seksownie. Poczułem, że się ślinię, a mój ptaszek wykonał w spodniach taniec radości.
Miała na sobie koronkową czarną sukienkę bez rękawów, która przylegała we wszystkich odpowiednich miejscach i kończyła się w połowie ud. Dech mi zaparło. Teraz nie miałem ochoty iść gdziekolwiek. Marzyłem jedynie o ściągnięciu z niej tej pięknej sukienki, bo miałem przeczucie, że rzucona na podłogę będzie wyglądała jeszcze piękniej.
‒ Wyglądasz… przy tobie określenie łakomy kąsek nabiera nowego znaczenia ‒ powiedziałem, zanim pomyślałem. Omiatałem spojrzeniem jej postać, chciwie upajając się każdym centymetrem.
Nikły rumieniec pokrył jej policzki.
‒ Potrzebujesz jeszcze kilku minut, żeby dokończyć swojego fantazjowania, czy możemy już iść? ‒ zapytała, opierając się o framugę.
‒ Jestem gotów. Dokończę fantazjowania później, kiedy obojgu będzie nam to sprawiało przyjemność. ‒ Uśmiechnąłem się, bo przewróciła oczami.
‒ Naprawdę? Robisz wrażenie, jakbyś był zupełnie pewny, że to mi się spodoba. Nie przeceniaj swoich umiejętności, dobrze?
‒ Sama to ocenisz ‒ odpowiedziałem, puszczając do niej oko.
Odwróciła się i cofnęła do przedpokoju. Nie mogłem oderwać wzroku od jej pośladków. Wzięła torebkę z szafki, a ja w duchu pogratulowałem naturze stworzenia czegoś tak obłędnie cudnego. Nigdy w życiu nikogo bardziej nie pragnąłem. Była piękna.
‒ To gdzie idziemy? Nie ubrałam się zbyt elegancko? ‒ zapytała, spoglądając po sobie i nerwowo wygładzając sukienkę.
O, przeszła prosto do rzeczy!
‒ Jesteś stanowczo zbyt odstawiona. Idź do łazienki, zdejmij tę seksy kieckę, a wtedy będziemy znacznie bliżej tego, co zaplanowałem na dzisiejszy wieczór ‒ odpowiedziałem.
‒ Jezu, jesteś tu zaledwie od dwóch minut i już udało ci się sprawić, że żałuję mojej zgody na to spotkanie.
Ignorując jej komentarz, wysunąłem ręce zza pleców i podałem jej kwiaty i czekoladki.
Jej twarz złagodniała w jednej chwili. Zagryzła dolną wargę i spojrzała na mnie przez rzęsy. Nie byłem pewny, czy starała się, by wyglądać seksownie, czy było to naturalne.
‒ Przyniosłeś mi kwiaty? ‒ wyszeptała, wydając się jednocześnie wdzięczna i zaszokowana, kiedy uniosła je, żeby powąchać. Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się, dlaczego była mi wdzięczna za wiecheć tanich badyli. Czyżby tamten facet nie był dla niej miły?
Wzruszyłem ramionami.
‒ Powiedziałem ci przecież, że kwiaty masz jak w banku, jeśli