Pan Perfekcyjny. Jewel E. Ann
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pan Perfekcyjny - Jewel E. Ann страница 1
Dla wszystkich poszukujących drugiej szansy
OD AUTORKI
To nie jest historia o autyzmie. To opowieść o życiu, a w nim występują przecież dzieci z tym schorzeniem i rodzice stąpający po nieznanym gruncie, by zapewnić swoim pociechom przyszłość. Każde dziecko jest wyjątkowe. Każda podróż wymaga innej mapy. Oto jedna z nich. Postać Harrisona zainspirowały dzieci, które mam zaszczyt znać i kochać.
PROLOG
Heidi urodziła mi syna, po czym ją zabiłem. Zazdrościłem idiotom, potrafiącym uczyć się na błędach innych.
– Nie pij dziś. Chcę, żebyś zrobił mi kolejne dziecko – szepnęła żona, kładąc dłoń na moim udzie pod stołem, przy którym siedziało dwanaście bliskich nam osób. Heidi wybrała mój ulubiony steak house w Omaha i wyprawiła mi w tym szczególnym dniu imprezę. Nie miałem pojęcia, o co chodziło, póki wszyscy nie krzyknęli „niespodzianka”.
Ogromnie ją kochałem.
– A co dla solenizanta? – Ciemnowłosa kelnerka puściła do mnie oko, stając obok z notesikiem i długopisem.
– Whisky.
Heidi zmarszczyła brwi.
Wziąłem ją za rękę i położyłem sobie na wzwiedzionym członku.
– Nie będę miał żadnego problemu ze spełnieniem twojej prośby.
– Zobaczymy – odparła, choć brakowało w tym pewności siebie.
Rodzice przyjechali aż z Denver, by zrobić mi niespodziankę, ale to mój dwuletni synek Harrison skradł ich uwagę. Bawili się z nim na zmianę z mamą Heidi. Nie spodziewałem się zostać ojcem przed ukończeniem studiów, tak samo jak nie spodziewałem się poznać kobiety, bez której nie mogłem żyć w chwili, w której najbardziej jej potrzebowałem.
Była na stażu pielęgniarskim w szpitalu, do którego trafiłem po tym, jak uraz kolana zakończył moją futbolową karierę. Nazwałem ją aniołem. Heidi upierała się, że to przez leki, które mi podano.
– Monaghan stwierdził, że zostaniesz jego agentem, gdy zacznie grać zawodowo. – Tata spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
– Monaghan pieprzy trzy po trzy. Żadna drużyna przy zdrowych zmysłach nie weźmie tego pięknisia. Zostanie nauczycielem. Tak się dzieje, gdy jest się za wielką cipką, by dostać prawdziwą szansę w lidze.
Młody rozgrywający drużyny Cornhuskers uśmiechnął się do mnie z drugiej strony stołu. Obaj wiedzieliśmy, że zostanie zawodowcem, ale w swoje urodziny nie zamierzałem prawić mu komplementów.
– Wyrażaj się, Hopkins – ostrzegła Heidi.
Poruszyłem się na krześle, gdy zwróciła się do mnie po nazwisku. Zawsze oznaczało to karę – zadawaną w sypialni.
Kochałem tę dziewczynę jak szaleniec.
Wieczór upływał idealnie.
Kolacja, przyjaciele, rodzina, alkohol.
Żona przeszła samą siebie. Każdego dnia była perfekcyjna. Równie doskonale marudziła na temat mojego picia. Za każdym razem, gdy kelnerka stawiała przede mną kolejną szklankę, Heidi krzywiła się z dezaprobatą.
Ignorowałem to, żeby uniknąć kłótni. Przed śmiercią jej ojciec zbyt wiele pił i wyżywał się na rodzinie. Kiedy się poznaliśmy, sądziła, że w ogóle nie tykałem alkoholu. Wtedy była to prawda. Futbol był całym moim życiem. Traktowałem swoje ciało z należytym szacunkiem, ale po kontuzji prowadziłem egzystencję, nie wielbiąc już własnego ciała i pijąc okazjonalnie, by zagłuszyć ból po straconych marzeniach.
Heidi sądziła, że każdy, kto używał alkoholu, był agresywnym alkoholikiem. Postanowiłem pokazać jej, jak bardzo się myliła, by może pewnego dnia odpuściła trochę i sama napiła się przy wyjątkowych okazjach.
– Wszystkiego najlepszego, Flint. Troszcz się o moje cukiereczki – powiedziała moja teściowa Sandy, ściskając mnie jako ostatnia na odchodne.
– To znaczy: „Oddaj swojej żonie kluczyki do auta”. – Heidi szturchnęła mnie z uśmiechem, choć wiedziałem, że była poważna.
Sandy objęła moją twarz i popatrzyła mi w oczy.
– Chyba nic mu nie jest, kochanie. Nie jest taki jak twój ojciec, więc mu odpuść.
Posłałem żonie wymowne spojrzenie. Jej matka mnie uwielbiała. Byłem zupełnie inny niż jej mąż. Heidi nie podobało się to, że w oczach jej matki nie mogłem zrobić nic złego, ale ja to kochałem. Z pewnością siebie wiąże się niebezpieczna duma.
Kiedy Heidi zapięła Harrisona w foteliku, wyprostowała się i wyciągnęła rękę.
– Nic mi nie jest. – Otworzyłem drzwi po stronie kierowcy.
– Wcale nie. Dużo dziś wypiłeś.
– Dużo też ważę.
– Flint.
Wsiadłem za kierownicę.
– Nazwij mnie Hopkinsem, kochanie. Podoba mi się to, do czego to prowadzi.
– Mówię poważnie, Flint. Z tyłu jest nasze dziecko. – Stanęła przed drzwiami, bym nie mógł ich zamknąć.
– Chcę dostać od ciebie prezent urodzinowy, więc wsiadaj, byśmy mogli położyć Harrisona spać.
Skrzyżowała ręce na piersiach, kruczoczarne włosy rozsypały się na jej ramionach, a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie ostro.
– Nic mi nie jest.
Wzruszyła ramionami.
– Świetnie, ale nie bądź szowinistyczną świnią i pozwól mi prowadzić.
W oddali huknął grzmot, z nieba spadło kilka kropel deszczu.
– Zmokniesz.
Prychnęła i przeszła na drugą stronę samochodu.
– Uparty jak osioł – mamrotała pod nosem, zapinając pas.
– Wyrażaj się, mamusiu – powiedziałem i odpaliłem silnik.
– Dostaniesz specjalne miejsce w piekle, Flincie Hopkins, jeśli prowadząc po pijanemu, zabijesz nas lub kogoś innego.
Wrzuciłem bieg, położyłem dłoń na jej karku, po czym przysunąłem ją do siebie, trzymając stopę na hamulcu.
– Jesteś dla mnie wszystkim i nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy. Bardzo cię kocham.
– Jezu, Flint… – szepnęła. – Cuchniesz whisky. Błagam cię. Pozwól mi prowadzić.
Puściłem ją i ruszyłem. Choć kochałem swoją żonę, kochałem również być mężczyzną. A silny mężczyzna zna swoje granice i nie trzeba mu mówić do czego jest, a do czego nie jest zdolny.
Trzy dni później pochowałem żonę na cmentarzu znajdującym się dwie przecznice od naszego domu.