Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 2
Zobaczyłam go z piękną blondynką. Z nudów przyglądałam się im. Tańczyli przytuleni. No proszę, ja nie mogłam trzymać chłopaka za rękę, a on… On gładził jej włosy, ona dotykała jego karku. Wpatrzeni w siebie, świata poza sobą nie widzieli. Niezłe ciacho z Kamila pomyślałam, szkoda, że zajęty. Podzieliłam się swoją uwagą z Amandą. Usłyszałam, że i owszem jest zajęty, ale na pewno nie przez tę, z którą tańczy. Na moje nieme pytanie, nic więcej nie usłyszałam. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do oglądania tego, co się działo na parkiecie.
Dotarło do mnie, że do tej pory myślałam, że Kamil jest mój. Przyjaciel, dla którego najważniejsze są wygłupy i czas spędzany ze mną. Jednak on miał dwadzieścia jeden lat i dziewczyny interesowały go w inny sposób. Ja byłam spoko koleżanką, ale małolatą. Fakt, że dla niego niewyobrażalne było, żebym założyła krótką spódniczkę, która w dodatku nie była wcale taka krótka, mówił sam za siebie. To, co do tej pory było super, zaczęło przeszkadzać. Traktował mnie, jak swoją małą siostrzyczkę, nie widząc we mnie dziewczyny. Zresztą przy takim bóstwie które miał obok siebie, nie było co się dziwić. Blado musiałam wypadać w jego oczach.
Około pierwszej w nocy didżej puścił kawałek, o który wcześniej poprosiłyśmy z moimi przyjaciółkami. Z Amandą, Moniką, Kaśką i Anetą wyskoczyłyśmy na parkiet z naszym układem, który trenowałyśmy intensywnie przez ostatnie trzy tygodnie. Monika ułożyła choreografię, w której były wszystkie fajniejsze elementy tańca nowoczesnego. Figury były wpisane w dopracowany w każdym detalu układ taneczny. Byłyśmy z siebie zadowolone, bo wyszło nam bezbłędnie.
Chłopakom szczęki poopadały. Tak jak miałyśmy nadzieję zamiast tańczyć, oglądali nas, a właściwie pożerali wzrokiem, niektórzy nawet gwizdali z podziwem. Dziewczyny oglądały nas z zainteresowaniem, a ja z zadowoleniem zauważyłam, że Kamil nie odrywał ode mnie wzroku. Jak miło było wreszcie skupić na sobie jego uwagę. Gdy taniec się skończył dostałyśmy gromkie brawa. Dziewczyny podeszły do nas ze słowami uznania, a chłopaki otoczyli nas wianuszkiem i zaczęli z nami tańczyć. Było przyjemnie i wtedy zobaczyłam Kamila idącego w moją stronę chmurnego jak burza. Stanął przede mną i chłopakiem, z którym tańczyłam.
– Odbijany – warknął. Chłopak uciekł jak oparzony, a mnie na moment serce szybciej zabiło, ale Kamil nie chciał ze mną zatańczyć, tylko powiedział, że jedziemy do domu.
– Tak wcześnie? – zapytałam z niedowierzaniem.
– Bez gadania. – Wyglądało, że był zły.
– Co ja takiego zrobiłam? – spytałam obrażona.
– Nic – brzmiało mało przekonująco – ale i tak wracasz do domu.
– Nasz taniec ci się nie podobał? – dopytywałam bezskutecznie.
Nic się nie odezwał, to był koniec rozmowy. Siłą wepchnął mnie do samochodu. Łzy bezsilności popłynęły po moich policzkach. Odwróciłam głowę, byłam rozżalona i jednocześnie wściekła na niego za tak szybkie zakończenie zabawy. Przez całą podróż nie spojrzał nawet raz w moim kierunku. Trzeba jednak przyznać, że gdy dojechaliśmy otworzył dla mnie drzwi samochodu i odprowadził pod dom, a wtedy nie mogłam się powstrzymać, żeby nie spróbować. Zarzuciłam mu ręce na szyję, wspięłam się na palce i pocałowałam w policzek. Na moment przytrzymał mnie blisko siebie i spojrzał w taki sposób, że serce zabiło mi z nadzieją. Niestety za chwilę odsunął się ode mnie. Wyglądało, że był zszokowany moim zachowaniem i szybko bez słowa odszedł. Poczułam smutek i tęsknotę. On pewnie wrócił do swojej pani, pomyślałam z zazdrością.
Od tego czasu zmienił się mój stosunek do niego. Dopiero teraz dotarło do mnie, że od dawna byłam w nim zakochana, tylko nie umiałam wcześniej tego nazwać. Pragnęłam, żeby zobaczył we mnie piękną dziewczynę. Z utęsknieniem wyczekiwałam każdego spotkania, gestu, słowa, uśmiechu, który oznaczałby, że on też jest mną zainteresowany w taki sposób jak ja nim. Moje wysiłki spełzały na niczym. Był dla mnie miły i przyjacielski, ale nic poza tym. Ja nie poddawałam się przez te ani następne wakacje, ale on widział we mnie tylko młodszą koleżankę.
Gdy miałam siedemnaście lat, jadąc do Słopnic marzyłam, że Kamil dostrzeże mnie jako dziewczynę, a nie tylko młodszą koleżankę, o którą się troszczy. Moje serce było pełne tęsknoty i nadziei na coś wyjątkowego między nami. Na to, że się we mnie zakocha. Cóż za rozpacz, kiedy okazało się, że ma inną: śliczną, długonogą blondynkę. Jak z taką konkurować? Cóż za niesprawiedliwość. A on wciąż traktował mnie jak małą Natalię, która jest świetnym towarzyszem do pogadania. Coraz częściej nie miał też czasu…, bo Zuza, no i jakiś, ponoć pochłaniający jego czas, projekt. Po to niby wracał do Warszawy w trakcie wakacji. Akurat – jakoś nie dowierzałam jego tłumaczeniom. Po prostu mnie unikał.
Końcem złudnych marzeń, a co gorsza, naszej przyjaźni, miała być zabawa organizowana na pobliskiej polanie, nad jeziorem. Bardzo chciałam na nią pójść. Robiłam sobie nadzieję, na okazję do wzajemnego poznania się w nowy sposób. Były ognisko, muzyka, tańce, śpiewy, przytulanie, to ostatnie niestety nie dla mnie, a przynajmniej nie z tym, z którym chciałam. Wspominałam, że kiedyś mogłam się chociaż po przyjacielsku przytulać do niego, a teraz została tylko tęsknota za utraconą bliskością, wcześniej niedocenianą. Poszliśmy całą naszą paczką, on oczywiście z Zuzą.
Do mnie przylgnął Sebastian, który kupił dla mnie piwo i przysiadł się obok. Nie zwykłam pić alkoholu, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi spróbować. Na tę jedną chwilę, w mojej przestrzeni pojawił się, jakby znikąd, Kamil, jak zwykle czuwający nade mną, nad moim bezpieczeństwem.
– Ona nie pije. – To była tak autorytatywna wypowiedź, że aż drgnęłam.
Seba chyba się przestraszył, bo więcej nie proponował. Niestety to był jedyny raz, w którym Kamil był obok mnie, kiedy na mnie spojrzał. Przez resztę wieczoru zdawał się mnie w ogóle nie zauważać. Ważniejsza była blond piękność, mizdrząca się do niego przez cały czas. Czy on nie widzi mojej miłości? Czy jestem mu obojętna? Nie mogłam na to patrzeć, tak bardzo mnie to bolało. Sebastian za to nie odstępował mnie na krok. Był troskliwy, uczynny, przynosił napoje, prosił do tańca, mówił miłe słowa, lekko obejmował, rozśmieszał. Mnie zaś zjadała zielona bestia zazdrości, gdy patrzyłam na tego, którego chciałam widzieć obok siebie. Aby jakoś przejść przez te katusze, przytuliłam się w tańcu na moment do mojego partnera, marząc o Kamilu.
Sebastian zapewne dostrzegł, że słabo się bawiłam, bo zaproponował mi spacer. Zgodziłam się myśląc, że choć przez chwilę przestanę się wgapiać, w chłopaka, który najwidoczniej zapomniał o moim istnieniu. Gdy oddaliliśmy się na tyle, że zniknęły światła,