Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 5

Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka

Скачать книгу

zdania. – Większość podróżnych pojechała prywatnym transportem. Tych dwoje też pewnie ktoś zabierze. To jak będzie?

      Nie mogłam w to uwierzyć, po tych słowach podjechało rozklekotane auto i rzeczywiście zabrało grubszą panią i wstawionego jegomościa, zostawiając nas samych na przystanku.

      – Skąd wiesz, że po mnie nikt nie przyjedzie?

      – A przyjedzie?

      – Nie. – Smętnie to wyszło. – Mimo to poczekam.

      Nie poruszył się. Poczułam się wyczerpana, aż zachwiałam się na nogach. Znowu chciał mnie podtrzymać, ale tym razem złapałam równowagę i udało mi się odsunąć. Jego ręka zawisła w powietrzu. Zauważyłam zdziwienie na jego twarzy, ale nie zadał żadnego pytania, tylko powiedział:

      – Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobię. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś był mną tak przestraszony, jak ty teraz – na moment, jakby jakieś nieprzyjemne wspomnienie zburzyło jego spokój, ale kontynuował. – Chcę ci pomóc, pozwól mi na to.

      Pomimo, że przez lustrzanki nie widziałam jego oczu, byłam pewna, że wpatrywał się we mnie, co sprawiło, że na moment przestałam oddychać. O co mu chodziło? Dlaczego tak nalegał? Zachowywał się bardzo przyjacielsko. Byłam skołowana, ale nie miałam zamiaru zmienić decyzji, więc pokręciłam przecząco głową.

      – OK, poczekaj chwilę. – Wyminął mnie energicznym krokiem.

      Wyglądało, jakby podjął właśnie jakąś decyzję. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że w międzyczasie, gdy rozmawialiśmy, na przystanek przyszła kobieta z dwójką dzieci. Podszedł do niej i spytał jej dokąd jedzie, a ona mu odpowiedziała. Jej miejscowość docelowa była za Słopnicami. Zaoferował jej podwózkę i kobieta zgodziła się od razu. Nie do wiary! Czyli tak to jest, gdy nie ma się złych doświadczeń za sobą. Zaprowadził ją do samochodu. Dzieci radośnie pokrzykiwały, ciesząc się na jazdę fajnym samochodem.

      – Proszę zapiąć pasy, zaraz wracam – powiedział do kobiety i ruszył sprężystym krokiem z powrotem do mnie. – A teraz dasz się podwieźć?

      Chciało mi się śmiać. Tego na pewno się nie spodziewałam. Wcale nie byłam pewna, czy to jest dobry pomysł, ale tym gestem przekonał mnie do siebie. No i w razie czego nie byłam z nim sama.

      – Dobrze – powiedziałam z ociąganiem, na które w ogóle nie zwrócił uwagi.

      Moje bagaże zniknęły w bagażniku dosłownie w parę sekund po moim dobrze, jakby nic nie ważyły, a ja od razu poczułam, jakbym chciała się wycofać.

      – Chodź. – Przytrzymał mnie za ramię.

      Otworzył samochód, a ja wsiadłam do niego. W środku było przyjemnie. Klimatyzacja sprawiała, że zewnętrzny upał nie miał tu wstępu. Dzieciaki coś z zapałem opowiadały swojej mamie. Mężczyzna wsiadł za kierownicę i rzucił:

      – Zapnij pasy.

      Poczułam się jak w pułapce. Zmieniłam zdanie, niech sobie podwozi matkę z dziećmi, ja poczekam na autobus. Chciałam wysiąść i zaczęłam szukać jak otworzyć drzwi, nieskładnie tłumacząc, że jednak rezygnuję. On, ignorując moje zachowanie, pochylił się w moją stronę i otoczył mnie swoim ramieniem. Na moment przestałam oddychać, potem nie wiadomo dlaczego, poczułam się bezpieczna jak w domu. Jego oczy schowane za okularami patrzyły na mnie, odbierając możliwość działania, a wtedy sięgnął po pasy bezpieczeństwa i zapiął je. Odniosłam wrażenie, jakby chciał mnie pocałować i o zgrozo ja też tego chciałam. Nie znałam faceta, a takie myśli w głowie.

      – Dziękuję – wyszeptałam prawie bez tchu.

      – Nie ma za co – powiedział wpatrując się we mnie dłuższą chwilę. Potem odsunął się, poprawił czapeczkę, nieznacznie unosząc jej daszek i ruszyliśmy. Spojrzałam przez okno. – Powiesz mi swoje imię? – spytał, a ja wróciłam wzrokiem do środka samochodu.

      – Czy to ważne? – Czułam się głupio. Zamarzył mi się ten pocałunek i byłam pewna, że gdyby spróbował, nic bym nie zrobiła, poza poddaniem się mu. Ale to było tylko w mojej głowie.

      – Chciałbym wiedzieć jak ma na imię taka piękna dziewczyna. – Cóż za krąglutki komplement. Przyglądałam się jego profilowi. Pomimo czapki nasuniętej nisko i okularów zasłaniających oczy, niewątpliwie był bardzo przystojnym mężczyzną. – Więc? – powiedział ponaglająco, nawet nie spoglądając w moją stronę.

      Niedoczekanie, taki pewny siebie, a ja nie czułam się zbyt pewnie w takiej roli. Nie byłam przyzwyczajona do podobnych sytuacji. Mężczyźni raczej mnie nie interesowali, żaden poza Kamilem, przynajmniej do tej pory. Nie umiałam skorzystać z tak dogodnej okazji na flirtowanie z ideałem moich marzeń.

      – Wymyśl sobie – powiedziałam to na głos? Przepraszająco dodałam – poznaliśmy się na przystanku, więc nie ma co się spoufalać.

      – Spoufalać? – zdziwił się. – Chciałem tylko poznać twoje imię – po chwili dodał znacząco – przynajmniej na początek.

      Nie miałam nic do dodania. Czułam się skonsternowana, zmieszana i padnięta.

      – Po prostu będę ci wdzięczna… – tu wygrało zmęczenie i ziewnęłam – gdy dowieziesz mnie na miejsce – dokończyłam.

      – Długa podróż za tobą, dziewczyno bez imienia. – Podsumował moją reakcję.

      – Cała noc w pociągu, w którym nie zmrużyłam oka. Nie umiem spać w podróży.

      Lekko wygięty w uśmiechu kącik ust, był jedyną reakcją na moje słowa. Skupiony na drodze, pewną ręką prowadził samochód.

      – To, gdzie cię podwieźć?

      – Do Słopnic. – Udzieliłam mu odpowiedzi.

      – No to jedziemy. Zawiozę cię prosto pod dom. – Po tym stwierdzeniu uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na zadowolonego.

      Ukradkiem zerkałam na niego. Rozparty w fotelu, niesamowicie zadowolony, odprężony, spokojny, wyglądał doskonale. A ja czułam się bezpieczna i na miejscu. Cieszyłam się, że skorzystałam z jego zaproszenia. Odwróciłam wzrok od niego i przyglądałam się mijanemu krajobrazowi. Zaczęłam snuć domysły kim jest mój przystojny kierowca. Potem usadzona w miękkim siedzeniu samochodu, który mknął cichutko, patrzyłam na mijane drzewa i widoczne w oddali szczyty gór, i różne myśli krążyły po mojej głowie. Czułam się tak zmęczona i odprężona, że pomimo pokrzykiwania dzieci, zasnęłam.

      Poczułam jak ktoś delikatni całuje moje usta – nieziemska pieszczota. Uśmiechnęłam się przez sen i przeciągnęłam, a potem zanim otworzyłam oczy, gorączkowo zaczęłam zastanawiać się, gdzie jestem. Początkowo nieprzytomna rozejrzałam się, aby po chwili przypomnieć sobie co tutaj robię. Zobaczyłam swój wzrok w odbiciu okularów mężczyzny. Zatrzymał samochód obok zagajnika na wjeździe do wioski i przyglądał się mi. To niemożliwe, żeby

Скачать книгу