Dlaczego, mamo?. Daria Skiba
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dlaczego, mamo? - Daria Skiba страница 2
Babcia Krystiana próbowała mnie jeszcze zatrzymać, wołając za mną, ale bezskutecznie. Tym razem nie mogła mi pomóc. Jedyne jej słowo, które zrozumiałam, a które nieustannie brzęczało mi w myślach, to „dziecko”. Dziecko, dziecko, dziecko…
– Dlaczego?! – wykrzyczałam sama do siebie, gdy dobiegając do parku, padłam na kolana przy jednej z ławek.
Był mroźny dzień i choć wszystko przykryte było białym puchem, a parkowe alejki odróżnić można było tylko po tym, że leżący na nich śnieg był mocno ubity, nie zważałam na to. Mogłam zapaść się nawet pod białą pierzyną, sięgającą pasa, tak by nikt nie mógł mnie znaleźć. Nie widziałam dla siebie przyszłości ani odpowiedniego rozwiązania.
– Marlena? Co ty, do cholery, wyprawiasz? – nagle doszły mnie słowa wypowiedziane przez mężczyznę, którego tak bardzo pragnęłam usłyszeć. Marzyłam jedynie o tym, by zatopić się w jego ramionach, równie mocno, jak za pierwszym razem. – Marla, co jest?
Poczułam, jak jego silne ręce złapały mnie za ramiona i pociągnęły w górę. Ledwo trzymałam się na własnych nogach. Krystian nieznacznie odsunął się i zlustrował mnie od stóp do głów. Widziałam w jego oczach zażenowanie, gdy na mnie spoglądał. Musiałam wyglądać fatalnie. Do teraz nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się ze mną dzieje. Właściwie nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w parku. Spodnie praktycznie całkiem mi przemokły, więc trochę tam prawdopodobnie siedziałam. Wzrok Krystiana przeszył mnie na wskroś i wtedy dotarło też do mnie, że jest mi niezmiernie zimno. Powoli zaczynałam się trząść, choć nie do końca byłam pewna, czy to z powodu chłodu, czy emocji, które mną targały.
– Nic nie powiesz? – Krystian pierwszy się odezwał, a ja wciąż nie wiedziałam, jak zacząć tę rozmowę. Byłam pewna tylko tego, że jak najszybciej powinnam go uświadomić.
– Kochanie, nie wiem, jak ci to powiedzieć. Bo wiesz…
– Co wiem?
– Nie denerwuj się. Musimy porozmawiać.
– Świetnie się składa, bo też chcę z tobą porozmawiać. Ale może ty zacznij. – Krystian włożył rękawiczki, odgarnął śnieg ze stojącej tuż obok ławki i wskoczył na nią, siadając na jej oparciu. – Siadasz?
– Dzięki, postoję. Chcesz rozmawiać… tutaj? – Odwlekałam moment wyznania prawdy, który nieuchronnie oznaczał moją zgubę. Choć czy ten moment nie nastąpił już wcześniej?
– A dlaczego nie? Że niby jest ci nagle zimno? Przed chwilą tarzałaś się w śniegu. Kto wie, co byś robiła, gdybym przechodził tędy trochę później albo wcale – dodał po chwili.
– Szukałam cię.
– Pod ławką? Dobry żart.
– Byłam w twoim domu, ale cię nie zastałam.
– No, patrz… Jestem. Możesz w końcu wydusić z siebie, o co ci chodzi. Chcesz mnie zostawić, tak?
Jego twarz napięła się i nie mogłam z niej nic odczytać. Zero uczuć, brak jakichkolwiek emocji. Nie ułatwiał mi tego zadania ani trochę. Liczyłam na to, że gdy się spotkamy, przytuli mnie mocno, a ja wyszeptam mu na ucho najważniejsze słowa, jakie mógłby kiedykolwiek ode mnie usłyszeć.
– Krystian, kochanie, będziemy rodzicami – powiedziałam na jednym wydechu, po czym, przysięgam, przestałam oddychać.
Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, a ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ta rozmowa nie trwała pięć minut, a całe lata. Jakby czas stanął w miejscu w oczekiwaniu na reakcję mężczyzny mojego życia. Byłam przerażona, nie wiedząc, czy zaraz porwie mnie w swoje ramiona, czy urządzi trzecią wojnę światową. A on… po prostu milczał, co tylko potęgowało moje zdenerwowanie.
– Żartujesz? – To jedyne słowo, które usłyszałam od swojego partnera.
Nawet nie drgnął, wciąż siedząc na oparciu parkowej ławki.
– Nie, nie żartuję.
– Jesteś pewna? Robiłaś test?
– Trzy razy.
– I…?
– Jestem w ciąży, nie dociera?! Po pierwszym teście druga kreska była bladoróżowa, jednak już po trzecim jeszcze chwila, a zrobiłaby się bordowa! Krystian, jestem w ciąży, a ty będziesz ojcem.
– Bladoróżowa? Jaka kreska? Jesteś pewna, że kupiłaś odpowiedni test?
– Nie rób ze mnie idiotki! – nie wytrzymałam.
Po policzkach spływały mi pierwsze łzy. Nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Krystian był w to tak samo zaangażowany, jak ja. Sama sobie dziecka nie zrobiłam. Za kogo on mnie miał?
– Nie wierzę, nie nabierzesz mnie na taki numer. Zabezpieczaliśmy się! Przyznaj się, przyprawiłaś mi rogi?
Wkurzył się na poważnie. Zeskoczył z ławki i podszedł bardzo blisko mnie. Czubkiem nosa praktycznie dotykał mojego czoła, patrząc na mnie z taką nienawiścią, jakbym zrobiła mu coś złego.
– Co ty wygadujesz? Jesteś moim jedynym facetem, Krystian. Wiesz, że cię kocham i nigdy z nikim więcej nie spałam. Jesteś tylko ty!
– Wytłumacz mi więc, jak to jest możliwe, skoro się zabezpieczaliśmy.
– Żadne zabezpieczenie nie daje stuprocentowej pewności, że…
– Dziewczyno! Czy ty słyszysz własne słowa? Trzeba było o tym pomyśleć, zanim dałaś mi dupy! – Wykrzyczał mi te słowa prosto w oczy, po czym obszedł mnie i ruszył w kierunku swojego domu. – Mnie albo innemu.
– Zaczekaj! Dokąd idziesz?!
– Do domu, babcia na mnie czeka.
– Babcia?! A ja? Ja już się nie liczę? Będziemy mieli dziecko, czy ci się to podoba, czy nie!
Krystian odwrócił się i ponownie zbliżył, znów taksując mnie spojrzeniem, którego miałam nie zapomnieć do końca życia. Jeszcze wczoraj mówił mi, jak bardzo mnie kocha, a dziś w jego oczach widziałam tylko nienawiść. Jakby w jednej chwili chciał rozbić moje serce na tysiąc drobnych kawałków. Zresztą tak właśnie się czułam… Wykorzystana, oszukana i tak cholernie… brudna.
– Posłuchaj, ja też ci chciałem dzisiaj coś powiedzieć. Tak się składa, że z nami koniec. Nie kocham cię. A teraz wybacz, idę pomóc babci przygotować szarlotkę. Wieczorem ma wpaść Klaudia. – Wypowiadając ostatnie zdanie, szeroko się uśmiechnął.
Każde jego kolejne słowo bolało coraz mocniej. Koniec? Nie kocha mnie? Klaudia?
– O co tu, kurwa, chodzi?! – Nie