Dlaczego, mamo?. Daria Skiba

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dlaczego, mamo? - Daria Skiba страница 5

Dlaczego, mamo? - Daria Skiba

Скачать книгу

za kogoś odpowiedzialna, przerażała mnie, ale jednocześnie cieszyłam się, że będę miała blisko cząstkę siebie, moje maleństwo.

      Wzięłam kubek z gorącą herbatą. Siedziałam na łóżku po turecku, opierając się o ścianę, i wpatrywałam się w światło latarni znajdującej się tuż za moim oknem.

      Może to lepiej, że Krystian zostawił mnie właśnie teraz? Dopiero po jego ostatnich słowach zaczynałam odtwarzać w głowie różne wspomnienia. Obrazy nasuwały się jeden po drugim, a ja powoli uświadamiałam sobie, że związek z nim wcale nie był usłany różami. Myślałam, że mnie kochał, a tak naprawdę byłam tylko kolejnym celem do zaliczenia na jego bardzo długiej liście.

      Krystian był naprawdę świetnym facetem. Kiedyś. Wszystko się zmieniło po śmierci Samanty. Nie potrafiłam powiedzieć, dlaczego dokładnie tak się stało. Z całą pewnością ta sytuacja bardzo mocno się na nim odbiła. Było mi przykro, że moje dziecko będzie się wychowywało bez ojca, ale może to lepiej? Lepiej, żeby nie doświadczyło zła, którego wraz z siostrą byłyśmy świadkami we własnym domu.

      Kochałam tatę na swój sposób. Nie miałam z nim nigdy tak dobrych relacji, jak z mamą. Momentami nie miałam z nim w ogóle kontaktu. A może to raczej on odcinał się od świata, zamroczony alkoholem? Prawdą jednak było to, że przez niego było nam, a przede wszystkim mamie, bardzo ciężko. A my nie zawsze dostrzegałyśmy, jak bardzo ona się starała. A teraz jeszcze ja przyniosłam do domu tak „cudowne” wieści.

      – On mnie zostawił – powiedziałam, ciągle wpatrując się w okno, jakbym szukała w nim wsparcia i odpowiedzi na pytania, które w szybkim tempie kotłowały się w mojej głowie. – Stwierdził, że mnie nie kocha, a na dzisiejszy wieczór miał już plany z nową dziewczyną. Rozumiesz? Z nową dziewczyną! Dlaczego, mamo? Dlaczego?

      Łzy spływały już znacznie wolniej. Obfity strumień zaczęły zastępować pojedyncze słone krople. W końcu i łez musiało zabraknąć.

      – W czym ta cała Klaudia jest lepsza ode mnie?

      – Wiesz, kochanie, to nie tak, że ona jest lepsza od ciebie. Przede wszystkim to ty jesteś lepsza od Krystiana. Takimi ludźmi nie warto się przejmować. Wiem, że to bardzo boli, szczególnie w tym momencie, ale to minie, kochanie. Nie chcę ci mówić, że miałam rację, jeśli chodzi o tego chłopaka, ale on taki jest. Pamiętam ten czas, kiedy jego babcia wyciągnęła Krystiana i jego siostrę z domu dziecka. Adoptowała ich, żeby zapewnić im w miarę normalne dzieciństwo, a on od samego początku sprawiał jej same problemy. Kiedyś jeszcze z tym walczyła, a później jej wiek i kolejne tragiczne wydarzenia zrobiły swoje. Gdy ona już sobie odpuściła, wtedy on nagle stał się jej idealnym wnukiem, ale wszyscy widzieli, jaki był naprawdę. Teraz również ty to widzisz. Czy on wie o ciąży?

      – Powiedziałam mu dzisiaj. Krótko mówiąc, stwierdził, że to mój problem. – Teraz już naprawdę nie mogłam spojrzeć matce w oczy. Wyrzuty sumienia dosłownie mnie parzyły od środka.

      – Poradzimy sobie, skarbie, poradzimy. Teraz musisz dbać o siebie i maleństwo i dociągnąć szkołę do końca. Reszta się jakoś ułoży.

      Tego wieczoru jeszcze długo rozmawiałyśmy. Pod koniec nawet udało mi się kilka razy zaśmiać z żartów mamy. Zadzwoniłyśmy też do Kamili, żeby przekazać jej już bardziej radosne wieści. Wiedziałam, że czeka mnie przeprawa przez bardzo ostry życiowy zakręt. Było to możliwe tylko przy wsparciu mamy i siostry. Sama bym tego nie udźwignęła i prawdopodobnie chciałabym… raz na zawsze zakończyć to pasmo nieszczęść, jakie mnie spotkało.

      Na szczęście każdy z nas ma swojego anioła stróża. Moim była kobieta, która od siedemnastu lat prowadziła mnie za rękę przez życie. Podnosiła, gdy upadałam, i biegła za mną, gdy za daleko uciekłam. Zawsze była tuż obok, by we właściwym momencie wyciągnąć do mnie pomocną dłoń. Oby nigdy jej nie zabrakło blisko mnie, szczególnie w najważniejszych chwilach.

***

      Tygodnie mijały w zatrważającym tempie. W szkole na początku nie przyznałam się nikomu, że spodziewam się dziecka. Choć z pomocą mamy było mi znacznie łatwiej, nie potrafiłam jeszcze zakomunikować całemu światu, że za kilka miesięcy z przytupem wkroczę w dorosłość. Nosiłam pod sercem nowe życie, o które musiałam dbać bardziej niż o siebie.

      Krystian stale mnie unikał. Klaudię zostawił po kilku randkach i niemal natychmiast zaczął spotykać się z kolejną zdobyczą. Tym razem z rudą Beatką. Cóż, oby one wkrótce nie obwieściły mu tak radosnej nowiny, jak ja. Zranił mnie, ale starałam się nie rozklejać i skupić na konkretach. Miałam nadzieję na normalne alimenty, które z całą pewnością będzie musiał wypłacać mojemu dziecku. Bardzo chciałam uniknąć rozpraw sądowych, aby formalnie można było zatwierdzić konieczność ich wypłacania. Mogłam też spróbować porozmawiać z jego babcią, która od dawna go wychowywała, ale od kiedy jej wnuk stał się pełnoletni, straciła nad nim jakąkolwiek kontrolę. W chwili, gdy Krystian odwrócił się do mnie plecami, znienawidziłam go. Cała moja miłość do niego w jeden mroźny dzień przerodziła się w uczucie, które dodawało mi energii. Mówi się, że pomiędzy miłością a nienawiścią jest cienka granica, a on z całą pewnością ją przekroczył.

      To, co bardzo mnie zaskoczyło, to reakcja mojego ojca na wieść, że jestem w ciąży. Zawsze powtarzał, że to ja jestem jego małą córeczką, ale obawiałam się, że może wpaść w furię. Jednak on, kiedy się dowiedział o wszystkim, popłakał się ze wzruszenia. Od tego dnia nie tknął alkoholu. Byłam jednak sceptycznie nastawiona, bo zdarzały się przecież już wcześniej takie momenty i kończyło się to zawsze tak samo. Tym razem bardzo chciałam wierzyć, że może to być dla niego przełom.

      Pamiętam, jak Kamila obwieściła rodzicom, że spodziewa się dziecka. Mama zalała się wtedy łzami, ale tatę obeszło to tyle, co zeszłoroczny śnieg. Wzruszył tylko ramionami i jakby nigdy nic poszedł na spotkanie ze swoimi kumplami. Teraz jednak było inaczej. Zupełnie inaczej. I może właśnie to sprawi, że będzie lepiej? Modliłam się o to. Naprawdę szczerze zaczęłam się modlić.

***

      Tego dnia po szkole musiałam jeszcze podejść do cioci po jakiś tajny przepis na ciasto. Mama miała trochę oszczędności i choć teraz postanowiłyśmy zbierać wszelkie drobniaki na wyprawkę dla mojego maleństwa, to chciała uczcić swoje urodziny. Miała przylecieć Kamila z rodziną, zaprosiliśmy też ciotkę z wujkiem oraz najlepszą przyjaciółkę mamy, panią Gosię.

      Po szkole przeszłam się spacerkiem do cioci. Dzień był naprawdę piękny. Po zimie nie został już nawet ślad. Drzewa powoli zaczynały się zielenić. Wszystko budziło się do życia.

      Cała rozpromieniona weszłam do budynku, w którym mieszkali ciocia Aniela i wujek Zbyszek. Uwielbiałam ich. Nigdy nie doczekali się potomstwa. Ciocia była kilka razy w ciąży, ale za każdym razem kończyło się nieszczęściem. Na adopcję nigdy się nie zdecydowali. Mieli za to siebie i niesamowitą miłość, której każdy im zazdrościł.

      Ciocia Aniela otworzyła mi z wielkim uśmiechem na twarzy. Im również nic nie powiedzieliśmy o moim stanie błogosławionym, jednak byłam niemal pewna, że ona coś podejrzewała. Nigdy nie powiedziała wprost, zapewne czekając, aż sama jej to wyznam, jednak jej domysły nie pozostawiały złudzeń.

      Piłyśmy herbatę,

Скачать книгу