Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 21

Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach

Скачать книгу

nie odczuwałam najmniejszego zmęczenia.

      Nietrudno było zgadnąć, kto postawił na WIKTORA. MIKON, ALEXANDER i MARCJAN dopingowali go z całych sił. ANAKLET, ZEN i ARIEL byli za mną. Nie miałam pojęcia, na kogo postawił Mistrz, ponieważ nie kibicował nikomu.

      Po czterdziestu minutach dostrzegłam, że WIKTOR zaczął opadać z sił. Nie poddawał się jeszcze, ale to już była moim zdaniem kwestia trzech, czterech minut. Upłynęło dokładnie czterdzieści cztery minuty, gdy dał wreszcie za wygraną. Padł na podłogę i leżał jak martwy. Pobiegłam jeszcze jedną minutę, jak to się mówi: dla równego rachunku, i zeszłam spokojnie z bieżni.

      ZEN aż podskakiwał z radości, ARIEL i ANAKLET mieli bardzo zadowolone miny. Surową twarz ANAKLETA rozświetlał wesoły uśmiech. Rozochocony ZEN podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek.

      – Po prostu jesteś genialna – zawołał. Odsunęłam się odruchowo. Nie byłam przyzwyczajona do poufałości ze strony obcych mężczyzn i tego nie tolerowałam. W normalnych warunkach, za coś takiego każdy delikwent dostałby ostrą nauczkę, którą długo by pamiętał. Teraz sytuacja była inna. Raz, że będąc więźniem, nie mogłam nic zrobić, dwa – nie pocałował mnie z premedytacją, a jedynie w euforii po zwycięstwie. Przesunęłam się jednak zdecydowanie w stronę Mistrza, jakbym chciała, by mnie bronił przed takim zachowaniem.

      WIKTOR powoli podniósł się z podłogi.

      – Ale mnie kobieto wymęczyłaś – zajęczał. – Co ty, jesteś jakimś cyborgiem? – zapytał z niedowierzaniem.

      – Tak – odpowiedziałam wesoło. Rozśmieszył mnie swoim pytaniem.. – Z tytanowym szkieletem.

      – Powiedz, jak to robisz, że masz taką kondycję? – dopytywał.

      – Bardzo dużo biegam. Zawsze jak człowiek. Ćwiczę i biegam, nie używając mocy. W jednym z miejsc, w których mieszam, mam wspaniałe góry z trasami idealnymi do moich potrzeb.

      – Bardzo ciekawe rzeczy mówisz, KALO – usłyszałam głos, od którego przeszły mnie ciarki. – Może powiesz nam, w ilu to miejscach mieszkasz? A może tego też nam nie możesz powiedzieć? – zapytał ironicznie.

      Spojrzałam na niego zamyślona. Oceniałam na szybko, czy mogę mu to wyjawić. W sumie, gdyby chciał, mógłby dowiedzieć się, gdzie przebywam, na przykład od XAWIERA.

      – W trzech – odpowiedziałam. – Mieszkam w trzech miejscach, Panie.

      – A dokładniej? – Przyglądał mi się uważnie.

      – W Paryżu, w Grecji i w Polsce.

      Mistrz uniósł brwi zdziwiony.

      – Często się przenosicie – skomentował. – Takie niespokojne dusze. Pierwsze słyszę, żeby ktoś z naszej Rasy mieszkał w tylu miejscach. Twój Stwórca, to ktoś dziwny, skoro tak cię przenosi.

      Wszyscy przysłuchiwali się nam z wielką uwagą. Nikt nie zaczął ćwiczyć.

      – Mieszkam sama i sama się przenoszę – odpowiedziałam, wywołując ogólną konsternację.

      – No, no! Robi się coraz ciekawiej – odezwał się Mistrz. – Powiedz nam, dlaczego nie mieszkasz ze Stwórcą?

      – Czasami z nim mieszkam. Ale on przez większość czasu jest zajęty swoją pasją i nie chcę mu przeszkadzać. Jest naukowcem i ciągle z czymś eksperymentuje – wyjaśniłam na razie spokojnie. – Nie chcę być niegrzeczna, Panie, ale czuję się, jak na przesłuchaniu. Może teraz ja mogłabym zadać kilka pytań.

      Spojrzał na mnie zaskoczony. Zapewne stwierdził, że jestem bezczelna, ale ciekawość chyba zwyciężyła.

      – Słucham – burknął mało zachęcająco.

      – Na kogo, Panie, dzisiaj stawiałeś?

      – Na ciebie – prychnął.

      – Dlaczego?

      – Ponieważ uważam, że jesteś niebezpieczna – powiedział twardo. – Tak, jak wcześniej mówiłem, nie wiadomo, co skrywasz, ale czuję, że to coś groźnego. Skoro potrafisz blokować się tak mocno, założyłem, że i fizycznie jesteś bardzo silna. Jak widać – nie myliłem się.

      – Widzę, Panie, że nie jestem w stanie zdobyć ani odrobiny twojego zaufania. Wszystko, co robię, tłumaczysz przeciwko mnie – mówiłam rozgoryczona. – To niesprawiedliwe!

      – Zaufanie to ja mogę mieć do kogoś, kto nie ma tajemnic – powiedział ostro. Nadal opierał się luzacko o ścianę, ale minę miał poważną.

      – A jeśli powiedziałabym ci, Panie, że mam z Królem ważny układ, czy byłbyś w stanie w to uwierzyć? – zapytałam.

      – Raczej… nie – odpowiedział już nie tak surowo. – A jeśli uwierzę, to co?

      – Wtedy mogłabym powiedzieć ci kilka rzeczy, ale po warunkiem, że przysiągłbyś na swój honor nikomu tego nie zdradzić.

      – Nie ma takiej możliwości! – zdenerwował się. – Żadnych tajemnic. Naszą podstawową zasadą jest całkowite zaufanie i nigdy tego nie zmienimy. Czyżbyś chciała nas skłócić i rozbić układ, który funkcjonuje od setek lat?!

      – W żadnym razie – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu szukam rozwiązania tej sytuacji, lecz nadal jesteśmy w punkcie wyjścia. Ty nie możesz mi zaufać, Panie, ja nie mogę zaufać tobie. Impas!

      – Mam rozumieć, że nadal odmawiasz odczytu i wszelkich wyjaśnień.

      – Tak – odparłam zdecydowanie.

      Był zły, ale powstrzymał się od szorstkich słów. Widziałam, że myśli intensywnie. Przez chwilę miałam nadzieję, że ulegnie moim sugestiom chociaż w minimalnym stopniu. On jednak oderwał się od ściany i rzucił Wojownikom:

      – Przyszliśmy tu ćwiczyć, to ćwiczmy, żeby później nie wstydzić się, gdy pokonuje nas kobieta.

      Wojownicy przez cały czas przysłuchiwali się uważnie naszej rozmowie i teraz mieli dziwne miny. Wyglądało, że muszą przemyśleć to, co usłyszeli. Nie odzywając się do siebie, poszli w ślady Mistrza i zaczęli ćwiczyć. Zapadło krępujące milczenie. Stałam w bezruchu, czując się trochę jak outsider w ich – podlegającym surowym zasadom – świecie. Na szczęście, po chwili, któryś z nich puścił muzykę, napięcie trochę opadło i zrobiło się przyjemniej. Wcześniejsza cisza była okropna.

      Nie mając wyboru przyłączyłam się do nich. Nie chciałam, żeby Mistrz wpadł na pomysł odesłania mnie do celi. Chcąc przegonić chwilowe przygnębienie, dałam sobie porządny wycisk. Reszta też dzisiaj nie próżnowała. Kiedy skończyliśmy, dochodziła trzecia. Po takiej dawce ruchu odzyskałam na szczęście swoje optymistyczne spojrzenie na świat.

      Rozkosznie zmęczona, miałam ochotę usiąść w bibliotece, w wygodnym fotelu i trochę poleniuchować. Poszukałam wzrokiem Mistrza. Schodził właśnie z bieżni. Starałam się nie patrzeć na niego wcześniej, ponieważ w momencie, gdy tylko przez chwilę spoglądałam

Скачать книгу