Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 19

Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach

Скачать книгу

Dzisiaj miałam więcej czasu, by mu się dokładnie przyjrzeć. Było bardzo duże. Na środku stała masywna, drewniana ława, otoczona dziewięcioma fotelami. W prawym rogu zobaczyłam malutki stolik, przy którym stały jeszcze dwa fotele. Natomiast wszystkie ściany zajmowały olbrzymie regały z książkami, za wyjątkiem jeszcze jednych drzwi, znajdujących się na ścianie na wprost wejścia. Zaciekawiło mnie, co też znajduje się za nimi. Skupiłam się jednak na książkach, były przecież od zawsze moją pasją. Rozglądałam się więc z radością, widząc tak imponujący księgozbiór. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec niezwykle wartościowe egzemplarze.

      Zanim rozpoczęłam zwiedzanie, z korytarza dobiegły mnie głosy pozostałych Wojowników. Po chwili weszli do środka.

      – Chcesz, to oprowadzę cię i powiem, co znajdziesz na kolejnych regałach – powiedział szybko ZEN, nie chcąc zapewne, by ktoś go uprzedził.

      Skinęłam głową zadowolona i ruszyłam za nim do pierwszego, sięgającego sufitu mebla.

      – Tutaj są encyklopedie, słowniki, leksykony oraz książki opisujące dzieje rożnych państw i narodów. Są tu mity z całego świata, o wampirach też nie brakuje. – Zaśmiał się, przechodząc dalej. – Następne trzy regały to „antykwariat”. Pełno tu bardzo starych ksiąg. Mistrz nie pozwala ich ruszać bez jego zgody.

      Podeszłam bliżej, z zachwytem przyglądając się temu wspaniałemu zbiorowi. Zauroczona dostrzegłam unikatowe, wykonane ręcznie egzemplarze.

      – Najprawdopodobniej nie uda mi się obejrzeć żadnego z nich – pomyślałam. – Mistrz zapewne nie zgodzi się, by „zdrajczyni” dotykała jego skarbów.

      – Chodź dalej – zawołał mnie ZEN, który stał już przy następnym regale. Chociaż nie miałam ochoty odejść od tych cudeniek, chłonąc każdy najmniejszy szczegół przez grube szyby, broniące dostępu intruzom, kurzowi i wilgoci, szybko podeszłam do niego. Nie wyglądał na zbyt cierpliwego. – Tutaj są książki o sztuce, malarstwie, przyrodzie, zwierzętach, kosmosie i o wszystkim, co ciekawe na naszej planecie – objaśniał mi, gestykulując przy tym z werwą.

      Ledwie zdołałam popatrzeć, a już ciągnął mnie dalej. Minęliśmy właśnie drzwi, które mnie wcześniej zaintrygowały.

      – Czy za tymi drzwiami też są książki? – zapytałam.

      – Nie. Mamy tu odjazdową salę audio i kinową. Wprawdzie, jak przystało na nowoczesną Rasę, wszyscy mamy telewizory w pokojach – zakpił. – Ale tutaj jest taki sprzęt, że każdy woli oglądać filmy w tym pokoju. ARTUR ma kompletnego świra na punkcie najnowocześniejszej aparatury. Efekty są niesamowite. – Był autentycznie zafascynowany. – Może którejś nocy będziesz chciała coś z nami obejrzeć? Zaznaczam, że to same filmy „dla facetów”. Tylko nie pomyśl czasem, że pornosy.

      – Mogę obejrzeć dobry film „dla facetów” – zgodziłam się. – Oczywiście, oprócz pornosa.

      – OK. – ZEN wydawał się bardzo zadowolony. – A teraz następne regały. Tutaj masz wszystko, co chcesz: sensacja, horror, fantastyka, kryminał, powieści historyczne, obyczaje. Ale babskich romansideł tutaj nie znajdziesz – zaznaczył. – Wybieraj, co chcesz, bo niedługo będę cię musiał odstawić do celi.

      Ciężko było mi się zdecydować, ale w końcu wybrałam kryminał – moją ulubioną Agathę Christie. Mieli tu chyba wszystkie jej powieści. Ktoś najwyraźniej też był jej fanem.

      Gdy już wyciągnęłam książkę z półki, odwróciłam się w stronę Wojowników. Rozsiedli się wygodnie w olbrzymich fotelach. Nadal nie było między nimi Mistrza i ALEKSANDRA. Zapewne jeszcze odpoczywali po wyprawie. A ja tęskniłam za widokiem faceta, który skradł moje serce i to w mgnieniu oka! Czułam się, jakby mieszkały we mnie dwie różne istoty. Jedna rozsądna i ostrożna, a druga kompletnie szajbnięta na punkcie tego samca. Miałam coraz mniejsze wątpliwości, która z nich była górą. Aż kręciło mnie w dołku ze zniecierpliwienia, że wciąż go nie ma. Zły czy nie, naburmuszony czy uśmiechnięty, byleby tylko zjawił się wreszcie. – Dobrze, że to dzieje się w mojej wyobraźni – pomyślałam trochę roztrzęsiona wewnętrznymi rozterkami. Nie mogłam pozwolić, by ktoś dostrzegł moje rozdarcie, więc skupiłam swoją uwagę na tym, co dzieje się wokół mnie. Zauważyłam, że ANAKLET i WIKTOR siedzą z założonymi słuchawkami, słuchając muzyki. Inni dyskutowali ze sobą, ciągle jednak zerkając w moim kierunku. Udając, że przeglądam książkę, obserwowałam ich dyskretnie. Zdecydowanie byłam obiektem ich zainteresowania. Gdy na chwilę podniosłam oczy, spoglądając na nich, ZEN kiwnął na mnie przyzywająco.

      – Usiądź z nami na trochę. Mamy jeszcze dwadzieścia minut do spotkania.

      Podeszłam i usadowiłam się w jednym z wolnych foteli.

      Uwaga wszystkich skupiła się na mojej osobie. Wpatrywali się we mnie bez słowa. Poczułam się trochę dziwnie, jakbym im przeszkadzała.

      – Dlaczego przestaliście rozmawiać? – zapytałam. – Czyżbym wam przeszkadzała? Jeśli tak, to lepiej będzie, jak pójdę do celi.

      – Nie przeszkadzasz! W żadnym wypadku! – odezwał się chór głosów.

      – Pierwszy raz siedzi tu z nami kobieta, więc jest to dla nas zarazem i ciekawe, i dziwne wydarzenie – odezwał się ZEN, a reszta pokiwała głowami, potwierdzając jego słowa. – Może opowiesz nam coś o sobie?

      – Nie chciałabym, abyście to źle zrozumieli, ale naprawdę niewiele mogę powiedzieć o sobie – uprzedziłam ich. – Na razie nie mogę – dodałam.

      – Tak zupełnie nic? – zapytał MIKON. – Ani kiedy się urodziłaś, ani gdzie? Kiedy przeszłaś przemianę, kto jest twoim Stwórcą? To są informacje, których nie ma sensu ukrywać.

      – Urodziłam się w 1690 roku w Polsce – odpowiedziałam po krótkim zastanowieniu. – Moja przemiana odbyła się, kiedy skończyłam 18 lat, w 1708 roku. Niestety nie mogę powiedzieć, kto jest moim Stwórcą.

      – Dlaczego? – Nie dawał za wygraną.

      – Ponieważ mi tego zabronił – oświadczyłam.

      – To bardzo dziwne, co mówisz. Przecież nie ma możliwości, aby Król nie wiedział, kto cię stworzył. To jest niezgodne z naszymi zasadami! – MIKON rzucił to ostrym tonem.

      – Król wie, kim jest mój Stwórca. Ale tylko on. Nie złośćcie się na mnie – poprosiłam. Bardzo nie chciałam, aby się do mnie zniechęcili. – Chwilowo tak musi pozostać. Jeśli tylko będę wam mogła cokolwiek powiedzieć, dowiecie się natychmiast. Mogę wam przysiąc, że nie robię nic złego. Jeśli mi uwierzycie, będę bardzo szczęśliwa. – Starałam się wyglądać jak najwiarygodniej. – Zdaję sobie sprawę, że nie macie żadnych powodów, by mi ufać, a wręcz przeciwnie. Proszę was jednak o odrobinę cierpliwości. Może w niedługim czasie sytuacja się zmieni.

      Wiedziałam, że są trochę źli, na szczęście ciekawość przewyższała złość. Teraz jeszcze bardziej ich intrygowałam.

      – Jeśli urodziłaś się w Polsce, to skąd wzięłaś się w Paryżu i jak poznałaś Króla? – tym razem dociekał ZEN.

      – W 1944 roku mój Stwórca poprosił Króla o opiekę nade

Скачать книгу