Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 4

Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach

Скачать книгу

sali, nie nakładając osłony. Była dość daleko od prywatnych komnat królewskich. W tej części panowała kompletna cisza. Dopiero, kiedy weszłam do części oficjalnej, usłyszałam poruszającą się gdzieś w pobliżu służbę. Na razie jednak nikogo nie było w zasięgu wzroku. Powoli zbliżałam się do celu, gdy nagle usłyszałam w głowie głos Króla.

      – KALO, strzeż IZABEL! Zostaliśmy zaatakowani! Nie pozwól, żeby coś jej się stało!

      Przerwał połączenie. Musiało być ciężko, skoro nie zdołał mi nic więcej powiedzieć. Natychmiast stworzyłam osłonę i przeniosłam się do środka tego olbrzymiego pomieszczenia, służącego do oficjalnych spotkań. Wiedziałam, gdzie jest bezpieczne miejsce: w prawym rogu tuż za dużą rzeźbą. Właśnie za nią się ukryłam. Miałam tu doskonały punkt obserwacyjny.

      W sali panował straszliwy chaos. Król, lekko przyciśnięty do ściany, chroniony był przez trzech Wojowników, którzy blokowali wszystkie kule mocy, lecące w ich kierunku. Trochę dalej spostrzegłam Straż i XAWIERA. Także i oni blokowali napływającą w ich kierunku moc. Gdy przyjrzałam się reszcie, zauważyłam, że tylko część atakuje Króla i Straż. Kilku schowało się z tyłu pomieszczenia, za krzesłami, nie uczestnicząc w walce. Natomiast reszta, zdezorientowana, nie wiedząc, kto ich atakuje, wyrzucała kule mocy na oślep.

      Wrzaski walczących i hałas przewracanych mebli były nie do wytrzymania. Szybko rozdzieliłam swoją kulę mocy i wysłałam w kierunku trzech napastników, najzajadlej atakujących Króla i Wojowników. Padli na plecy, nie dając znaku życia. Nie interesowało mnie to teraz wcale. – Jeśli nie żyją, tym lepiej – pomyślałam.

      Po chwili zlokalizowałam następnych dwóch, którzy atakowali Strażników. Za sekundę oni również leżeli bez ruchu. W tym samym momencie dwóm atakującym udało się pokonać Strażnika blokującego drzwi. Rzucili się do ucieczki. Kątem oka zauważyłam, że XAWIER wybiegł za nimi.

      – KALO! – usłyszałam w głowie. – Wiem, że tu jesteś! Dlaczego nie pilnujesz IZABEL?!

      – IZABEL jest bezpieczna. To tobie, Panie, grozi niebezpieczeństwo – odpowiedziałam.

      – Dziękuję za pomoc! Zauważyłem, jak załatwiłaś tych pięciu. Tylko twoje kule mocy mają taką siłę. Ale teraz znikaj już stąd, zanim ktoś się zorientuje. Damy sobie radę. No już, znikaj natychmiast! – Rozkazał.

      – Już mnie nie ma, mój Panie – odpowiedziałam. I tak musiałam wynieść się stąd. Moja osłona wystarczyłaby mi jeszcze tylko na dwie minuty. Zresztą, walka była już słabsza. Większość agresorów wyczerpała w dużym stopniu swoją moc. Teraz raczej się bronili, niż atakowali. Zauważyłam, że coraz więcej osobników rezygnowało z walki, kładąc się na ziemię i krzyżując ręce na karku.

      Tak, starcie zbliżało się już do końca. Mogłam spokojnie ewakuować się z tego miejsca.

      ROZDZIAŁ 2

      Kiedy zmaterializowałam się pod drzwiami apartamentu Króla, odetchnęłam z ulgą. Nikomu ważnemu nic się nie stało. Ani Królowi, ani Straży, ani Wojownikom. Nawet XAWIER nie został ranny. Walka na szczęście nie rozprzestrzeniła się poza salę główną. Służba nie była niczym zagrożona. Spokojnie mogłam się zająć IZABEL. Zdjęłam blokadę i wślizgnęłam się szybko do środka, po czym ponownie starannie zablokowałam drzwi.

      Moja przyjaciółka, niczego nieświadoma, spojrzała na mnie zaciekawiona.

      – No i jak tam obrady? – zapytała. – Udało ci się czegoś dowiedzieć, KALO? Kiedy wreszcie skończą? Mam nadzieję, że twoje obawy się nie potwierdziły?

      – Potwierdziły się, IZI, niestety. Zostaliśmy zaatakowani. – Nie było powodu trzymać tego w tajemnicy. I tak by się dowiedziała. – Tylko spokojnie – zawołałam, widząc jej przerażenie. – Wszystko jest pod kontrolą. Królowi nic się nie stało. Gdy opuszczałam salę, zamachowcy byli pokonani.

      Przerażenie znikło z jej twarzy, jednak nadal siedziała wystraszona, wpatrując się we mnie intensywnie. Po chwili podeszła i przytuliła się do mnie mocno, jak małe dziecko, szukające schronienia u matki.

      – KALO, jak zwykle miałaś rację. Nie powinno się lekceważyć twoich przeczuć. – Drżała lekko, więc pogłaskałam ją uspokajająco po włosach. – Co się teraz wydarzy? W każdej chwili mogą znów zaatakować – dodała.

      – IZI, kochanie, nie bój się. Myślę, że teraz przez dłuższy czas będzie spokój. Nasz wróg wykorzystał zjazd i zaatakował wszystkimi siłami. Użył do tego najsilniejszych osobników po Starszyźnie. Na szczęście byliśmy przygotowani, a on poniósł klęskę. Reszta jest zbyt słaba, by mogła nam zagrozić – pocieszałam ją.

      – Więc Starszych nie było między walczącymi?

      – Ani Starszych, ani Namiestników. Domyślam się, że atak nastąpił po ich wyjściu. Wszystkiego dowiemy się od Króla. Mam nadzieję, że zaraz się ze mną skontaktuje.

      Odsunęła się trochę ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy.

      – KALO, nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Królowi coś się stało. Tak bardzo go kocham – wyznała.

      – On ciebie też. Gdy tylko się zorientował, że jestem w sali, zapytał o ciebie. Chciał wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.

      – Naprawdę? – W jej oczach pojawiły się łzy. – Myślisz, że mógłby mnie pokochać, chociaż trochę? Wiem, że nie mam szans, by obdarzył mnie takim uczuciem jak ciebie, ale bardzo pragnęłabym, żeby pokochał mnie choć odrobinę.

      – IZI, ty głuptasie! On już od dawna cię kocha! Wierz mi, pogodził się z tym, że nie możemy być parą. Jest bardzo mądrą istotą i dobrze rozumie, że lepiej być moim najlepszym przyjacielem i bratem niż stracić ze mną kontakt całkowicie. Uwielbiam go i kocham, właśnie jak brata. Przecież płynie w nas ta sama krew. – Wytarłam łzy płynące jej po policzkach. – Poza tym to, że darzy mnie uczuciem, nie oznacza, że nie może oddać serca tobie. Znam go, IZI, bardzo dobrze i wiem, co czuje.

      – Dziękuję ci za te słowa. Wiesz, że mam do ciebie całkowite zaufanie. – Spojrzała trochę pewniejszym wzrokiem.

      – Wiem, kochanie. – Głaskałam jej piękne włosy blond.

      Była jedyną kobietą, która znała moje sekrety. Prawdziwą przyjaciółką.

      Przypomniałam sobie, jak walczyłam o nią z ojcem. Nie zgadzał się na jej przemianę. Dobrze, że w końcu uległ. Nie mogłabym patrzeć spokojnie, jak umiera zżerana przez cholerną chorobę, na którą nie zasłużyła. Nie zniosłabym takiej straty wiedząc, że można jej pomóc. Była jedną z najważniejszych istot w moim życiu.

      – KALO, co u was? Wszystko w porządku? – usłyszałam w głowie głos Króla.

      – Tak, oczywiście. Co się dzieje? – zapytałam.

      – Już prawie zrobiliśmy porządek – odpowiedział. – Dziesięciu przywódców jest uwięzionych. Trzech z nich jest poważnie rannych, a dwóch nieprzytomnych. Z naszej strony tylko dwóch Strażników jest lekko rannych, ale Wojownicy już ich regenerują.

      Odetchnęłam

Скачать книгу