Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska страница 2

Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska

Скачать книгу

zbliżyła się do bramy wejściowej do szczelnie ogrodzonych dzielnic klanu, Luv zwolniła kroku, celowo wchodząc w kałużę. Skinęła głową kuzynowi pełniącemu wartę przy wejściu i ruszyła do domu ze wzrokiem wbitym w ziemię i kapturem naciągniętym na oczy. Miała nadzieję, że w ten sposób nikt jej nie zaczepi. Nie miała ochoty na pogaduszki. Chłodna aura pogodowa sprzyjała temu, że wszyscy spieszyli do domów, co Luv odpowiadało. Myślami była daleko i ostatnią rzeczą, jakiej teraz chciała, byłoby ściągnięcie jej na ziemię.

      Ostatnimi czasy jej myśli krążyły wokół zbliżającego się egzaminu z wytrwałością drapieżnika czekającego aż jego ofiara straci wystarczająco dużo krwi, by paść. Zdanie go było celem, który sama sobie wytyczyła. Nikt poza nią nie miał wpływu na tę decyzję. Luv chciała zostać iluzjonistką klasy pierwszej i udowodnić wszystkim w klanie, że jest kowalem własnego losu.

      Dom jak zwykle powitał ją mieszaniną zapachów wszelkiego rodzaju ziół, które suszyły się na werandzie. Luv nigdy nie mogła pojąć, dlaczego ludzie w klanie ufają jej matce bardziej niż innym uzdrawiaczom w całej konfraterni i zmuszają ją do prowadzenia uzdrowiska we własnym obejściu. To na prośby Incerno Namier zajmowała się suszeniem ziół, wytwarzaniem maści leczniczych i okładów. Członkowie klanu uważali za rzecz naturalną przychodzenie ze wszystkimi urazami i chorobami do domu przywódcy zamiast do konfraterni uzdrawiaczy, ale Luv poddawała tę praktykę w wątpliwość i nawet wydawało się jej, że jest jedyną osobą, która zwraca na to uwagę. W końcu przestała zabierać głos w tym temacie, bo zrozumiała, że choć była córką przywódcy klanu, jej głos w jakiejkolwiek sprawie niewiele się liczył. W końcu dopiero uczyła się, by zostać iluzjonistką. Dopiero.

      Zamyślona weszła do sieni i pierwsze co zrobiła, to zsunęła nieco przemoczone buty.

      – Jesteś w końcu! – usłyszała głos matki. Uniosła głowę. Namier wyjrzała z kuchni. Miała na sobie roboczy fartuch, a rękawy koszuli podwinęła do łokci. Pracowała.

      – Gdzie jest Ellen? – zapytała Namier.

      – Mistrz wysłał ją z przesyłką. Kazała nie czekać na siebie z obiadem.

      – Pal licho obiad! – Machnęła ręką. – Jest coś ważniejszego!

      Po tym jak Luv ledwie zsunęła drugi but, została zaciągnięta do pokoju dziennego. Namier wymownym gestem wskazała na blat stołu. Na kwadratowej serwecie leżały dwie identyczne koperty: białe, owinięte czerwoną wstążką i zapieczętowane czerwonym lakiem. Na obu widniała pieczątka Sztabu. Różnił je tylko jeden detal – adresat.

      Luv drżącą ręką sięgnęła po tę, na której widniało jej imię. Rozczytała je bez trudu, choć napisane było zawijasem.

      – Posłaniec przyniósł je dziś rano – oznajmiła Namier niemal teatralnym szeptem. – Nie otwierałam, ale i tak wiem co zawierają. – Podeszła do kredensu i sięgnęła po zieloną, otwartą już kopertę. – List z gratulacjami dla mnie i ojca.

      Luv powoli obróciła w dłoniach kopertę, jakby oczekiwała, że coś kryło się pod spodem.

      – Wytypowali mnie do egzaminu – szepnęła. – Mistrz pewnie dostał potwierdzenie z samego rana, przed naszym treningiem. Mógł nam powiedzieć.

      Namier zaparła się pod boki.

      – Chciał, żeby wszystko odbyło się tradycyjne.

      Pomimo iż list w jej ręce wieńczył siedem lat ciężkiej pracy i był dowodem uznania nie tylko w oczach mistrza, ale także w oczach lidera, Luv nie odczuła prawdziwego patosu tej chwili. Dopuścili ją do egzaminu. Od tego momentu nie miała prawa nazywać się już uczniem – stała się bowiem kandydatką na iluzjonistkę. Różnica była diametralna. Środowisko rządowe patrzyło na nią pod innym kątem i stawiało ją w innym świetle. Wiedziała o tym, ale nie czuła tego. To nie radość przebiła się przez jej serce. To nie zaskoczenie odebrało jej mowę. Tylko coś znacznie bardziej pewnego i zimnego zarazem. Strach. Wiedziała, że ta zmiana miała wkrótce nastąpić. Spodziewała się, że zareaguje inaczej. Jednak zaskoczyła samą siebie.

      Dlaczego list nie zrobił na niej wrażenia? Nie umiała odpowiedzieć.

      Uznanie w oczach lidera miała na co dzień. Słynny Minaro Nakarde był nie tylko mistrzem ich drużyny –„złotej trójki” – jak potocznie ich nazywano, lecz także liderem. Nie sposób było o tym zapomnieć. Obowiązki rządowe często wpływały na grafik ich treningów. Luv zdążyła przyzwyczaić się do tego, że osoby niezwiązane ze środowiskiem iluzjonistów sądziły, że szkolenie u lidera uważano za bardziej prestiżowe niż pobieranie nauki od innych iluzjonistów. W zasadzie było to prawdą. „Złota trójka” wyróżniała się na tle innych uczniów, choć to nie poziom umiejętności był tu różnicują kategorią, a sam punkt widzenia. Inaczej postrzegało tę sytuację środowisko iluzjonerskie, inaczej rząd i zwykli ludzie, zaś jeszcze inaczej patrzyli na to wszystko Luv, Ellen i Yaxiel. Podczas treningów nie zapominali, że mają do czynienia z najlepszym iluzjonistą w kraju. Jednak podczas ich wspólnych spotkań czy misji Minaro był przede wszystkim ich mentorem. List, który trzymała w ręku, nie oznaczał wcale, że została doceniona i wyróżniona przez mistrza. Luv została oficjalnie dostrzeżona i przyjęta przez rząd. Była cennym nabytkiem w oczach instytucji rządowej, bo tak naprawdę o to chodziło.

      Dostała zaproszenie z górnej półki. Wraz z nim trzymała w ręku szansę na przebicie się do najbardziej prestiżowej klasy społecznej w Atermii – iluzjonistów, potomków Iluzora.

      Mimo że doskonale zdawała sobie sprawę z wagi tego wydarzenia, Luv nie potrafiła zdobyć się na uśmiech.

      Zaproszenie było bowiem zobowiązujące. Co nie znaczy, że nie mogła zrezygnować z egzaminu. Nie chodziło o decyzję, bo ją Luv już dawno podjęła. Nie podda się.

      Bardziej martwiła się o formułę egzaminu, która kojarzyła jej się z przeciskaniem się przez wąską szczelinę. Co gorsza, tylko w ten sposób mogła osiągnąć pułap iluzjonistów klasy pierwszej.

      Namier przyjrzała się córce badawczo.

      – Nie wyglądasz na zaskoczoną – stwierdziła.

      – Mistrz złożył już papiery, prędzej czy później to musiało się stać – odpowiedziała z rzeczowością, która zaskoczyła nawet ją samą.

      Przez moment przyglądała się pieczęci Komisji Rekrutacyjnej, po czym rzuciła list na blat i ruszyła w stronę kuchni. Namier pobiegła za córką, po drodze zgarniając kopertę.

      – Nie otworzysz?

      – Po co? Już wiem, co zawiera.

      Luv stanęła przed paleniskiem i podniosła pokrywkę garnka, by sprawdzić, co w nim bulgocze. W mieszaninie zapachów trudno było określić jaka to zupa, więc sięgnęła po łyżkę i spróbowała zawartości.

      Namier zatrzymała się koło niej i pomachała listem przed jej nosem.

      – W środku na pewno są instrukcje. Dzień rozpoczęcia egzaminu i plan całej uroczystości.

      Luv nie przejmując się słowami matki, nabrała drugą łyżkę zupy.

      – Ellen

Скачать книгу