Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska страница 4
W takiej a nie innej rzeczywistości, chcąc nie chcąc, Namier wiedziała o iluzjonistach więcej niż mogłaby się kiedykolwiek spodziewać.
– Opowiedz mi, co się stało – poprosiła go zamiast pouczać.
Den długo milczał, umykając spojrzeniem na boki.
– Mieliśmy dzisiaj testy sprawnościowe – wykrztusił w końcu.
– I? – Musiała ciągnąć go za język.
– I znowu to zrobili! Odsunęli mnie na bok. Każdy miał szansę się wykazać, tylko nie ja! Nie chcę, by inni uważali mnie za słabeusza! Wiedzą, że jestem kandydatem do Kolegium, ale mają mnie za mięczaka, bo to tylko słowa! Sądzą, że wszystko załatwiła mi Luv, bo ma znajomości u lidera!
Namier zmarszczyła brwi.
– Przecież to totalne bzdury.
– Właśnie! – zdenerwował się Den. – Ale to moje słowo przeciwko słowu innych. Nie mogę udowodnić, że nie jestem słabeuszem, bo nikt nie uważa mnie za wiarygodnego! Nauczyciele mi pobłażają, bo jak słyszą Den Incerno, to od razu wiedzą czyim jestem synem i nabierają wody w usta. A wszyscy myślą, że to mi na rękę. Że wykorzystuję sytuację!
Przygryzł wewnętrzną stronę policzka, ale Namier wiedziała, że jeszcze wszystkiego z siebie nie wyrzucił, nie zabrała więc głosu.
– Od początku miałem dość tych szeptów za moimi plecami, jak padało moje nazwisko – podjął po chwili. – Starałem się, żeby mnie zaakceptowali, uznali za równego sobie. A teraz wszystko na nic.
Nim Namier zdążyła coś wymyślić, do rozmowy włączył się trzeci głos.
– Potrzebujesz, żeby komuś przemówić do rozsądku? – Namier i Den odwrócili się i ujrzeli Luv siedzącą na poręczy schodów. Namier nawet nie usłyszała, kiedy córka się podkradła. – Może ja się nadam?
– A co ty możesz wskórać, siostrzyczko? – mruknął ze słyszalną ironią. – Jak się tam pojawisz, tylko pogorszysz sprawę.
– Waż słowa, Den – wtrąciła Namier, zerkając ukradkiem na córkę. Czuła, że złość jeszcze jej nie przeszła, choć Luv dobrze maskowała emocje. – Mówisz do kandydatki na iluzjonistkę.
Luv uśmiechała się coraz szerzej, w miarę jak oczy Dena rosły ze zdumienia.
– Nadal uważasz, że twoja siostrzyczka tylko pogorszy sprawę? – spytała, przedrzeźniając jego wcześniejsze słowa.
Wzruszył ramionami.
– To… zmienia postać rzeczy – mruknął niepewnie. – Ale jeśli źle to rozegrasz, wyjdę na nieudacznika, który nie potrafi nawet samemu rozwiązać własnych problemów. Poza tym wiesz w ogóle, w czym leży problem? Czy podsłuchiwałaś piąte przez dziesiąte?
– Przypadkiem usłyszałam moje imię – odparła wymijająco.
– Więc jak planujesz to rozegrać? – spytał nieufnie. – Skoro nawet nie znasz sedna sprawy?
Namier zdawało się, że dostrzegła w uśmiechu córki nutkę goryczy.
– Wierz mi, Den, znam tę sprawę aż za dobrze – rzekła i zeskoczyła z poręczy na podłogę.
– Więc…? – próbował drążyć, ale mu przerwała ruchem ręki. – Zaufaj mi, Den. Wiem, jak to rozgryźć.
Namier miała wrażenie, że potrafiłaby odgadnąć myśli córki. Przez chwilę wydawało jej się, że dostrzegła w jej oczach jakiś odległy przebłysk przeszłości i naszło ją dziwne uczucie niepokoju. Odprowadziła wzrokiem sprzeczające się dzieci i uśmiechnęła się gorzko, gdy została sama. Myślała, że jej dzieciom będzie w klanie łatwiej niż jej, skoro przetarła dla nich szlak. Od tamtego pamiętnego dnia, gdy Nestor sprzeciwił się swoim rodzicom i poprosił ją o rękę, upłynęło wiele lat, które powinny były zaważyć na losie Dena i Luv. Jak każdy rodzic chciała, by jej dzieciom było w życiu lżej niż jej samej. Jednak musiała przegapić ten moment, w którym powinna zrozumieć, że tak naprawdę nigdy nie miała na to wpływu.
Reakcja Ellen była dla Namier o wiele bardziej zrozumiała. Młoda Incerno ledwo przekroczyła próg domu, pognała do pokoju dziennego i rozerwała kopertę ze swoim imieniem. Dłuższą chwilę jej oczy biegały po tekście, chłonąc każde słowo. Den niecierpliwie zaglądał jej przez ramię, próbując cokolwiek wyczytać.
Gdy Namier na nich patrzyła, oczami wyobraźni widziała Luv na miejscu przyszywanej córki. Chciała umieć dogadywać się z Luv tak dobrze, jak z Ellen. Marzyła, żeby reakcje jej córki były takie naturalne jak Ellen. Gdyby Luv miała charakter swojej kuzynki, wszystko byłoby łatwiejsze…
Z zamyślenia wyrwał ją pocałunek w policzek od Nestora. Przywódca wrócił do domu jednocześnie z Ellen.
– Nie mogę w to uwierzyć – mówiła właśnie Ellen, ściskając kopertę w dłoniach – I ja, i Luv! Yaxiel też pewnie dostał list!
– Najważniejsze, że ty i Luv zostałyście wybrane – potwierdził Nestor, splatając ręce na piersi. – Zasłużyłyście na to.
Wzrok Ellen padł na zalakowaną kopertę.
– Luv jeszcze nie wróciła? – spytała zdumiona, zerkając na ciotkę.
– Jest na górze – odparła cicho Namier.
Nestor usiadł wygodnie na kanapie i spojrzał na syna.
– Zawołaj ją.
Gdy Den zniknął na schodach, Namier wróciła do kuchni. Ellen choć miała dziwne przeczucie, wróciła do czytania listu, ale litery przesuwające się przed jej oczami nie układały się w zrozumiałe słowa. Wydawało jej się, że kątem oka dostrzegła, jak ciocia nerwowym ruchem tarmosiła róg fartucha. Ten drobny gest tylko spotęgował w Ellen niepewność.
Czym ciocia się denerwowała? Egzaminem? Nie – na to było stanowczo za wcześnie. Zresztą widziała radość w oczach Namier, gdy tylko złamała pieczęć swojego listu. Ciotka cieszyła się z jej sukcesu. Więc co ją niepokoiło? I dlaczego Luv nie otworzyła swojego listu? Czyżby coś się stało?
Ellen oderwała wzrok od czytanej treści, gdy usłyszała kroki wracającego Dena. Chłopak zszedł ze schodów, przeszedł całą długość bawialni, by stanąć przy oknie. Przyglądał się bez zainteresowania temu, co działo się za szybą.
Ellen spojrzała na schody dokładnie w chwili, w której pojawiła się tam Luv. Kuzynka posłała jej ledwo dostrzegalny uśmiech, w którym trudno było doszukać się radości. Jej wzrok powędrował ku rozłożonemu listowi, który Ellen ciągle trzymała w dłoniach, zupełnie jakby nie docierało do niej, co tam jest napisane.
– Odbiera mowę, prawda?
– Nie mogę uwierzyć, że to już koniec – przyznała Ellen.
– Jeśli zdamy, to to