Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska страница 7

Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Rozejrzała się wokoło, nie odwracając głowy. Przechodnie wytrzeszczali na nich oczy. Starali się robić to ukradkiem, ale wychodziło im nieudolnie. Czas kończyć ten teatr – pomyślała Luv – widzowie nie zapłacili.

      – W Domu Spotkań na pewno jest coś do zrobienia. Resztę dnia masz wolne, wykorzystaj je należycie. Jasne? Trafisz sam do domu?

      Den zamanifestował niezadowolenie, wsuwając ręce do kieszeni spodni i patrząc na siostrę nachmurzonym spojrzeniem.

      – Nie mam pięciu lat.

      – Prawdę mówiąc masz niewiele więcej. – Wskazała oczami kierunek drogi. – Zmykaj.

      Den odszedł bez pożegnania. Luv na moment zapomniała o wszechobecnych gapiach i skupiła się na postaci oddalającego się brata. Zawsze sobie dogryzali, bo był to ich sposób komunikacji. Miała przeczucie, że Den inaczej zinterpretował tę przestrogę. Nie chciała, by myślał, że wywyższała się tylko dlatego, że jest kandydatką na iluzjonistkę. Tylko dlatego, że pokazała się tu z mieczem.

      Miała powody przypuszczać, że jej przeczucie nie było mylne. Przygryzła wnętrze policzka. Po kilku uderzeniach serca uświadomiła sobie, że jeszcze chwila i mogłaby spóźnić się na trening.

*

      Promienie słoneczne przesączały się wolno między liśćmi, zalewając kaskadą to, co znajdowało się pod nimi i tworząc na ziemi żywą mozaikę cieni. Yaxiel siedział na poduszce z mchu, oparty o wielki głaz i wsłuchiwał się w otoczenie. Palcami bębnił w pochwę miecza, jakby nie mógł doczekać się walki, w rzeczywistości jednak nigdzie mu się nie spieszyło.

      Był kandydatem na iluzjonistę i rozkoszował się tym, że mógł z dumą przemaszerować całą odległość od Kwater Iluzjonistów dotąd, dzierżąc miecz u pasa. Nawet teraz nie chciał go ani na chwilę odkładać na bok.

      Zawsze lubił błyszczeć na tle innych. Wyróżnienia nie traktował jako dopisanej zasługi, lecz jako należną mu nagrodę. Pracował wiele lat, by móc zostać iluzjonistą w służbie Atermii. Każdego dnia wstawał wcześnie rano, jadał razem z żołnierzami, ćwiczył zarówno ciało, jak i umysł oraz starał się należycie wypełniać obowiązki. Miał swoją wizję przyszłości i egzamin był pierwszym krokiem na ścieżce do jej spełnienia.

      Właściwie to przywykł już do takiego życia.

      Gdy przyjechał tu po raz pierwszy, by podjąć naukę w Kolegium, był pełen obaw. Nadine rzuciła go na głęboką wodę. Uchodźca ze Wschodu miał uczyć się w atermijskiej państwowej szkole dla iluzjonistów. Na szczęście o jego pochodzeniu wiedziało niewiele osób. To umożliwiło mu równy start z innymi.

      Wiele rzeczy było dla chłopaka zupełnie nowych. Spotkał się tutaj z inną tradycją, innymi obyczajami, innym spojrzeniem na świat. Wśród beztalenci Yaxiel czuł się wyjątkowy, a zarazem bezpieczny. Tutaj był jednym z wielu utalentowanych, ale również dostosował się do innych. Nie wychylał się. Nawykł do ukrywania posiadanych zdolności. Metoda ta była psychicznym bodźcem, który wyrobił sobie w szkole Nadine. Zaaklimatyzował się wśród beztalenci i gdy groziło mu przeniesienie z uwagi na jego wyjątkowe zdolności, zaczął udawać, że jest mniej zdolny, niż był w rzeczywistości. Specjalnie robił błędy na testach, nieudolnie stosował iluzję. Bał się być odmieńcem. W rezultacie znalazł mistrza w atermijskim Kolegium dopiero na trzecim roku. Dwa lata zmarnował, ukrywając się przed oczami iluzjonistów wyższej rangi.

      Teraz, gdy o tym rozmyślał, stwierdzał, że wyszedł na tym lepiej, niż mógłby kiedykolwiek przypuszczać. Trafił pod skrzydła lidera wraz z dwiema dziewczynami, z którymi później się zaprzyjaźnił. Wieść, że został wybrany przez samego lidera do drużyny z dwiema Incerno, na jego kolegach zrobiła większe wrażenie niż na nim samym. Yaxiel wiedział o istnieniu klanu Incerno – jedynego, jaki ostał się po wojnach klanów – ale to nazwisko nie wywoływało w nim żadnych emocji. Było suchym faktem. Być może właśnie takie podejście do sprawy sprawiło, że był w stanie nawiązać z dziewczynami tak dobry kontakt. Widział w nich najpierw członkinie jego drużyny, dopiero na drugim miejscu były więzy krwi z Incerno.

      Poza tym uważał się za zdolniejszego iluzjonistę od Luv i Ellen. Nie obnosił się z tym, by nie wyjść na pyszałka, ale taka była prawda. Nazwisko wcale nie stawiało ich wyżej. Yaxiel zawsze uważał, że to z czym się człowiek rodzi, nie jest aż tak ważne jak to, co wywalczy się samemu. Nazwisko Incerno wcale nie sprawiło, że dziewczyny były lepszymi iluzjonistkami. To, że kojarzono je z silnym klanem, jedynym, który wyszedł zwycięsko z wojen klanów, nie zastąpiło przecież godzin ciężkich treningów, jakie obie Incerno miały za sobą.

      Yaxiel nigdy nie uważał, że nazwisko może być dla kogoś sprawą życia lub śmierci. Jemu nazwisko przydzielił urząd, po tym jak Natamiru przyjęło go jako obywatela. Nie było mu łatwo zrozumieć stosunek Atermirańczyków do nazwiska Incerno.

      Wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze i obejrzał się wokoło. Przyszedł za wcześnie i teraz musiał czekać. Czuł się jakoś dziwnie, czekając na ostatni trening. Uświadomił sobie, że z jego końcem zakończy się również pięcioletni okres ich szkolenia. A drużyna rozejdzie się jak na co dzień, każdy w swoją stronę, bez wylewnych pożegnań, co najwyżej życząc sobie powodzenia.

      Całe pięć lat wypatrywał tego dnia, a teraz, gdy nareszcie nadszedł, Yaxiel z sentymentem patrzył wstecz.

      Pamiętał ich pierwsze spotkanie, jakby to było wczoraj. Przyszedł w to samo miejsce, jak zwykle trochę za wcześnie i czekał. Ellen i Luv znał z Kolegium. Przez dwa lata uczęszczali razem na zajęcia, miał więc wiele okazji, by skrzyżować z nimi miecze. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Minaro Nakarde kojarzył głównie z widzenia, choć raz spotkał się z liderem osobiście w sprawie swoich przenosin. Po kilku listownych korespondencjach i małej interwencji Ajdy Turman, gdy Yaxiela wysłano do Atermii. Z pozoru wydawać by się mogło, że spotkanie było zwykłą formalnością. Jednakże Ellen, Luv i Yaxiel byli niezwykle podekscytowani perspektywą szkolenia przez samego lidera.

      – Planuję pierwszy rok waszego szkolenia poświęcić na naukę manipulacji odnośnikami.

      Yaxiel spodziewał się, że już na pierwszym treningu przejdą do niespodziewanych sztuczek, do tajników wiedzy znanych tylko najlepszym. Oczekiwał niesamowitych cudów, więc poczuł się mocno rozczarowany, kiedy Nakarde ukazał im taką perspektywę.

      – Rok? – powtórzyła Ellen.

      – Tyle czasu na naukę jednej rzeczy? – dodał Yaxiel.

      – Ta jedna rzecz wcale nie jest tak prosta, jakby mogło się wydawać. To najtrudniejsza część całego szkolenia. Z reguły opanowanie jej do perfekcji zajmuje rok.

      – Pół roku – rzekł Yaxiel.

      Minaro spojrzał na niego zdumiony.

      – Uwiniemy się w pół.

      Potem mistrz zaczął wykładać o odnośnikach. Wiedza z Kolegium w jego rozumowaniu brzmiała zupełnie inaczej. W żaden sposób jej nie przeczył, po prostu jego spojrzenie na sprawę było świeższe i szersze. Mówił o iluzji jak o sztuce. Jakby była powietrzem, którym oddychał. Yaxiel do dziś pamiętał jego słowa.

      – Iluzja bazuje na świadomościach. Bez nich nie miałaby

Скачать книгу