Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 4
– No? – zniecierpliwiła się królowa. – Nic nie mamy? Zupełnie nic?
– Wasza Wysokość… – Brat Jong pokręcił głową. – Zupełnie nic. Światłość posiadała kilku agentów na Qom, ale zostali szybko złapani albo musieli się ukryć. Mieliśmy również dwa zamaskowane okręty w systemie Tilleke, ale gdy „przekonaliśmy” księcia RaShahida, żeby odwołał atak na Victorię, flota Tilleke przeczesała dokładnie obszar wokół Qom i tunelu czasoprzestrzennego w Gileadzie. Zmusiło nas to do wycofania jednostek zwiadowczych. Mamy nadzieję, że uda się wkrótce umieścić tam nowe okręty, które przedostaną się do sektora Tilleke przez ukryty tunel, ale trzeba zachować daleko idącą ostrożność. Gdyby Tilleke odkryli ten tunel, byłaby to prawdziwa katastrofa.
– A co z agentami Victorii? Może nam się uda umieścić zamaskowany okręt w przestrzeni Tilleke? – zauważyła surowo królowa Anna.
– Nie, Wasza Wysokość, nic z tego – westchnął sir Henry. – Nie ma możliwości. I pragnę zaznaczyć, że nie z powodu braku starań albo lekceważenia obowiązków. Jeszcze przed wojną straciliśmy dziesięć sów, które próbowały się wślizgnąć do sektora Tilleke. Miesiąc temu odbyła się kolejna nieudana próba.
Nawet królową Anną wstrząsnęła liczba straconych jednostek zwiadowczych.
– Jak rozumiem, nie wiemy zatem nic o liczebności floty Tilleke, jej wielkości i uzbrojeniu?
– Niestety, Wasza Wysokość – westchnął znowu sir Henry. – Wiemy tylko, że książę RaShahid dysponuje trzydziestoma okrętami, ale brakuje informacji o siłach, które chronią Qom. Wiadomo jedynie, że Cesarstwo dysponuje dwoma rodzajami broni, których wcześniej nie widzieliśmy. To działa plazmowe, których użyto przeciwko okrętowi „Oxford”, oraz pole wysysające energię, zastosowane przeciwko „Edynburgowi”. Nasi naukowcy pracują jak szaleni, aby wydedukować zasady działania tych systemów.
Admirał Douthat odchrząknęła.
– Nie da się ukryć, że to złe wieści, Wasza Wysokość, ale przynajmniej wiemy, że Tilleke ma nową broń. Uwzględnimy to w naszych założeniach taktycznych.
– A co z bronią Tilleke, o której nie wiemy? – zapytała królowa ostro.
Zebrani popatrzyli po sobie, ale nikt nie odpowiedział.
Królowa wydęła usta.
– No dobrze. A co z naszą Flotą?
Douthat upiła herbaty. W Victorii był to mocny, gorzki napar i admirał chętnie dodałaby co najmniej trzy kostki cukru, ale naczelnemu dowódcy Floty po prostu nie wypadało pić słodzonej herbaty – naruszałoby to coś fundamentalnego, coś tak mocno wpisanego w tradycję i rolę Floty, w społeczeństwo Victorii, że nie wymagało nawet osobnej nazwy.
Herbata bez cukru smakowała obrzydliwie. Douthat upiła kolejny łyk i ukryła grymas.
– Walkę z Tilleke umożliwiają nam cztery aspekty. Po pierwsze, zasoby. Przeciągnęliśmy Atlasa z powrotem do sektora Victorii, aby wykorzystać jak najlepiej nasze pasy asteroid. Znajdują się tam lepsze złoża minerałów niż w Azylu. Atlas już działa i produkuje ciężkozbrojne kanonierki, niszczyciele, a nawet krążowniki.
Królowa Anna uniosła brew.
– A okręty flagowe?
Douthat pokręciła głową.
– Jeszcze nie. Budowa tak dużych jednostek jest długotrwała. W tym samym czasie możemy wyprodukować dwa lub trzy krążowniki i parę niszczycieli, a na dodatek eskadrę kanonierek. Budowa dużych okrętów jest kusząca, ale teraz najważniejsza jest liczebność naszych sił. Im więcej jednostek, tym większa elastyczność i manewrowość Floty. Wydaje mi się, że będzie nam to potrzebne w walce z Tilleke.
Królowa nie mogła się nie zgodzić z argumentami admirał.
– Mamy też asa w rękawie. – Douthat uśmiechnęła się oschle. – Kiedy przed miesiącami uciekaliśmy z sektora Victorii, wysadziliśmy stację Prometeusz, żeby nie wpadła w ręce wroga, ale pozostawiliśmy Hyperiona. Nie był skończony i mieliśmy pewność, że Dezeci raczej nie zdołają go użyć… – Uśmiech admirał nieco się ocieplił. – Max Opiński i jego gang inżynierów twierdzą, że zakończenie budowy tej stacji i jej uruchomienie potrwa wiele lat, ale możemy wykorzystać jej dok konstrukcyjny już za dwa miesiące. Trzeba będzie podłączyć zewnętrzne źródło zasilania, zapewne siłownię jednego z krążowników, ale wyposażenie pozostało nietknięte i wystarczy je zainstalować. Wszystko jest modularne, więc przy odrobinie szczęścia Hyperion mógłby zacząć produkcję okrętów za sześćdziesiąt dni, a jak się uda, to nawet za czterdzieści pięć.
– W rzeczy samej to dobra wieść, admirał Douthat. – Sir Henry nie krył ulgi. – Należą się pani gratulacje.
– Nie ma co gratulować, to tylko łut szczęścia. Gratulacje należą się co najwyżej Maxowi Opińskiemu. – Douthat zmarszczyła brwi. – Jednak jeżeli chodzi o zasoby, sprawa nie wygląda tak różowo. Gdy Dominium się poddało, mieliśmy prawie pięćdziesiąt cztery okręty, w tym „Lwie Serce” i „Zemstę”. Większość tej floty jest w złym stanie, kilka jednostek potrzebuje remontów w stoczni, zanim znowu będą zdatne do walki. Niektóre chyba trafią na złom.
– Co z flotą Dominium? Możemy coś wykorzystać?
– Nawet całkiem sporo – przyznała admirał. – Stocznia imienia Potęgi Ludowej wciąż działa. A chociaż nieźle pokiereszowaliśmy siły Dezetów, nadal zostało im ze dwadzieścia siedem jednostek w dobrym stanie, włącznie z okrętem flagowym „Mocarz”. Jeżeli zdołamy obsadzić wszystkie załogami, będziemy dysponować flotą złożoną z ponad osiemdziesięciu jednostek. Na dodatek zyskaliśmy dostęp do technologii jeży, która – co ciekawe – jest lepsza niż nasza.
Douthat przymknęła oczy.
– Ale liczby są mylące. Z tych osiemdziesięciu jednostek tylko połowa nadaje się do walki, chociaż wymaga też mniejszych lub większych napraw. Reszta potrzebuje remontów i sporych ulepszeń. – Spojrzała ponuro na zebranych. – Mówię tu o miesiącach w dokach remontowych.
– Wspomniała pani o czterech aspektach – wtrącił sir Henry.
Admirał skinęła głową.
– Drugi to ludzie. Brakuje nam załóg, a te, które zostały, są wykończone. Problem w tym, że większość naszych baz na Kornwalii znajdowała się blisko stolicy. Gdy Dezeci zbombardowali pałac, wyrządzili też sporo szkód w pobliskich bazach, gdzie stacjonowali nasi ludzie. Zwłaszcza że zaatakowali planetę po raz drugi… – Nie musiała mówić, co się wtedy stało, liczba ofiar wciąż budziła emocje. – Brak załóg to coraz bardziej palący problem – podjęła. – Trzeba jak najszybciej zdecydować, czy chcemy wykorzystać obsady z Dominium na jednostkach, w których nie wystarcza personelu z Victorii.