Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner страница 6

Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner

Скачать книгу

nie żyli, pozostał jej tylko brat, John. Przebywał na Kornwalii i pracował dla królowej.

      Następnego ranka kobieta wysłała mu wiadomość przez sieć sektora. Powiadomiła, co się stało, i poprosiła, żeby przyleciał jak najszybciej.

      ROZDZIAŁ 4

      Nova Scotia, planeta stołeczna,

      sektor Cape Breton

      Wiktoriański pancernik „Lwie Serce” wraz z dwoma wyglądającymi groźnie krążownikami pojawił się bez zapowiedzi na orbicie głównej planety Cape Breton, Novej Scotii.

      Dowództwo sił zbrojnych sektora od miesięcy czekało z obawą na tę chwilę. Flotę Cape Breton można by porównać co najwyżej do straży granicznej – nie sprostałaby siłom Victorii, nawet tak zdziesiątkowanym jak teraz. Główni przedstawiciele rządu i wojska na Cape Breton wiedzieli, że ich doradca bezpieczeństwa narodowego pomagał Dominium i Tilleke w wojnie przeciwko Victorii. Krążyły pogłoski, że współdziałał z premierem Taylorem, ale wszyscy, którzy je rozpowszechniali, zginęli w tajemniczych okolicznościach, więc z plotek nic nie wynikło.

      Doradca bezpieczeństwa narodowego również nie żył. Znaleziono go z podciętym gardłem, a głowa spoczywała w plastikowej torbie, uszczelnionej taśmą klejącą. Ręce miał skrępowane z tyłu. Z pewnością samobójstwo – jak ocenił główny koroner. Asystentka doradcy, Elizabeth Dreyer, znalazła się pod ścisłą strażą, zamknięta w celi bez okien na zimnej, szarej wyspie Ille d’Entreé.

      Podobno samotność w celi doprowadzała ją do szaleństwa.

      Minęła godzina. „Lwie Serce” krążył po orbicie synchronicznej nad stolicą planety, miastem Inverness, nie nawiązując kontaktu.

      Wreszcie pojedynczy kuter Straży Granicznej zbliżył się powoli do okrętu Floty Victorii, z włączonym transponderem oraz wyłączonymi wszelkimi detektorami oprócz czujników nawigacyjnych. W odległości trzystu mil ustawił się na orbicie równoległej i wywołał „Lwie Serce”.

      – Tu kapitan Boosey z pokładu kutra S-15, Straż Graniczna Cape Breton. Czy możemy poprowadzić wasz prom do celu?

      – Tu sir Henry Truscott, kapitanie. Występuję jako osobisty wysłannik królowej Anny Radcliff Mendoza Churchill, królowej Victorii oraz protektorki Dominium Zjednoczenia Ludowego. Muszę się spotkać z waszym premierem. Natychmiast.

      – Tak jest, sir Henry, zrozumiałem – odpowiedział bez wahania kapitan Boosey. Sir Henry od razu zaczął powątpiewać, czy to zwykły oficer Straży Granicznej. Ktoś taki byłby o wiele bardziej wstrząśnięty, gdyby pancernik i dwa krążowniki wisiały nad stolicą sektora. – Pozostaniemy na naszej pozycji, dopóki nie zgłosi pan gotowości do lotu, a potem będziemy eskortować prom prosto do siedziby premiera. Na tyłach kompleksu znajduje się nieduże lądowisko. Czy mogę założyć, że prom z pańskiego okrętu ma systemy pionowego startu i lądowania?

      Sir Henry uniósł brew i zerknął na kapitana Edera. Dowódca okrętu skinął głową.

      – Tak, kapitanie. – Sir Henry wstał. – Prom zaraz wystartuje.

      A potem skinął na Hirama Brilla i trzech strażników eskorty. Wszyscy ochroniarze wyglądali na twardzieli w opancerzonych kombinezonach bojowych, z pełnym wyposażeniem. Dwóch nosiło lekkie karabiny pulsacyjne, a trzeci taszczył plecak z ogniwami zasilającymi oraz ciężki karabin plazmowy. Oczywiście trzech żołnierzy nie mogłoby obronić ani sir Henry’ego, ani Hirama Brilla, gdyby Bretoni chcieli ich skrzywdzić, ale nie o to chodziło. Żołnierze stanowili przypomnienie, że na pokładzie „Lwiego Serca” jest więcej takich jak oni, a sam okręt dysponuje wystarczającą siłą ognia, aby spalić Cape Breton na popiół.

      Cztery minuty później prom opuścił hangar w środkowej części kadłuba i ruszył za kutrem do miasta, leżącego nad dużą zatoką.

      – To Inverness – wyjaśnił sir Henry, chociaż Hiram doskonale o tym wiedział.

      – Sir Henry, wdzięczny jestem za tę okazję, ale dlaczego chce mnie pan zabrać ze sobą? Kornwalia ma przecież wielu dyplomatów, którzy bardziej by się nadawali do tej misji.

      Sir Henry prychnął z pogardą.

      – Ci dyplomaci zostali powołani przez księcia Kentu, który stanowił żywy dowód na to, że królowa Beatrice, choć mądra i doświadczona, nie była jednak nieomylna. Powołała swojego młodszego brata, Harolda, wuja Anny, do prowadzenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych. I co zrobił? Najpierw zwolnił wszystkich doświadczonych dyplomatów, a potem zastąpił ich kumplami z klubu polo. Zapewne uważał, że każdy, kto potrafi utrzymać się w siodle galopującego rumaka i trafić w drewnianą piłkę, ma wystarczające kwalifikacje, aby poradzić sobie w stosunkach międzyplanetarnych i międzysektorowych. – Zmarszczył gniewnie siwe, krzaczaste brwi. – Ten człowiek był zupełnym imbecylem. W mniej niż dwa lata całkowicie zrujnował ministerstwo. Jedyne, co udało mu się zrobić dobrze, to wybrać dzień bombardowania na wizytę w pałacu. Zginął w stosownym momencie.

      – Ale na pewno… – zaprotestował Hiram.

      Sir Henry uciszył go machnięciem ręki.

      – Patrz i słuchaj, Brill. Właśnie dlatego zabrałem cię na tę krótką wizytę. Po prostu patrz i słuchaj.

      Kiedy wylądowali przy siedzibie premiera Cape Breton, wyszedł im na spotkanie wysoki, chudy mężczyzna. Nie okazał zainteresowania ich wizytą, po prostu odwrócił się i bez słowa poprowadził do środka. Hiram obserwował go z rozbawieniem. Ten człowiek najwyraźniej należał do stałego personelu rezydencji, a w swojej karierze służył już wielu premierom, spotkał mnóstwo dygnitarzy i widział niejedną intrygę. W jego wieku – a miał zapewne około siedemdziesiątki – nic już nie mogło go wytrącić z równowagi. Zatrzymał się przy niewielkich, nieoznakowanych drzwiach.

      – Sir Henry – oznajmił z powagą – premier czeka w środku. Gabinet jest dość mały. Czy mogę zaproponować, aby pańska ochrona zechciała pozostać przed drzwiami? Polecę przynieść krzesła i przekąski, aby wszystkim było wygodnie.

      Kapitan Wilcock, dowódca niewielkiego oddziału ochrony, zjeżył się na tę propozycję, ale sir Henry powstrzymał go gestem.

      – Doskonale – zapewnił.

      Służący spojrzał znacząco na Hirama. Sir Henry uśmiechnął się lekko.

      – To Hiram Brill, osobisty asystent królowej. Będzie mi towarzyszył.

      A potem minął służącego, otworzył drzwi i wszedł. Hiram skinął uprzejmie głową. Służący skrzywił się, jakby zjadł cytrynę, a Brill, choć chwila była doniosła, wyszczerzył się jak mały chłopiec, któremu udało się niepostrzeżenie ukraść ciasteczko z kuchni.

      Premier Alexander Taylor wstał zza biurka na powitanie przybyłych. Uśmiechał się ciepło i zapraszająco, ale spojrzenie miał zimne i czujne.

      – Sir Henry! – Jego wyszkolony głos brzmiał głęboko. – Dawno się nie widzieliśmy!

      Premier wyciągnął dłoń

Скачать книгу