Stara Flota Tom 4 Niepodległość. Nick Webb
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stara Flota Tom 4 Niepodległość - Nick Webb страница 18
– Mało brakowało – mruknął pod nosem Zivik, a potem odepchnął się od szafki i skierował do hangaru. Kod awaryjny zwolnił zamknięcie, lecz mimo to drzwi się nie otworzyły. Zapewne awaryjne źródła zasilania zupełnie się wyczerpały, o czym świadczył choćby brak błękitnej poświaty w otworze w grodzi. Zivikowi udało się wsunąć palce w szczelinę i rozsunąć skrzydła drzwi, chociaż były o wiele cięższe niż te, z którymi musiał sobie radzić w szybie windy.
Wreszcie cal po calu zdołał je rozewrzeć wystarczająco, aby się przecisnąć. Szczątki, płyny hydrauliczne, narzędzia, przewody i ciała unosiły się w hangarze lądowiska i blokowały drogę do dwóch myśliwców na końcu pasa, które nadawały się do użytku. Zivik nie wiedział, czy panujący wokół bałagan był rezultatem działań dwóch zabójców, czy też skutkiem ostrzału z tajemniczego okrętu. Dopiero teraz jednak zauważył, że ogromna gródź hangaru lądowiska otwiera się, a to oznaczało, że wojskowi właśnie opuszczają stację. Gródź zaczęła się zamykać, gdy niewielki prom wyleciał w przestrzeń, zanim jednak zniknął w czerni kosmosu, Zivik zdążył odczytać nazwę jednostki na rufowej tabliczce identyfikacyjnej. „Fenway”. Stacją wstrząsnęła kolejna eksplozja. Zivik odbił się i poszybował między unoszącymi się szczątkami. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że wcale nie słyszał wybuchu, lecz tylko go wyczuł, gdy przyciskał się do drzwi – wibracje metalu były tak silne, że wydawały się niemal głośne.
Sądząc po stanie zwłok, było jasne, że alarm zupełnie zaskoczył ekipy na lądowisku – technicy nie założyli skafandrów próżniowych, a tylko one mogłyby ocalić im życie, żaden z pilotów nie założył hełmu, częściowo pozapinane kombinezony nie wystarczyły, aby ochronić któregokolwiek przed próżnią. Zivik starał się nie patrzeć na spuchnięte, sine twarze.
Tylko jedna osoba uszczelniła skafander – przerażona kobieta szarpała się i miotała kilkanaście stóp nad pokładem. Zivik uznał, że w obecnej sytuacji może zaryzykować. Lepiej umrzeć z honorem, niż żyć w hańbie i wstydzie. Odbił się od wirującej beczki ze smarem, aby zmienić kierunek i poszybować ukośnie w górę do nieznajomej. Gdy się zderzyli, złapał ją za ramię i razem polecieli dalej. Ethan jęknął, gdy uderzył w sufit, a potem odbił się w kierunku ostatniego sprawnego myśliwca. Modlił się w duchu, żeby jego celność podczas manewrowania w warunkach braku grawitacji okazała się równie dobra jak za sterami.
Udało się. Oboje omal nie odbili się od myśliwca, ale w ostatniej chwili Zivik wolną ręką złapał się małego uchwytu przy śluzie i przyciągnął tam kobietę. Okazało się, że właz otwiera się łatwiej niż wszystkie inne drzwi, z którymi miał tego dnia do czynienia, a szybkie spojrzenie na pulpit potwierdziło, że niewielka jednostka znajdowała się w doskonałym stanie. Salwa z obcego okrętu na szczęście nie uszkodziła tej maszyny. Zivik pchnął kobietę na fotel, zabezpieczył ją pasami na ile się dało, a potem przypiął się sam, uruchomił napęd i poderwał myśliwiec z płyty lądowiska przy pomocy silników manewrowych. Na koniec wcisnął guzik, który otwierał gródź hangaru.
Jednak ta ani drgnęła.
„Oczywiście” – pomyślał Zivik. „To by było zbyt proste”.
Wpisał kod awaryjny, jednak gródź nadal pozostawała zamknięta. Po tylu wysiłkach utknął w hangarze.
Wewnątrz hełmu rozległ się sygnał alarmowy. Zivik zerknął na konsolę, aby sprawdzić, co mu grozi tym razem.
Rdzeń. Reaktor osiągał masę krytyczną. Do eksplozji zostało najwyżej dwadzieścia sekund. Potem stacja zmieni się w świecącą chmurę radioaktywnych, stopionych odłamków.
Zivik bez zastanowienia włączył broń, wycelował działko pokładowe w gródź i zaczął strzelać.
Kątem oka wychwycił ruch. Wśród unoszących się ciał jedno się poruszało. Pilot.
Mężczyzna miał uszczelniony skafander i usiłował manewrować wśród szczątków nad lądowiskiem, ale nie miał od czego się odbić, aby dotrzeć do ostatniego sprawnego myśliwca.
Zivik zerknął na pulpit.
Dziesięć sekund.
Przez iluminator dostrzegł twarz pilota, miotającego się bezradnie nad płytą lądowiska – wykrzywiał ją grymas czystego przerażenia.
Jednak nie było już czasu. Zivik mógł zabrać kobietę, którą wciągnął do myśliwca, i uratować się wraz z nią albo zatrzymać się i zabrać też pilota, ale wtedy najpewniej wszyscy troje by zginęli.
Nie dla każdego Ethan mógł zostać bohaterem.
Gródź wreszcie ustąpiła pod ostrzałem. Za wybitym otworem rozciągała się usiana gwiazdami przestrzeń. Zivik odetchnął głęboko – nie latał od dwóch lat. Odkąd…
„Nie będę o tym teraz myślał”.
Wcisnął akcelerator. Podwójne przeciążenie wbiło go w fotel. Zivikowi pociemniało w oczach, gdy organizm starał się wytrzymać miażdżący napór. Myśliwiec minął poszarpane krawędzie otworu w grodzi i pomknął w przestrzeń.
Dwie sekundy później stacja Brytan eksplodowała.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.