Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie страница 16

Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie

Скачать книгу

w układzie. Nawet sojusznicy woleli mieć oko na formację zdolną do tak potężnej destrukcji, jeśli przelatywała przez ich terytorium. Jednak nic niepokojącego się nie wydarzyło, grupa zadaniowa w ciągu doby dotarła do heliopauzy, oficjalnej granicy bezpieczeństwa, za którą można było rozpocząć tranzycję.

      Zgodnie z rozkazami „Bell” i „Bo” oraz ich eskorta zniknęły w tachionowym rozbłysku.

      Zostawili za sobą niepewny pokój, kruchy i wystawiony na uderzenie, które bez wątpienia miało nadejść.

      Rozdział 6

      Przestrzeń Imperium Planeta Kraike

      Jesan Mich szedł ostrożnie i w wyćwiczonym rytmie, obcasy jego butów z cholewami odbijały się echem od kamiennych płyt podłogi. Zbliżał się do imperialnej siedziby władzy w sektorze, o czym pamiętał przy każdym kroku. Oczywiście, nie będzie tam żadnego członka imperialnego rodu panującego, ale Jesan wiedział z doświadczenia, że w takich sytuacjach tym bardziej należało uważać.

      Dalecy krewni wypełniający obowiązki w sektorach zewnętrznych często byli drażliwi na punkcie swojej pozycji, którą zyskali z powodów dobrze Jesanowi znanych, ponieważ sam pod wieloma względami należał do dalekich krewniaków. Owszem, swoje stanowisko otrzymał za większe zasługi niż oni, ale zdawał sobie sprawę, że pokrewieństwo również odegrało w tym rolę. Gdyby urodził się bliżej tronu, zapewne nie dowodziłby siłami odległego sektora, lecz Główną Flotą Imperium.

      Powierzenie władzy nad sektorami granicznymi teoretycznie miało stanowić dowód zaufania i uznania. W praktyce jednak postrzegano to jako zesłanie dla tych, którym brakowało jakichkolwiek kompetencji czy uzdolnień. Nie było lepszego sposobu, aby pozbyć się głupiego kuzyna, niż umieszczenie go jak najdalej od centrum prawdziwej władzy.

      Jesan jako jeden z nielicznych rozumiał, że od tej reguły często były wyjątki, ponieważ sektory peryferyjne pod wieloma względami musiały mieć więcej autonomii niż światy centralne. Sam żmudnie piął się w łańcuchu dowodzenia floty, znacząc drogę swoich awansów wybuchami przemocy w całym Imperium – równie często w centrum, jak i na peryferiach.

      Jednak władcy i władczynie światów granicznych robili się wyjątkowo drażliwi, gdy przybywali do nich ci, którzy – jak Jesan – przynosili imperialny dekret podpisany przez najjaśniejszą panią i rozstawiali wszystkich po kątach.

      Mich zatrzymał się pod łukiem wejściowym i w milczeniu czekał, aż zostanie zaanonsowany, a wszyscy zgromadzeni w wielkiej podziemnej sali patrzyli zaciekawieni, kto przyszedł. Jesan w stroju podkreślającym pozycję i urodzenie czekał o kilka sekund dłużej, niż powinien, więc odwrócił powoli głowę i przyszpilił najbliższego lokaja spojrzeniem, które mogłoby stopić stal.

      Służący pobladł i natychmiast się wyprostował na baczność, po czym włączył brzęczyk powiadomienia.

      Gdy tylko na sali zapanowała cisza, służący się odezwał. Nie użył żadnego wzmacniacza głosu, nie było to potrzebne. Sala została zaprojektowana w taki sposób, aby w określonych miejscach dźwięki się wzmacniały i niosły po całym pomieszczeniu bez zniekształceń.

      – Reprezentant miłościwie nam panującej Jej Wysokości, Jesan Mich.

      Słowa były ciche, spokojne i wypowiedziane równo, a jednak każdy w wielkiej sali usłyszał je czysto i wyraźnie. Jesan wkroczył oficjalnie do siedziby miejscowego władcy i ukłonił się pod kątem dokładnie dziesięciu stopni, nie spuszczając wzroku z twarzy obserwującego go gubernatora.

      Doskonale zdawał sobie sprawę, że gubernatorowi nie spodoba się to, co miało się wydarzyć.

      – Możesz podejść, panie. – Gubernator wykonał zapraszający gest z nieco znużoną miną.

      „Wydaje ci się, że wiesz, co się dzieje, ale, przykro mi to powiedzieć, nie masz o niczym pojęcia” – pomyślał Mich ponuro, gdy zbliżał się do podwyższenia dla reprezentantów i petentów.

      Nie przyszedł tutaj jako petent.

      Podał dekret Jej Wysokości i dołączone rozkazy gońcowi, który przekazał je gubernatorowi.

      – No dobrze, lordzie Mich. – Gubernator zerknął na oba dokumenty. – Wszystko wygląda jak należy. O czym zamierzasz nas powiadomić?

      Jesan popatrzył w oczy gubernatora. Nawet nie zerknął na kogokolwiek z otaczających go ludzi.

      – Wydaje mi się, że lepiej będzie przedyskutować to prywatnie.

      – Nie mamy na to czasu – warknął władca sektora. – Niektórzy z nas ciężko pracują. Powiedz, z czym przybyłeś, i odejdź.

      „Sam się o to prosisz” – pomyślał Jesan. Uznał, że ten mężczyzna jest głupcem. Nie zmarnowałby wiele czasu, gdyby dokładniej przejrzał wręczone mu dokumenty. Wiedziałby wtedy, o co chodzi. Ponieważ jednak tego nie zrobił, nie wiedział, co go czeka, i nie rozumiał konsekwencji swojego postępowania. Jednak to już nie był problem Jesana, który postąpił jak należało i dał mu szansę.

      – Wedle życzenia, gubernatorze – odpowiedział krótko. – Przybyłem, aby oznajmić, że zabieram flotę sektora na zaplanowaną akcję.

      Gubernator drgnął, jakby Jesanowi udało się go dosięg­nąć i spoliczkować. Wokół rozległy się coraz głośniejsze szmery rozmów, jednak Mich ignorował gwar i nie spuszczał wzroku z twarzy miejscowego władcy.

      – Chyba słuch mnie zawodzi. – Gubernator skrzywił się ponuro.

      – Obawiam się, że nie, gubernatorze. Okazało się, że zdarzenia w przestrzeni Przysiężnych wymagają mojej pełnej uwagi oraz uwagi floty.

      Wokół wybuchły okrzyki protestów, ale nie miały one żadnego znaczenia. Jesana nie obchodziło, co myślą miejscowi oficjele, ich opinia liczyła się tylko w tutejszych kręgach. Ani jeden z urzędników nie miał wystarczającej władzy i pozycji, aby miało to wpływ na Micha. Nie stanowili dla niego zagrożenia.

      Jednak gubernator to zupełnie inna sprawa. W praktyce pozycje jego i Jesana były równe. Pod wieloma względami Mich sam należał do gubernatorów, tyle że mobilnych. Sprawował głównie jurysdykcję nad flotą, a to stawiało go w praktyce nieco wyżej niż gubernatora zarządzającego prowincjonalnym sektorem. Jednak Jesan rzadko miał okazję tworzyć dla siebie długoterminowe wsparcie na danym obszarze, w przeciwieństwie do władców, którzy dysponowali latami, aby wyrobić sobie sieć koneksji i wpływów.

      – Wydaje się to bardzo nierozważne – zauważył gubernator cicho, a rozmowy natychmiast umilkły, ponieważ oczywiście władca znajdował się w jednym z akustycznych punktów sali. – A w najgorszym razie wygląda na paniczną i bardzo przesadną reakcję.

      Jesan zesztywniał, ale zmusił się, aby nie ulec prowokacji.

      – Powiedziałbym raczej, że chodzi o szybką eliminację potencjalnego problemu. – Uśmiechnął się z przymusem. – Przysiężni ostatnio zmienili taktykę i zaskakująco rozwinęli swoje możliwości techniczne, a to zmusza

Скачать книгу