Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie страница 17

Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie

Скачать книгу

zmarszczył brwi, lecz nie odpowiedział.

      – Ale nasze planety pozostaną bez ochrony! – zabrzmiał jakiś głos.

      Jesan tylko zerknął na tego, który się odezwał, po czym znowu zwrócił spojrzenie na twarz gubernatora.

      Gubernator westchnął.

      – Mimo że szlachetny Nierey nie powinien się wtrącać, w jego słowach jest trochę racji, panie.

      – Każda planeta posiada straż graniczną – odrzekł na to Jesan. – Jeżeli te siły nie są zdolne tymczasowo chronić twoich światów, należy zadać sobie pytanie, czy stosownie inwestowałeś w rozwój flot, jak nakazuje twoja umowa z rodem Jej Wysokości.

      Gubernator zaczerwienił się, ale – co zaskakujące – nie odwrócił spojrzenia od Jesana.

      – Zapewniam cię, panie, że moja straż graniczna jest doskonale wyposażona i uzbrojona, jak nakazuje prawo.

      Jesan skłonił lekko głowę i uznał, że nie warto pytać o floty strzegące obszarów wokół innych światów sektora. Znał odpowiedź. Oczywiście mógłby dla własnej satysfakcji rzucić kilka złośliwości „szlachetnemu” krzykaczowi, jednak uznał, że nie będzie to zbyt pomocne.

      – Nie wątpię, gubernatorze.

      Władca sektora skrzywił lekko wargi. Na pewno zdawał sobie sprawę, w jakiej sytuacji postawił go własny administrator, jednak słów nie można było już cofnąć. Westchnął ciężko i wreszcie skinął głową.

      – Chcę być informowany o przygotowaniach floty do odlotu – stwierdził. – Przekażę twoją decyzję, panie, do światów centralnych przy najbliższym transporcie.

      – Oczywiście, gubernatorze. – Jesan ponownie ukłonił się dokładnie pod kątem dziesięciu stopni. – Pozwolę sobie zatem odejść, żeby jak najszybciej wykonać zadanie i ponownie oddać flotę pod twoje dowództwo.

      – Niech tak będzie.

      Jesan wycofał się z sali, zadowolony ze zwycięstwa, ale dopiero teraz czekała go prawdziwa praca. Ledwie przekroczył próg, wyciągnął komunikator i wezwał adiutanta.

      – Ferinie, czy flota już jest gotowa? – zapytał, idąc korytarzem.

      – Prawie, panie mój.

      – Ile czasu jeszcze potrzebuje do pełnej gotowości? – Jesan przyśpieszył kroku.

      – Dzień, jeśli trzeba by szybko odlecieć – odpowiedział adiutant. – Mamy ruszać jutro?

      – Nie zamierzam zmniejszać naszych szans na zwycięstwo, pośpiech jest wskazany. Chcę jak najszybciej załatwić sprawę w sektorze Przysiężnych i wrócić do swoich zwykłych zajęć.

      – Zadbam, aby wszyscy we flocie dobrze to rozumieli, panie mój. I jestem pewien, że będziemy mogli wyruszyć w przewidywanym terminie.

      – Doskonale. Postaraj się. – Jesan rozłączył się, zanim Ferin zdążył odpowiedzieć.

      Czas na pogaduszki minął.

      „Stwórcom niech będą dzięki”.

      ***

      – Zwierzchniczko?

      Misrem podniosła wzrok znad swojej pracy, gdy adiutant stanął w drzwiach.

      – Tak?

      – Rozkazy od pana floty – oznajmił przybyły. – Okręty mają być gotowe do odlotu na jutro.

      Zwierzchniczka westchnęła i skinęła głową ze znużeniem.

      – Przyjęłam. Dziękuję. Przekaż wiadomość moim podwładnym, adiutancie.

      – Jak sobie życzysz, zwierzchniczko. – Mężczyzna odwrócił się i wyszedł.

      Misrem w zamyśleniu popatrzyła na otwarte drzwi, zastanawiając się, co oznaczają nowe rozkazy. Oczywiście spodziewała się ich już od jakiegoś czasu, Jesan wystarczająco wiele razy uprzedzał o swoich planach. Jej eskadra była gotowa i mogła wyruszyć nawet w ciągu godziny, gdyby pan floty tego sobie zażyczył.

      Po raz trzeci siły Imperium wkroczą na terytorium anomalii, jednak tym razem nie będzie ani zwiadu, ani sprawdzania zamiarów przeciwnika.

      „Dwa razy uciekaliśmy przed nimi z podwiniętym ogonem”. Misrem zaczęła się zastanawiać, czy wróg nabrał przez to nadmiernej pewności siebie, czy też nie. Rozmyślała także nad tym, co anomalia wie o Imperium i czy zdaje sobie sprawę, jakie są naprawdę rozmiary imperialnej floty. Bardzo możliwe, że ci „ludzie” uważali eskadrę Misrem za znaczącą część imperialnych sił militarnych.

      Uznała, że to nie do wiary, jednak z danych zdobytych na okręcie Przysiężnych wynikało, że przeciwnik mógł uważać eskadrę za znaczące siły zbrojne, możliwe zatem, że popełnił również błąd w szacowaniu wielkości i liczebności Floty Imperium.

      Misrem nie wiedziała, nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak dla obcych może wyglądać nadlatująca flota sektora, skoro uważali jedną imperialną eskadrę za imponującą.

      Uśmiechnęła się na myśl, jaką minę będzie miał wróg, gdy przekona się o swojej fatalnej pomyłce.

      ***

      Na pokładzie okrętu „Piar Cohn” trwała gorączkowa krzątanina, odkąd pan floty wydał rozkazy, ale Aymes tylko siedział w oku tego cyklonu i wyglądał na znudzonego.

      Pod maską pozornego spokoju skrywał zdenerwowanie, nie zamierzał jednak ujawniać emocji przed podwładnymi.

      Oczywiście spodziewał się takich rozkazów, mimo to wstrząsnęły nim tak samo jak resztą załogi. Zapowia­dała się pierwsza wielka akcja floty od… no cóż, od bardzo dawna. Aymes musiałby sprawdzić zapisy, ale był pewien, że w tym sektorze za jego pamięci nic się do tej pory nie działo.

      „Jak na złość niewiele będzie do roboty, jeśli dane wywiadu okażą się prawdziwe”.

      Oczywiście było to tylko przypuszczenie, ale nawet je­­żeli informacje stanowiły oszustwo, Aymes wątpił, aby flota sektora doznała znaczących strat. Jesan Mich nie zebrał okrętów, aby stłumić jakiś drobny konflikt na granicy. Pan floty zamierzał coś udowodnić.

      Komu, Aymes nie miał pojęcia, ale ktoś zwrócił na siebie uwagę Jesana Micha i zapewne niedługo bardzo tego pożałuje.

      Dla Aymesa oznaczało to tylko tyle, że bieżąca misja zakończy się szybko, a zaraz potem nadejdzie kolejna.

      Trochę współczuł Przysiężnym, o wiele bardziej niż jego pobratymcy, ale nie na tyle, aby przejmować się tym, co ich spotka. Był też zwyczajnie ciekaw anomalii i zmian, jakie zaszły pod jej wpływem.

      „Tak

Скачать книгу