Cudzoziemiec oraz inne przypadki. Roman Staniek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Cudzoziemiec oraz inne przypadki - Roman Staniek страница 12
– Aha. Miłego dnia ci życzę. Myślę, że będzie okazja kiedyś znowu się zobaczyć?
– Tak, bardzo bym się cieszyła. – Tomasz już miał odejść, gdy Sandra za jego plecami cicho dodała:
Zapomnij Manuelę, ona spotyka się z mężem.
– A ty skąd to wiesz? Ona ci powiedziała? Co jeszcze mówiła? Proszę Sandra, teraz wbiłaś mi nóż w plecy.
– Tak, Manuela wszystko mi opowiedziała, jesteśmy serdecznymi koleżankami. Ona chce się z tobą spotkać i wszystko osobiście wyjaśnić. Ja tam wolałabym sto razy ciebie jak tego starego pryka… Jej męża.
Tym razem Tomasz nie podjął rozmowy. Poszedł szybkim krokiem do swojego biura. Matzek najprawdopodobniej słyszał za drzwiami rozmowę, gdyż wychylił głowę i zwrócił się do sekretarki:
– Sandra, wszystko w porządku? Wejdź na chwilę. – Sandra stanęła przy biurku Gerda.
– Tak, szefie.
– Siadaj i opowiadaj, co tam się do diabła dzieje. Macie z Tomaszem jakieś problemy? – Chcąc nie chcąc Sandra opowiedziała o romansie Tomasza z Manuelą i o tym, że jej mąż, z którym od prawie roku żyła w separacji, prosił ją o jeszcze jedną szansę i ona jest gotowa na nowo z nim zamieszkać.
– Nie interesuje mnie wasze prywatne życie, jak również nie mogę się w nie wtrącać, ale chcę, aby atmosfera w mojej firmie nie była psuta przez jakieś tam wasze miłostki. Rozumiemy się, Sandra?
– Tak, szefie.
Nasze miłostki, a co z Twoimi skandalami, Gerd?
Cała firma doskonale wiedziała, że Matzek lubi kobiety i żadna mu się nie oparła. Mógł sobie na wszystko pozwolić, gdyż stać go na wszystko. Sam twierdził, że nie jest żonaty i może robić na co ma ochotę. Raz na jakiś czas miał przyjaciółkę, ale taki związek kończył się z reguły po paru miesiącach. Żadna z jego „byłych” nie powiedziała ani jednego złego słowa o nim. Mówiło się o pięciocyfrowych sumach „odprawy”, jakie od niego otrzymywały.
– Podoba ci się?
– Wszystkie koleżanki w firmie podkochują się w nim, a z tego co Manuela opowiadała; prezentuje się wyśmienicie i nie wyobrażam sobie, aby któraś kobieta zrzuciła go z łóżka.
– Zależy mi na nim. Jest zdolnym, młodym i ambitnym pracownikiem. Proszę nie zróbcie mu krzywdy, Sandra. Myślę, że się rozumiemy?
– Oczywiście. Zadbam o to, aby nie było więcej jakiś skandali.
– Ja na jego miejscu zabawiłbym się z wami wszystkimi. – Dodał cicho. Sandra nie była pewna czy go właściwie zrozumiała, ale nie miała odwagi prosić o powtórzenie tego zdania.
Koledzy obserwowali go spod oka ale udawał, że tego nie widzi.
– Sandra, sekretarka starego, była tutaj. Zostawiła list dla ciebie. – Karl wskazał palcem na szarą kopertę, która częściowo wciśnięta była pod klawiaturę.
– Dzięki. – Tomasz otworzył ją.
Umowa o pracę na czas nieokreślony pomiędzy Firmą PRO– MATZ GmbH a Herr Tomasz Janowski.
Czytał dalej z uwagą.
Nowe warunki płacowe…
– Mówiłem już wam, że ja dzisiaj stawiam. Żeberka i piwo do upadłego!
– Dostałeś umowę na stałe? Gratulujemy!
Po kolei podchodzili do Tomasza i poklepywali go po ramieniu i ściskali mu rękę.
– Cieszymy się, pasujesz do naszego zespołu i naprawdę świetnie, że zostajesz u nas. Trochę więcej forsy też piechotą nie chodzi. – Zauważył Franko.
Jak pięćset euro to jest trochę więcej, to niech mnie diabli wezmą. Za to mogę całej firmie żeberka i piwo postawić.
– A więc koledzy, dzisiaj punktualnie o czwartej odlatujemy na żeberka. Już mi w brzusiu burczy. – Karl odsłonił swój ogromny brzuch.
– Mr. „Melone” już jest głodny. Biedactwo! – Odezwał się Andreas. – Dopiero dochodzi pierwsza, trochę musisz wytrzymać.
Tomasz załączył monitor.
Jedna nowa wiadomość.
Jak przypuszczał, mail był od Manueli.
Tomasz, przyjdź proszę w piątek o piętnastej do mojego biura, weź ze sobą podpisaną umowę o pracę. Muszę z tobą porozmawiać. Pozdrowienia. Manuela Brochowsky.
W piątek o piętnastej? Przecież wszyscy jadą o tej godzinie do domu. O czwartej mamy zaplanowany wyjazd do Monachium. Trochę mi to nie pasuje, zwłaszcza, że wiem, co chcesz mi powiedzieć”.
W skrytości miał jednak nadzieję, że Manuela rzuci mu się w ramiona i razem spędzą upojną noc.
W biurze panowała cisza, wszyscy w skupieniu pracowali. Nie pozostało nic innego, jak samemu zabrać się do roboty, zwłaszcza, że leżało sporo zaległych papierów na biurku.
Żeberka smakowały wyśmienicie, jeszcze lepiej niż je Karl zachwalał, do nich Tomasz zamówił bardzo dobre bawarskie piwo. Kelnerce powiedział; ma donosić mięso oraz piwo w miarę potrzeby i bez pytania. W oczach kolegów widział zadowolenie. Jeden po drugim znikały z półmiska kawałki smażonego mięsa, a w koszu postawionym specjalnie do tego celu, przybywało kości. Młoda kelnerka okazała się sprytniejsza niż przypuszczał i kursowała bez wytchnienia pomiędzy ich stołem a barkiem i kuchnią.
To popołudnie należało do Andreasa. Ten tak z reguły spokojny i opanowany olbrzym postanowił dzisiaj opróżnić serce i zdradzić tajemnice ze swojego prywatnego życia.
– Widzieliście z pewnością moje nowe auto. – Andreas wiercił się niepewnie na krześle jak stremowany uczniak.
– Piękna fura, prawie nowa BMW-ica. Musiała cię majątek kosztować? – Zauważył Franko.
– Otóż nie! Sprzedałem się za nią, niczym… kurwa męska.
Słysząc to, Karl zakrztusił się kością. Po paru sekundach zrobił się czerwony na twarzy i gdyby nie pomoc kolegów nie wiadomo jak to by się dla niego skończyło. Andreas trzymał go za wyciągnięte do góry ręce a Tomasz i Franko bili po plecach, dopóki nie wykrztusił z siebie tego kawałka kości. Inni goście bawili się tym widowiskiem doskonale. W momencie jak na talerz leżący przed nim upadła ta nieszczęsna kość, zaczęli bić im brawo. Tomasz, Andreas i Franko podnieśli się ze swoich siedzeń, zwrócili twarze w stronę sali, złapali się za ręce niczym aktorzy na scenie i ukłonili się głęboko w stronę publiczności. Tym razem niektórzy z gości podnieśli się z krzeseł i jeszcze głośniej