Cudzoziemiec oraz inne przypadki. Roman Staniek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cudzoziemiec oraz inne przypadki - Roman Staniek страница 8

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Cudzoziemiec oraz inne przypadki - Roman Staniek

Скачать книгу

to pewnie dlatego je widać.

      Niemcy fascynują go od samego początku. Kraj, który jest tak doskonale zorganizowany oraz gospodarczo rozwinięty w stopniu w jakim mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę. Czystość i troska o środowisko naturalne jest chyba bezprzykładne w Europie i na całym świecie. Przejechał po tym kraju tysiące kilometrów i nigdy nie miał oporów, by się zatrzymać na jakimś zajeździe i skorzystać z toalety lub natrysku. Nie zgadzał się ze zdaniem o stereotypie Niemca pracującego od rana do wieczora, jakim on często jest w oczach innych narodowości. Są bez wątpienia pracowici, ale czy aż tak i czy to jest wadą? On sam również jest pracowity, być może jeszcze więcej jak rodowici Niemcy. Nie wspominając o Amerykanach lub Japończykach. Niemcy lubią i umieją się bawić! Nieprawdopodobne, powiedzą inni, (Polacy) lecz mylą się. Tak jak tutaj na Bawarii ludzie świętują, to chyba mało który inny naród potrafi. Spożycie alkoholu a zwłaszcza piwa jest większe jak w Polsce, mimo tego nie widział nigdy (do tej pory) leżącego pod stołem gościa lub zataczających się po ulicy pijanych osób.

      – Jestem. Czekałeś długo? – Wyrwała go z zadumy.

      – Nie. Jezus Maria!

      – Coś nie tak?

      – Wyglądasz cholernie seksi. – Manuela miała na sobie czerwone pończoszki i białą, męską, szeroko rozpiętą na piersiach z długimi podwiniętymi rękawami koszulę. W rękach trzymała tacę na której stała butelka szampana, półmisek z pokrojonymi owocami, dwa kieliszki i coś co go trochę zaniepokoiło. – Możesz mi wytłumaczyć na co do licha te kajdanki i tasiemki. Wiesz ja nie lubię takiej zabawy. Z romantycznością, o której wspomniałaś, nie ma to niewiele wspólnego.

      – Chcę ci się całkowicie oddać i tylko jak masz ochotę możesz je użyć.

      – To znaczy, mogę cię związać i zrobić wszystko, co chcę?

      – Ufam ci.

      – Nie tracisz czasu.

      – Mój zegar biologiczny tyka trochę szybciej od twojego.

      – Nonsens! Wyglądasz na trzydzieści lat. Mężczyźni szaleją za tobą.

      – Dziękuję. Zrób miejsce na łóżku. Zjemy odrobinę…przede wszystkim ty musisz być teraz silny. Nie chciałabym, abyś mi tutaj zasłabł.

      – O to się nie obawiaj. – Zrzucił z łóżka pościel i odebrał od niej tacę. Szampan w połączeniu ze słodkimi owocami i pieszczotami Manueli smakował wyśmienicie.

*

      Im więcej krzyczała, tym bardziej rosło jego męskie ego. Z drugiej strony spoglądał, czy wszystkie okna są pozamykane. Miał nawet ochotę wstać, aby to sprawdzić.

      – Jesteśmy sami w domu i jak widziałeś, naokoło nie ma sąsiadów, mogę krzyczeć tak głośno jak na to mam ochotę.

      – Nie wątpię w to. Mam tylko wrażenie, że pod domem zebrał się tłum ludzi i bije nam oklaski.

      – Tak, przed domem czekają na ciebie dziennikarze. Jutro będą o tym pisały lokalne gazety.

      – Wiesz… jesteś wspaniała.

      – Myślisz o łóżku?

      – Również. Wypróbujemy teraz te twoje akcesoria?

      – Po to je przyniosłam. Masz pojęcie, jak się za to zabrać? Coś mi się wydaje, że nie za bardzo.

      – Pomożesz mi?–

      Manuela udzielała mu wskazówek.

      – Ręce zapnij mi w kajdanki, następnie tasiemkę owiń wokół nich i przywiąż do ramy łóżka.

      – Tak jest dobrze?

      – Świetnie! Teraz każdą nogę z osobna przywiąż do dolnej ramy.

      – No to na dzisiaj jesteśmy gotowi. – Wstał i stanął obok niej.

      – Tomasz, nawet nie próbuj. Ty tylko żartujesz?

      – Widziałaś Polaka, który żartuje?

      – Nie wiem. Wszyscy czasem żartują.

      – Ale my Polacy… – Skoczył dokładnie między jej rozchylone nogi. Zsunął z ud pończoszki, przy tym całował każdy centymetr jej ciała – potrafimy kochać jak Francuzi. – Dokończył.

      Jak była zbyt głośna, kładł dłoń na jej ustach lub całował ją. Po pewnym czasie nie wydawała z siebie głosu i przestała się ruszać. Zaczął obserwować jej twarz. Manuela oddychała równomiernie, oczy miała zamknięte. Wyswobodził ją z więzi, podniósł kołdrę z podłogi i przykrył ich oboje. Objął ją w pasie a twarz położył na jej ramieniu.

*

      – Wstawaj!!! Mój mąż przyjechał, musisz uciekać, on nas zabije.

      Tomasz wyskoczył z łóżka i biegał po pokoju jak szalony.

      – Gdzie są moje rzeczy, gdzie ja jestem do cholery! – Manuela rozbawiana tarzała się ze śmiechu na łóżku. Z oczu płynęły jej łzy. Jedną ręką trzymała się za brzuch, drugą wycierała oczy. Po chwili zorientował się w sytuacji i popatrzył z wyrzutem w jej stronę.

      – Szkoda, że nie mam tutaj komórki, chętnie nagrałabym tę scenę, w pracy pękaliby ze śmiechu.

      – To byłaby twoja ostatnia scena, jaką nagrałaś – żartobliwie objął jej szyję. – Dopiero dochodzi dwudziesta! Czyli spaliśmy niecały kwadrans. Dlaczego…?

      – Po pierwsze nie spaliśmy, tylko ty chrapałeś piętnaście minut. Po drugie wysypiać możesz się w domu. Tutaj masz misję do spełnienia; spragnioną kobietę, którą musisz zaspokoić.

      – Momencik! To ty pierwsza zasnęłaś, bo miałaś dosyć. Myślałem, że umarłaś! A jak jesteś spragniona… To podam ci coś do picia.

      Manuela postanowiła spuścić z tonu, zauważyła, że Tomasz trochę się zachmurzył.

      – Nie, nie zasnęłam. Było mi tak wspaniale, że musiałam się na chwilę wyłączyć. Nie jesteś zły? – Wtuliła się w jego ramiona, jej prawa ręka wędrowała w dół głaszcząc go po piersiach… Brzuchu… – Zostań jeszcze trochę, proszę.

      – Trudno, abym był zły. Mam seks z piękną kobietą, pierwszy raz zresztą od paru miesięcy i na dodatek taki, którego niektórzy ludzie w całym swoim życiu nie przeżyli. Tylko, że ja nie znam tej kobiety.

      – Wszystko w swoim czasie, przystojniaczku. Moje serce otworzę, kiedy uznam, że czas na to przyszedł. Nie myl seksu z miłością.

      Ona ukradła moje myśli, nie do wiary!

      – Kochaj mnie teraz, taką jaką jestem, a co będzie później, to czas pokaże.

      – Dwa razy nie musisz mi tego powtarzać. Mam to potraktować jako polecenie służbowe Frau, Brochowsky.

      – Janowski,

Скачать книгу