Cudzoziemiec oraz inne przypadki. Roman Staniek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Cudzoziemiec oraz inne przypadki - Roman Staniek страница 6
– Mogę ci zaproponować; Chantre`, Johny Walker, polską wódkę…
– Chantre`. Po wódce nie chciałabyś mnie pocałować, chyba, że ty masz na nią ochotę?
– Nie. Ja również napiję się koniaku. Coś do jedzenia? Nie mogę dopuścić do tego abyś mi tutaj zasłabł z wycieńczenia.
Poczuł zimny dreszcz na plecach i ukłucie w żołądku.
– Miło, że myślisz o moim zdrowiu. Jadłem obiad.
– Gdzie chodzicie na obiady?
– Przeważnie do „Chińczyka”. Obiady są tam naprawdę smaczne i tanie. Czasem zamawiamy coś u Greka „Mykonos”. A ty gdzie jadasz obiady?
– Z reguły nie jem obiadów. Robię w domu kanapki i zabieram je do pracy. Dopiero gotuję sobie coś na kolację lub jem na mieście.
– Do miasta masz stąd parę kilometrów. Może ty masz ochotę coś zjeść?
– Tak, ciebie! Patrz jakie mam duże zęby. – Uśmiechnęła się.
Czuli instynktownie, że pasują do siebie. Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzył w pożądanie od pierwszego spojrzenia. A może to jedno i to samo?
– Masz piękne mieszkanie! – Dopiero w tej chwili dotarło to do niego. Rozglądnął się wokół siebie, zagwizdał cicho z podziwem. Manuela urosła jeszcze bardziej, wzięła go za rękę.
– Chodź, pokażę ci mój dom…No, może nie cały dom. Tylko połowa należy do mnie, druga jest własnością mojej ciotki. Wujek nie żyje. Ona ma teraz przyjaciela, rzadko tutaj przebywają, więcej są na urlopie jak w domu. Co ja mówię na urlopie! Oboje są rencistami i mają cały czas urlop. Podróżują po świecie.
Na dole, tak jak widzisz jest tylko duży pokój połączony z kuchnią. W przedpokoju jest toaleta dla gości. Z pokoju można wejść na taras, a właściwie ogród zimowy. Przy słonecznej pogodzie odsłaniam dach i opalam się nago.
– Możesz mi to zademonstrować? – Manuela podeszła do monitora wbudowanego w ścianie. Domyślił się, że komputer steruje ogrzewaniem, wszystkimi funkcjami w mieszkaniu, pewnie jeszcze alarmem i kamerami naokoło budynku. – Ja myślałem o tym drugim.
– Tylko jedno w głowie!
– To ty mnie uwiodłaś! Sam ten parter ma chyba ze sto metrów kwadratowych!?
– Trochę więcej. Górę pokażę ci później. Oj, kolego, z tej góry to tak szybko mi nie uciekniesz. – Uśmiechnęła się do siebie. – Teraz siadaj, zaraz podam kawę.
Nawet nie zdążył się dobrze usadowić, a już kawa była gotowa.
– Jak ją pijesz?
– Czarną, bez cukru.
– O, tak jak ja. – Postawiła filiżanki na ławie i podeszła do barku aby nalać koniaku.
Zerknął na kawy. A gdyby ona coś mi wsypała do środka i zrobi ze mnie niewolnika. Szybko zamienił kawy.
Co robisz idioto, za dużo czytasz tych głupich kryminałów!
To było absurdalne. W witrynie widział jak nalewa Chantre`.
Nic nie dosypała.
Był tego pewny, jak również tego, że nerwy go opuszczają.
– Zum Wohl!
– Na zdrowie. – Powiedział po polsku.
Koniakówki opróżnili jednym tchem. Błogie uczucie wypełniło mu żołądek. Nie jadł dzisiaj obiadu. Okłamał ją. Nie byłby w stanie przełknąć w tej chwili nawet kęska jedzenia. W pracy tak był przejęty nowym zadaniem, że nie miał czasu na posiłek.
Kawy już nie dopili. Alkohol powoli zaczął działać. Błogie ciepło rozpływało się po całym ciele. Owładnęło nimi miłe rozleniwienie. Manuela odsunęła kieliszki na bezpieczna odległość. Prawie jednocześnie rzucili się na siebie.
Jak zwierzęta!
– Chodź, pokażę ci górę – wzięła jego dłoń, tak jak się trzyma małe dziecko i poszli na piętro.
Tutaj, po lewej stronie jest moje biuro. – W pokoju stało piękne drewniane biurko, na nim duży monitor, drukarka, trochę papierów, a pod spodem komputer. Po przeciwległej stronie, duża skórzana kanapa. Naprzeciwko drzwi, regały i szafka na dokumenty.
– Po lewej stronie są jeszcze dwa pokoje. Następnie po prawej, to co nas dzisiaj najbardziej interesuje; sypialnia z wejściem na balkon i do łazienki. – Sypialnia nie ustępowała wielkością jego pokojowi gościnnemu, czyli około trzydziestu pięciu metrów kwadratowych. Duże, podwójne łoże zasłane z dwóch stron jedwabną pościelą. Na jednej stronie leżała jej koszula nocna. Nie miał odwagi zapytać, kto śpi z drugiej strony. Nie chciał być zbyt dociekliwym.
Na przeciw łóżka stał sekretarzyk z kosmetykami a nad nim ogromne lustro. Z boku rozsuwane drzwi.
– To jest moja garderoba, zaraz ci pokażę. – Zapaliła światło. Weszli do środka. Pomieszczenie to było wielkości jego małego pokoju w którym spał Bruno. Spełniało rolę ogromnej szafy z mnóstwem regałów na obuwie, wieszaków z ubraniami i półek z bielizną.
– O Boże, to jest przecież cały butik!
– No, nie przesadzaj.
Weszli z powrotem do sypialni. Manuela pokazała głową na łóżko.
– Tutaj spędzisz dzisiejszy wieczór. Chyba, że masz coś lepszego w planie?
Zaprzeczył tylko głową, znowu to okropne gardło, nie może wypowiedzieć słowa.
Trzymając go cały czas za rękę weszli do łazienki. Z rozbawieniem patrzyła na jego twarz, otwarte usta i szeroko rozszerzone oczy.
– Tylko proszę nie mów, że ty u nas w firmie tyle zarabiasz?
– Dobrze by było. Mój ojciec ma swoją firmę budowlaną. Urządził nam to mieszkanie. Mamy bardzo dobre kontakty, jestem jedynaczką i jego oczkiem w głowie.
– Urządził nam mieszkanie?
– Mam dwudziestoletnią córkę. Studiuje w Stuttgarcie. Widzimy się w każdy weekend. Ja jadę do niej lub ona przyjeżdża do domu.
Łazienkę oceniał na około osiemdziesiąt tysięcy. Znał się na cenach materiałów, gdyż sam je sprzedawał po hurtowniach, ale wiedział również, jakie są ceny detaliczne tych rzeczy.
Wszystko, co człowiek potrzebował do codziennej higieny, znajdowało się tutaj. Nie wspominając o saunie parowej, bidecie, wannie, w której Bruno mógłby pływać, czy też podwójnej umywalki.