.
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу - страница 8
Czterdziestotrzyletni Adolf Hitler przemawiał spokojnie, łagodnym tonem. Apelował do zgromadzonych o zaufanie – w nadziei, że sami zmarginalizują swoje znaczenie i bez głębszej refleksji zagłosują za jego ustawami. W rzeczywistości dążył do ustanowienia prawa, które pozwoliłoby mu ignorować konstytucję i parlament oraz rządzić za pomocą dekretów. Uspokajał posłów, że jego partia w żadnym wypadku nie ma zamiaru podważać roli niemieckich instytucji państwowych. Obiecywał, że nowe ustawy nie ograniczą uprawnień parlamentu, nie naruszą prawa do wolności wypowiedzi i nie podważą roli Kościoła. Zapewniał o poszanowaniu tradycyjnych wartości chrześcijańskich. Pełnomocnictwa uzyskane w wyniku przegłosowania Uchwały o ochronie narodu i państwa miały być wykorzystane wyłącznie w celu obrony ojczyzny przed wrogiem. Łagodził obawy; izba ustawodawcza powinna tylko uwierzyć w dobrą wolę nazistów.
Kanclerz usiadł, by wysłuchać co mieli do powiedzenia liderzy pozostałych partii. Jeden za drugim, po kolei: katolicy, konserwatyści i centryści zgodnie i z entuzjazmem poparli koncepcję Hitlera. Jedynie reprezentant Socjaldemokratycznej Partii Niemiec ripostował, że bezbronność nie musi oznaczać utraty honoru. W tym momencie Hitler zrzucił maskę dobrego wujka i wtargnął na mównicę. „Nie potrzebuję waszych głosów” – wykrzykiwał w stronę socjalistów. „Gwiazda Niemiec błyszczy coraz jaśniej, wasza zaraz zgaśnie. Każdy słyszy, komu bije dzwon”.
Posłowie ostatecznie przyjęli Ustawę o pełnomocnictwie znaczną większością głosów. W ciągu zaledwie kilku tygodni ugodowe partie zdelegalizowano, a socjaliści trafili do więzień. Nastała Trzecia Rzesza.
ADOLF HITLER URODZIŁ SIĘ 20 KWIETNIA 1889 ROKU W BRAUNAU w pobliżu granicy między Austrią a Bawarią, w rodzinie zwykłego urzędnika państwowego. Pobłażliwa matka nie mobilizowała syna do nauki. A jeden z nauczycieli opisywał go jako „swarliwego, upartego i aroganckiego (…) leniucha”. Po ukończeniu szkoły w wieku szesnastu lat zapragnął poświęcić się mało obiecującej karierze artysty. Z przyjemnością malował obiekty architektoniczne, pasjonował się operą Wagnera i bezskutecznie próbował dostać się do prestiżowych akademii sztuk pięknych. Jako dwudziestolatek całymi dniami wylegiwał się w wiedeńskich hostelach, imał się dorywczych zajęć, za grosze sprzedawał swoje prace i dużo czytał. Będąc młodzieńcem na pierwszy rzut oka nieatrakcyjnym, wychudzonym, bez domu, pracy i przyjaciół, sam Hitler postrzegał siebie wręcz przeciwnie – jako wybrańca, człowieka o cechach wybitnych. Znajomym jawił się jako człowiek pełen utopijnych idei, zafascynowany polityką. Do wściekłości zawsze doprowadzała go ludzka głupota. Kpił z klasy robotniczej i jej naiwnej wiary w bajki opowiadane przez socjalistów oraz księży. Ostro krytykował parlamentarzystów za niemoc w obliczu narodowych zagrożeń, z pasją rozpowszechniał teorie o podłym spiskowaniu Żydów.
W wieku 25 lat z radością przywitał wybuch pierwszej wojny światowej i bez wahania zaciągnął się do bawarskiej armii. Po krótkim epizodzie walki przez cztery lata służył jako łącznik między sztabem a linią frontu. W przeciwieństwie do wielu nie narzekał na wojenną rzeczywistość. Tutaj właśnie naród niemiecki miał okazję pokazać siłę charakteru. Ranny w nogę w październiku 1916 roku, już najbliższej wiosny z powrotem zameldował się na służbie i został awansowany na stopień starszego szeregowego. Latem 1918 roku atak gazowy na pewien czas pozbawił go wzroku.
Świat, który ponownie ukazał się jego oczom w listopadzie, naznaczony był już szokującą klęską Niemiec. Do tej pory rząd w Berlinie nie brał pod uwagę przegranej, rysując wyłącznie wizję świetlanej przyszłości, jaką przynieść miał koniec konfliktu. Tymczasem, gdy umilkł huk wystrzałów, nastała upokarzająca cisza. Zwycięzcy prześcigali się w żądaniach odszkodowań z tytułu rozlewu krwi i utraty swoich terytoriów. Oczekiwali także likwidacji władzy o zapędach imperialistycznych. Dla Adolfa Hitlera i innych żołnierzy tak niespodziewany i poniżający koniec wojny był nie do zaakceptowania. W wyniku konfliktu populacja mężczyzn w wieku od dziewiętnastu do dwudziestu dwóch lat spadła w Niemczech o 35 procent. Doświadczenia wojenne i upadek gospodarczy doprowadziły do wyniszczenia społeczeństwa. Rozjuszeni Niemcy przyczyn klęski upatrywali nie tyle na polu bitwy, co w gabinetach zdradliwych koterii zachłannych biurokratów, bolszewików, bankierów i Żydów.
Po abdykacji cesarza Wilhelma II w Niemczech zapanował ustrój demokratyczny z wieloma partiami walczącymi o przejęcie władzy w tych trudnych czasach. Nowa Republika Weimarska to pokiereszowane społeczeństwo w środku nieprzychylnie nastawionej Europy, bez wsparcia ze strony obojętnych władz Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego niemiecki rząd zobowiązany był do przyjęcia odpowiedzialności za rozpętanie wojny, rozbrojenie armii, zrzeczenie się praw do części terytoriów oraz wypłatę reparacji wojennych. Przywódcy Republiki zostali także obarczeni winą za szalejącą inflację, która dokonywała spustoszeń w oszczędnościach części klasy średniej. Podobnie jak we Włoszech, trudne czasy powojenne stanowiły pożywkę dla wzmożonej agitacji aktywistów związkowych. Strajki i protesty to stały element powojennej rzeczywistości w kraju, gdzie miliony weteranów wojennych, rannych na ciele i duszy, bezskutecznie poszukiwały pracy – miliony wyrzuconych poza margines piewców wielkości narodu niemieckiego, narodu wybranego przez Boga, narodu dumnego ze swojej unikatowej spuścizny kulturalnej. Niemcy od zawsze zwycięskie – teraz na kolanach.
Jesienią 1919 roku Adolf Hitler wstąpił do Niemieckiej Partii Robotników z siedzibą w Bawarii. Ugrupowanie to tworzyła niewielka grupa nacjonalistycznych awanturników. Droga na szczyty partyjnej władzy okazała się stosunkowo prosta. Pomimo tego, że Hitler otrzymał legitymację numer 55, nazywano go „towarzyszem 555”, dzięki czemu szeregi partii wydawały się wówczas bardziej liczne. Odpowiedzialny za propagandę przyszły wódz organizował wiece i szukał nowych towarzyszy w imię poparcia idei jedności wszystkich Niemców, uchylenia postanowień traktatu wersalskiego, odebrania obywatelstwa Żydom oraz postulatów dzielenia się majątkiem przez zamożnych. Zmiana nazwy na Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników (NSDAP) miała być ukłonem w kierunku lewej strony sceny politycznej. Jej zwolennicy określali się mianem „nazistów”.
Sojusz Hitlera z kapitanem armii Ernstem Röhmem miał zapewnić napływ nowych członków spośród weteranów wojennych. Zwerbowanych kombatantów Röhm zorganizował w Oddział Szturmowy (SA), którego zadaniem było przede wszystkim zastraszenie zwolenników ideologii komunistycznej; przy okazji wyprowadzał pieniądze partyjne na finansowanie własnego wydawnictwa prasowego. Największym skarbem partii był wszelako jeden człowiek – tak zwany „dobosz”, który stał się głosem całego ugrupowania.
Trzydziestokilkuletni Hitler był mówcą równie charyzmatycznym, co niezdyscyplinowanym. Odznaczony Krzyżem Żelaznym za zasługi wojenne nieraz wykazywał się również żelaznymi nerwami, a doświadczenie życia na ulicy pozwalało mu doskonale wyczuwać oczekiwania tłumów. Nie były to wyszukane teorie ani obiektywne argumenty. Używał słów prostych, kłamał jak z nut, na zawołanie. Pragnął rozbudzić nienawiść do tych, których uważał za zdrajców – „listopadowych przestępców” odpowiedzialnych za kapitulację. W każdym przemówieniu odwoływał się do Fryderyka Nietzschego i jego ideologii „człowieka oszukanego”, czyli do antysemityzmu.
Na placach, w piwiarniach i namiotach cyrkowych wciąż rozbrzmiewały te same słowa – zmiażdżyć, zniszczyć, unicestwić, zabić. Wrzaski, wymachiwanie rękami, dzika wściekłość pod adresem wroga nagle ustępowała miejsca łagodnej, malowanej pięknym słowem wizji nowych Niemiec. Szeregi partii rosły w oczach, a masy potrzebowały symboliki, nie tylko ideologii. Pojawił się więc gest