Naśladowca. Erica Spindler
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Naśladowca - Erica Spindler страница 1
CZĘŚĆ PIERWSZA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rockford, Illinois
Wtorek, 5. marca 2001
godz. 1.00
Włosy dziewczynki połyskiwały jedwabiście. Chciał ich dotknąć i przeklinał w duchu to, że musi nosić gumowe rękawiczki. Kosmyki miały kolor żółtego, soczystego jedwabiu, co było niezwykłe u dziesięcioletniego dziecka. Zwykle wraz z upływem lat barwa ta szarzała, aż nabierała mysiego odcienia, któremu dawny blask można było przywrócić jedynie za pomocą farby.
Przekrzywił głowę, zadowolony z tego, że ją wybrał. Dziewczynka była nawet piękniejsza i doskonalsza od poprzedniej.
Pochylił się i pogłaskał ją po głowie. Patrzyła na niego pozbawionymi życia, niebieskimi oczami. Wciągnął głęboko w nozdrza jej miły, dziecięcy zapach.
Tylko ostrożnie…
Nie może po sobie zostawić żadnych śladów.
Ten Drugi wymagał od niego perfekcjonizmu. Wciąż chciał od niego więcej i więcej.
Ciągle go obserwował. Wystarczyło, że spojrzał przez ramię, a Ten Drugi już tam był.
Na jego czole pojawiły się zmarszczki i natychmiast zaczął myśleć o czymś innym, żeby nie było widać, co czuje.
Moja śliczna. Najcudowniejsza.
Śpiący Aniołek.
Śledcza Kitt Lundgren użyła kiedyś określenia Morderca Śpiących Aniołków, które media natychmiast podchwyciły.
To określenie bardzo mu się spodobało.
Jednak Ten Drugi kręcił na nie nosem. Wyglądało na to, że nic mu nie odpowiada.
Szybko skończył układanie ciała. Jej włosy… Koszulka nocna z różowymi kokardkami, którą wybrał specjalnie dla niej… Wszystko powinno być takie, jak sobie zaplanował.
Idealne.
A teraz finał. Wyjął z kieszeni różową pomadkę i delikatnie umalował dziewczynce usta. Starał się nie przesadzić z kolorem.
Gdy skończył, uśmiechnął się na widok swojego dzieła.
Dobranoc, mój mały aniołku. Śpij dobrze.
ROZDZIAŁ DRUGI
Wtorek, 5. marca 2001
godz. 8.25
Śledcza z wydziału do spraw zabójstw stanęła w drzwiach dziecięcej sypialni i poczuła, jak ściska się jej żołądek. Zginęła kolejna dziewczynka, a jej rodzice spokojnie spali przez całą noc na dole i nic nie słyszeli.
Najgorszy z możliwych koszmarów. Jednak dla tej rodziny stał się on brutalną rzeczywistością.
Ekipa techniczna przystąpiła do pracy, obfotografowując miejsce zbrodni. Jeden z policjantów rozmawiał przez komórkę.
Po prostu dobrze znane, a przez to banalne dźwięki. Kitt przyzwyczaiła się do nich już dawno temu i zwykle nie zwracała na nie uwagi.
Ale to była już druga dziewczynka w ciągu sześciu ostatnich tygodni. A poza tym też miała dziesięć lat.
Tak samo jak jej Sadie.
Na myśl o córce poczuła ukłucie w sercu. Kitt starała się odpędzić od siebie te myśli, próbowała skupić się na czekającym ją zadaniu. Musiała przecież złapać potwora, który to zrobił.
Niestety nie zostawił praktycznie żadnych śladów przy pierwszej ofierze. Może przynajmniej teraz coś spieprzył.
Kitt weszła do środka i rozejrzała się po sypialni. Jej ściany były pomalowane na pastelowy różowy kolor. W pokoju stały białe, rustykalne mebelki i łóżko z baldachimem. Koronkowe białe zasłonki pasowały do całości. Na półce siedziały lalki. Poznała Felicity, ponieważ Sadie miała taką samą.
Prawdę mówiąc, pokój bardzo przypominał sypialnię jej córki. Wystarczyło tylko przesunąć łóżko z prawej strony na lewą, postawić w kącie biurko i zmienić kolor ścian z różowego na brzoskwiniowy, a poczułaby się jak u siebie.
Skup się, Kitt. Tu nie chodzi o Sadie. Zajmij się pracą.
Spojrzała w bok. Jej partner, Brian Spillare, był tu już od jakiegoś czasu i właśnie rozmawiał z porucznikiem Scottem Snowe’em z wydziału gromadzenia danych. W wydziale pracowało dziewięciu śledczych, którzy w przeciwieństwie do swoich kolegów z wielkich miast mieli wszechstronne specjalistyczne przygotowanie i zajmowali się danymi wszelkiego rodzaju: odciskami palców, próbkami krwi, analizą śladów i opracowywaniem informacji balistycznych. Policjanci zbierali też owady i larwy, które zagnieździły się w ciałach ofiar, bo dzięki temu można było dokładniej określić czas zgonu. Poza tym fotografowali miejsce zbrodni i brali udział w sekcji zwłok, którą również dokumentowali fotograficznie.
I zawsze mieli pełne ręce roboty.
Po zabezpieczeniu śladów, policjanci z tego wydziału przesyłali materiał dowodowy do stanowego laboratorium kryminalnego, które znajdowało się niedaleko budynku Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, czyli UBP, w którym mieścił się nie tylko wydział policji w Rockford, ale także biuro szeryfa, urząd koronera i miejskie więzienie.
Zastępca szeryfa przysłał tu wszystkich pracowników wydziału gromadzenia danych, co wcale jej nie zdziwiło. Dwoje zabitych dzieci w ciągu sześciu tygodni to był prawdziwy wstrząs dla tego przemysłowego miasta, gdzie tak bardzo ceniono wartości rodzinne. W ciągu roku ginęło tu zwykle piętnaście osób, a między nimi nie było dotąd dziesięcioletnich ślicznych blondynek, które tuż przed śmiercią zasypiały słodko w swoich wychuchanych sypialniach.
Kitt zauważyła, że partner na nią patrzy. Wskazała łóżeczko, ale dał jej znak, żeby zaczekała. Po chwili zakończył rozmowę z porucznikiem Snowe’em i podszedł do niej.
– Ten facet zaczyna mnie wkurzać – powiedział.
Brian był misiowaty, a w dodatku miał rude włosy i piegi. Jednak za maską dobroduszności krył się naprawdę wybuchowy temperament. Wielu gorzko żałowało, że weszło mu w drogę lub nadepnęło na odcisk.
Kitt nie miałaby nic przeciwko temu, żeby Brian dostał tego sukinsyna w swoje ręce.
– Długo tu jesteś? – spytała.
– Jakieś piętnaście minut. – Zerknął w stronę ofiary. – Myślisz, że spróbuje zabić trzecią?
– Mam nadzieję, że nie – mruknęła. – Jednak jeśli chcemy zyskać pewność, musimy go złapać.
Skinął głową, a następnie pochylił się i dotknął lekko jej ramienia.
– Jak tam Sadie?
Umiera. Jej jedyne dziecko, radość jej życia! Kitty poczuła ucisk w klatce piersiowej. Pięć lat temu rozpoznano u jej córki ostrą białaczkę limfatyczną. Przeszła