Naśladowca. Erica Spindler
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Naśladowca - Erica Spindler страница 2
Brian nie naciskał. Wiedział lepiej niż ktokolwiek, pomijając Joego, jej męża, co Kitt przeżywa. Raz jeszcze ścisnął z westchnieniem jej ramię i podeszli do łóżeczka. Kitt starała się nie wyobrażać sobie, co zobaczy. Wszystko wskazywało na to, że był to ten sam morderca co poprzednio, ale chciała spojrzeć na sprawę świeżym okiem, obiektywnie. Lepiej niczego z góry nie zakładać, nie dopasowywać śladów do żadnej teorii. Dobry śledczy koncentruje się przede wszystkim na badaniu zebranych dowodów, bo to one mogą doprowadzić go do celu. Kto o tym zapomni, traci wiarygodność.
Jednak ledwie spojrzała na martwe dziecko, natychmiast poczuła, że trudno jej będzie zachować profesjonalny chłód i dystans.
Podobnie jak poprzednia ofiara, dziewczynka była ładną, niebieskooką blondynką. Gdyby nie ślady morderstwa: zsinienie, wybroczyny, powstałe na skutek pęknięcia naczyń krwionośnych w gałkach ocznych i ustach oraz postępujące stężenie pośmiertne, można by pomyśleć, że śpi.
Śpiący aniołek.
Tak jak w przypadku poprzedniego dziecka.
Ułożone na poduszce jasne włosy dziewczynki przypominały aureolę. Morderca musiał włożyć wysiłek w to, żeby tak właśnie wyglądały. Kitt pochyliła się w stronę ofiary. Morderca umalował jej usta delikatną, różową szminką.
– Wygląda na to, że ją udusił – powiedział Brian. – Tak jak poprzednią.
Wskazywały na to wybroczyny i brak innych obrażeń. Kitt skinęła głową.
– To znaczy, że umalował ją po dokonaniu morderstwa. – Spojrzała na partnera. – A co z koszulą nocną?
– Taka sama jak poprzednio. Matka twierdzi, że to nie jej.
Kitt zmarszczyła brwi. Ozdobiona falbankami i różowymi kokardkami koszula nocna była naprawdę ładna.
– A ojciec coś mówił?
– Nic szczególnego. Żadne nie dotykało ciała. Matka przyszła obudzić ją do szkoły. Zaczęła krzyczeć, gdy tylko ją zobaczyła. To ojciec zadzwonił pod 911.
Wydało jej się dziwne, że nie dotykali ciała, ale prasa tyle pisała o poprzednim morderstwie, że pewnie od razu wiedzieli, co się stało. Nawet nie musieli sprawdzać, czy ich córka jeszcze żyje.
– Musimy ich prześwietlić – dodał Brian.
Kitt skinęła głową. Statystyki wskazywały, że bardzo niewiele dzieci padało ofiarami osób spoza rodziny. Była to smutna prawda, którą jako policjanci musieli brać pod uwagę.
Jednak oboje z Brianem wiedzieli, że istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że to dziecko było kolejną ofiarą przemocy w rodzinie. Tym razem mieli do czynienia z seryjnym mordercą małych dziewczynek.
– Wygląda na to, że tak jak poprzednio, dostał się tu przez okno – rzucił Brian.
– Było otwarte? – spytała zdziwiona.
– Pewnie tak, bo szyba jest nienaruszona, a na framudze nie ma żadnych śladów. Snowe chce wziąć całe okno do badania.
– Jakieś ślady na dole? – spytała z nadzieją, chociaż od dawna nie padało i ziemia była twarda i ubita.
– Nie. Tylko przecięta siatka przeciw owadom w oknie.
Kitt zaczęła masować zdrętwiały kark.
– Cholera, Brian, co to wszystko znaczy? Co on chce nam w ten sposób powiedzieć?
– Że jest psycholem, który zasługuje na to, by go obedrzeć żywcem ze skóry!
– I co jeszcze? Skąd ta szminka? Te nocne koszule? Dlaczego morduje małe dziewczynki?
Z pokoju obok dobiegł głuchy jęk. Wydał się Kitt tak znajomy, że aż zadrżała.
A jak ona poradzi sobie bez Sadie?
Twarz Briana wykrzywił gniew.
– Sam mam dwie córki. Nie chciałbym znaleźć ich rano… – Zacisnął dłonie. – Musimy go dopaść za wszelką cenę!
– Złapiemy go! – rzuciła gniewnie Kitt. – Choćbym miała wyjść z siebie!
CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ TRZECI
Rockford, Illinois
Wtorek, 7. marca 2006
Przenikliwy sygnał telefonu obudził Kitt z głębokiego snu, w który zapadła dopiero po zażyciu leków. Przez moment szukała słuchawki, a potem dwa razy omal jej nie upuściła, w końcu jednak podniosła ją do ucha i wymamrotała:
– Aa…lo?
– Kitt, tu Brian. Musisz wstać.
Otworzyła oczy i zamrugała powiekami, porażona światłem słonecznym, które wdzierało się przez szpary w zasłonach. Spojrzała na zegarek i natychmiast usiadła na łóżku.
Chyba nie włączyła budzika.
Spojrzała na drugą stronę łóżka, należącą do męża, zdziwiona, że jej nie obudził, a potem poczuła dojmującą frustrację. Nawet po tych trzech latach wciąż jeszcze spodziewała się go tam zastać.
Nie miała ani dziecka, ani męża.
Była sama.
Zakaszlała i przetarła oczy, próbując przegonić resztki snu.
– Skoro dzwonisz tak wcześnie, to sprawa musi być bardzo poważna – próbowała żartować.
– Ten skurwiel wrócił. Wystarczy?
Nie musiała pytać, o kogo chodzi. Doskonale wiedziała, że o Mordercę Śpiących Aniołków. Ta sprawa stała się jej obsesją i omal nie zniszczyła jej życia i kariery.
– Kto…?
– Mała dziewczynka. Jestem właśnie na miejscu zbrodni.
Najgorszy koszmar.
Morderca uderzył po pięciu latach przerwy.
– Kto się tym zajmuje?
– Riggio i White.
– Gdzie to się stało?
Podał jej adres w niezbyt dobrej, robotniczej dzielnicy Rockford.
– Kitt?
Wstała już i przygotowywała ubrania.
– Tak?
– Uważaj,