Naśladowca. Erica Spindler
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Naśladowca - Erica Spindler страница 5
– Więc co może znaczyć takie ułożenie rąk? – Brian wskazał ofiarę.
– Ja i ty – rzucił White.
– Albo my i oni, tu i tam – dodała Kitt.
– Albo nic – wtrąciła poirytowana M.C.
– To mało prawdopodobne, zważywszy, ile ryzykował. – Brian spojrzał na Kitt. – Zauważyłaś jeszcze jakieś różnice?
Pokręciła głową.
– Nie. Przynajmniej na razie – dodała i spojrzała na porucznik Riggio. – Czy z pokoju coś zniknęło?
– Słucham?
– Morderca Śpiących Aniołków nie brał niczego z miejsca zbrodni, co zresztą nie jest typowe dla seryjnego mordercy – wyjaśniła. – Czy tym razem też wszystko jest na swoim miejscu?
M.C. i White wymienili spojrzenia.
– Będziemy musieli poprosić rodziców tej małej, żeby przejrzeli jej rzeczy – powiedziała z westchnieniem M.C.
White zapisał to w swoim notatniku.
– Czy mogę się tu jeszcze rozejrzeć? – Kitt skierowała to pytanie do porucznik Riggio, chcąc wykazać dobrą wolę, chociaż wiedziała, że gdyby spytała Briana, na pewno by się zgodził. A ponieważ był wśród nich najstarszy rangą, nikt nie śmiałby się mu sprzeciwiać.
Jednak sprawę powierzono właśnie porucznik Riggio, a Kitt widziała, że koleżanka aż się pali do tej pracy. Znała ten typ twardych i bezwzględnych kobiet. W policji wciąż pracowali głównie mężczyźni, wśród których kobiety musiały albo walczyć łokciami, albo dać się zepchnąć na pozycję pracowników pośledniej kategorii. Riggio wybrała oczywiście to pierwsze i nikogo nie powinno to dziwić. Jednak istniało niebezpieczeństwo, że z czasem sama zacznie zachowywać się jak facet, a może nawet jeszcze gorzej. Nikt nie wiedział tego lepiej niż Kitt.
Ciężkie doświadczenia ostatnich lat dały jej dużo do myślenia. Nareszcie zrozumiała, że wartość kobiety, która pracuje w policji, polega na tym, że nie jest mężczyzną. Inny sposób myślenia i reagowania może się przyczyniać do rozwiązania sprawy. Natomiast kobieta, która udaje mężczyznę, staje się tylko karykaturą siebie samej.
– Tak, proszę – odparła Riggio. – I niech mi pani powie, gdyby tu coś jeszcze nie pasowało do poprzednich zbrodni.
Poza ułożeniem rąk wszystko było jednak takie jak pięć lat temu. Kitt kręciła się po pokoju, jak długo mogła, ale w końcu musiała jechać. Czuła się głupio, wychodząc stąd bez przesłuchania rodziców czy rozmowy z policjantami, którzy rozmawiali z sąsiadami.
Cholera, to powinno być jej śledztwo! Przecież poświęciła tyle czasu i energii na rozpracowanie tego mordercy! Pamiętała każdy szczegół związany z poszczególnymi zbrodniami!
Niestety, zawaliła sprawę. Co gorsza, nigdy się z tym nie pogodziła.
– Lundgren!
Obróciła się w stronę, z której dobiegał głos. Zobaczyła Mary Catherine Riggio, która zatrzymała się przed nią z zaciętą miną.
– Chciałam z panią chwilę porozmawiać.
Kitt spodziewała się tego. Założyła ręce na piersi.
– Tak?
– Niech pani posłucha, znam pani historię i wiem, jak ważne było dla pani to śledztwo. Rozumiem, co pani czuje teraz, kiedy jest pani z niego wyłączona…
– Wyłączona? Naprawdę?
– Niech pani nie zgrywa naiwnej. To moja sprawa! I żądam, żeby się pani do niej nie wtrącała.
– Inaczej mówiąc, mam wziąć tyłek w troki i już się tutaj nie pokazywać?
– Tak.
Kitt zaskoczyła taka arogancja.
– Pragnę pani przypomnieć, że jeśli to rzeczywiście jest Morderca Śpiących Aniołków, to wiem o nim więcej niż ktokolwiek inny. Na pewno przyda się pani ta wiedza…
Porucznik Riggio wzruszyła ramionami.
– Mam wgląd we wszystkie papiery.
– Ale mój instynkt…
– Niewiele pani pomógł – wtrąciła natychmiast M.C.
Było to bolesne przypomnienie i Kitt powstrzymała naturalną chęć obrony. Nie miała zamiaru się tłumaczyć. Przynajmniej przed tą nowicjuszką.
– Znam tego faceta – powiedziała. – Jest inteligentny i bardzo ostrożny. Myśli o wszystkich szczegółach, niczego nie pozostawia przypadkowi. Jest dumny z tego, że potrafi zapanować nad emocjami i nie zostawia żadnych śladów. Potrafi bardzo długo śledzić dzieci, by dowiedzieć się o nich wszystkiego, a potem wybiera te najsłabsze…
– Czyli jakie?
– To zależy, choćby od sytuacji materialnej rodziców, ale również od ich przyzwyczajeń…
– Skąd ta pewność?
– Bo od pięciu lat myślę niemal wyłącznie o tym skurwielu! Pojawia się nawet w moich snach. Jedyne, czego chcę, to dorwać go!
– Więc czemu to się pani nie udało?
Kitt nie umiała odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Już niemal deptała zabójcy po piętach, a jednak zawaliła sprawę.
Riggio pochyliła się w jej stronę.
– Posłuchaj, Lundgren, nie mam nic przeciwko tobie, to nic osobistego. Pracuję w policji na tyle długo, by wiedzieć, jaka to parszywa robota i jak daje nam popalić. Ale pamiętaj, że to moja sprawa, więc trzymaj się od niej z daleka. Sama zajmę się wszystkim.
– Ja też byłam kiedyś taka zarozumiała.
Riggio wzruszyła ramionami.
– Możliwe…
Kitt chwyciła ją za rękę.
– Współpraca mogłaby pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Jeśli porozmawiasz z Salem…
– Nic z tego. – Riggio przecząco pokręciła głową. – Przykro mi.
Kitt nie sądziła, by Riggio rzeczywiście odczuwała żal. Puściła ją i cofnęła się o krok.
– Powinnaś pamiętać, że nie chodzi o ciebie, tylko o to, żeby złapać mordercę – rzuciła.
Tamta wbiła w nią jadowity