Naśladowca. Erica Spindler
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Naśladowca - Erica Spindler страница 19
Nauczył się wszystkiego, co powinien wiedzieć. Uspokajał się powoli, przypominając sobie kolejne zasady. W końcu przestał się pocić. Jego serce zwolniło biegu.
Tarcza ściennego zegara w pokoju jarzyła się bladoróżową poświatą. Patrzył obojętnie, jak upływają kolejne minuty. Musiał jeszcze trochę zaczekać, żeby odpowiednio ułożyć ręce dziewczynki.
To był jego własny pomysł. Tylko jego. Prawdziwa niespodzianka. Dlatego uważał, że to takie ważne.
Tak, niewątpliwie udało mu się zaskoczyć Tego Drugiego. Wpadł we wściekłość, ale on to przetrzymał. Nie przejął się karą.
Po pierwszej burzy, Tamten wydawał się nawet zadowolony.
Kto wie, może dzisiejsza niespodzianka też przypadnie mu do gustu?
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Piątek, 10. marca 2006
godz. 7.10
M.C. zatrzymała się przed dużym jednopiętrowym domem. Policjanci ogrodzili już taśmą teren wokół posesji. Jeden stał przed wejściem, pozostali zapewne znajdowali się w środku.
Odebrała telefon zaraz po tym, jak wyszła spod prysznica. Nie zdążyła nawet wysuszyć włosów. Bardzo potrzebowała kofeiny, ale musiała zadowolić się kawą rozpuszczalną, którą kupiła po drodze.
Wysiadła i zadrżała z zimna, czując powiew lodowatego wiatru na mokrych włosach. Otuliła się szczelniej kurtką, poirytowana zbyt długim i chłodnym przedwiośniem.
Tullocks Woods. To dziwne, że Morderca Śpiących Aniołków, czy też jego naśladowca, wybrał właśnie tę okolicę. To było coś nowego w porównaniu z poprzednimi miejscami. Dzielnica znajdowała się na zachodnich obrzeżach miasta, działki były tu duże i zadrzewione, w pobliżu nie było zakładów produkcyjnych ani wielu biur.
Nie przebiegała tędy żadna ważna droga i obcy pojazd na pewno rzucał się w oczy. Mieszkało tu paru jej znajomych ze szkoły. Zwykle urządzali przyjęcia w klubie „Powwow”, mieszczącym się nieopodal. Jedna z jej koleżanek pisała nawet powieści sensacyjne.
Poczuła się tak, jakby morderca naruszył jej prywatny teren.
Trzasnęła drzwiczkami i ruszyła w stronę domu. Usłyszała warkot innych silników. Pewnie przyjechali chłopcy z ekipy technicznej, no i Lundgren.
M.C. poznała policjanta, który stał na warcie przed drzwiami. To był Jenkins, naprawdę fajny, młody chłopak.
Wpisała się do jego notesu.
– I co tu mamy? – spytała.
– Dziesięcioletnia dziewczynka, Marianne Vest. Wygląda na to, że ją uduszono.
– Rodzice?
– Rozwiedzeni. Znalazła ją matka, jest w fatalnym stanie. Wpuściłem tam sąsiadkę, zaraz przyjedzie pastor.
– Czy ktoś jeszcze jest w domu?
– Nie. Starsza siostra ofiary spędziła noc u koleżanki.
– Miała szczęście. Coś jeszcze?
– Nie, raczej nie – odparł z wahaniem.
M.C. zmrużyła oczy.
– Jesteś pewny?
– Tak, tylko… – policjant spojrzał gdzieś w bok – to naprawdę straszne!
Skinęła głową.
– Uważaj, żeby nie wpuszczać nikogo niepowołanego. A jeśli będziesz miał wątpliwości, kieruj ich do mnie albo do porucznik Lundgren.
Weszła do środka i poczuła zapach spalonych grzanek. Matka dziewczynki siedziała w kuchni, pochylona nad filiżanką kawy. Była śmiertelnie blada i sprawiała wrażenie, jakby nie zdawała sobie sprawy, co dzieje się wokół. Sąsiadka stała obok, obejmując ją jedną ręką. Starała się ją pocieszyć, ale było widać, że czuje się tu nieswojo.
M.C. wyszła stamtąd w milczeniu i ruszyła korytarzykiem dalej. Bez trudu odnalazła pokój dziecka. Stał przed nim kolejny policjant.
Przywitała się z nim i spytała:
– Czy był tam ktoś z naszych ludzi?
– Nie, pani porucznik.
– Dotykałeś czegoś?
– Tylko sprawdziłem jej tętno.
Zajrzała do środka. Od razu zauważyła, że ręce dziecka są znowu inaczej ułożone. Trzy środkowe palce prawej ręki były wyciągnięte, a lewa dłoń zaciśnięta w pięść.
Poczuła przypływ adrenaliny. Oto mieli kolejną zbrodnię, kolejną szansę, by złapać mordercę.
Może tym razem popełnił jakiś błąd.
– Cześć, M.C.
Odwróciła się i ujrzała Scotta Snowe’a. Przyjechał tu pierwszy, ale wiedziała, że zaraz pojawią się inni. Szef pewnie przyśle poszerzoną ekipę. Scott był wyposażony w kamerę wideo i aparat fotograficzny. Chciał zrobić zdjęcia, zanim pojawią się tu inni. Zanim ktokolwiek coś poruszy czy zmieni.
– Hej, ranny z ciebie ptaszek.
Śledczy skrzywił się.
– Kiepski początek weekendu – mruknął ponuro. – No, mamy niezłą zabawę.
– Chcesz najpierw zrobić zdjęcia?
– Jeśli pozwolisz. To nie potrwa długo.
– Dobra.
– Zaraz będzie tu Kitt. Widziałem też furgonetkę z Channel 13.
– Skąd telewizja wie, co się stało?
Scott tylko wzruszył ramionami i zabrał się do pracy, ona natomiast zaczęła przeglądać pozostałe pomieszczenia. Nie było ich dużo, jak na taki dom – tylko trzy. Pokój starszej dziewczynki wyglądał, jakby przeszedł przez niego tajfun. W sypialni matki też panował bałagan, ale innego rodzaju. Stały tam kosze z czystymi ubraniami, które trzeba było poskładać i położyć na miejscu, a na szafce przy łóżku leżało kilka książek, parę romansów i jedna lub dwie powieści sensacyjne. Na podłodze stały dwa kieliszki po winie.
M.C. zmarszczyła brwi. Czyżby matka dziewczynki miała wczoraj gościa? Przyklęknęła i powąchała, niczego nie dotykając. Hm, pili białe wino.
Przyjrzała się uważnie drugiej części wielkiego łoża. Nawet jeśli kobieta miała gościa, to z pewnością tam nie spał. Pościel była nieruszona i leżały na niej jakieś