Klub niewiernych. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Klub niewiernych - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 22
Zaczęła opisywać i opieczętowywać książki, a potem włączyła komputer i czekała, aż uruchomi się program biblioteczny. Jednocześnie wsłuchała się w muzykę z filmu Gladiator. Uwielbiała ją, a kiedy słyszała głos Lisy Gerrard, przez jej ciało przechodziły ciarki.
– Cholera – mruknęła do siebie. Program znowu się zawiesił.
– Co się stało? – Aneta spojrzała na nią z niepokojem.
– Mateusz padł.
– Jak to padł? – zaniepokoiła się. – Przecież dopiero co tu… Aaa… – Pacnęła się ręką w czoło. – Program „Mateusz”.
– Ano właśnie. A ty co myślałaś?
– Ach, bo dopiero co był tutaj ten przystojny informatyk, a on ma na imię Mateusz. Chciał z tobą porozmawiać, ale widział, że byłaś zajęta.
– Czego chciał? – Beata zmarszczyła czoło.
– Nie wiem. Ale może z nim pogadaj. Fajny z niego facet, wiesz?
– Zaraz z nim pogadam. Bo ktoś to musi naprawić. – Beata sięgnęła po telefon, odnalazła numer i po chwili w krótkich i oschłych słowach wyjaśniła Mateuszowi, w czym rzecz.
– Jejku, Becia, czasami jesteś taka zasadnicza!
– Daj spokój. – Beata machnęła ręką.
– Serio mówię. Ten nasz Mateusz zawsze o ciebie pyta, ale jak ty tak na niego warczysz, to się chłopina boi.
– Zupełnie nie wiem, o czym mówisz – padła oschła odpowiedź.
Aneta pokręciła głową i wróciła do swoich obowiązków. Czasami Beata bardzo ją wkurzała. Ładna była z niej kobieta, ale w ogóle nie umiała pokazać czy podkreślić swych walorów. Miała długie gęste włosy w kolorze ciemnej czekolady. Zamiast zrobić sobie jakąś modną wycieniowaną fryzurkę, nosiła je spięte w ciasny koński ogon tuż nad karkiem. Jej ubrania też prezentowały się tak, jakby były z zeszłej epoki. A miała naprawdę niezłą figurę i świetne nogi.
Ech, Aneta nieraz chciała zabrać ją na zakupy do którejś z galerii, ale niestety, jej koleżanka była uparta jak osioł. Coś było z nią nie tak, cały czas wisiała na telefonie i rozmawiała z matką. Gorąca linia, stale coś. Chyba tutaj był pies pogrzebany, o to chodziło. Nadgorliwa mamuśka, jakiś dziwny układ z bratem, nad którym obie panie się trzęsły, a który w dodatku był żonaty. Kurczę, było jej żal Beaty, dziewczyna dawno skończyła trzydziestkę i z tego, co kiedyś mimochodem wspomniała, wynikało, że w jej życiu nigdy nie było żadnego faceta. Żadnego.
A teraz Mateusz… Ewidentnie facet był zainteresowany tą chodzącą mimozą. Aneta czasami była złośliwa, choć naprawdę lubiła ową zamkniętą i skrytą dziewczynę, będącą od dziesięciu lat jej najbliższą koleżanką z pracy. I może tym razem… udałoby się coś… no COŚ, pomiędzy nią a tym przystojnym informatykiem. Sprowokować? Zaaranżować? Aneta szukała właściwego słowa, ale postanowiła, że to będzie jej zadanie na kolejne tygodnie – doprowadzić do randki tych dwojga.
Gdy Mateusz pojawił się w ich dziale, Aneta powiedziała mu, że jej koleżanka walczy z programem. Dodała, że Beata ma słuchawki w uszach i przestrzegła go, żeby jej nie przestraszył.
– Taka z niej melomanka? – zaśmiał się Mateusz.
– Słucha Hansa Zimmera.
– O! – Wydawał się być zaskoczony. – Też lubię.
Podchodząc, starał się hałasować, żeby zaznaczyć swoją obecność i uniknąć niezręcznej sytuacji. Poskutkowało. Zauważyła go i wyciągnęła słuchawki z uszu.
– Panie Mateuszu, znowu się zawiesiło przy logowaniu, mam tyle wprowadzania i stoję z pracą. – Była bardzo niezadowolona.
– Zaraz zobaczę, co się dzieje. Robiliśmy aktualizację, więc może przez to… – zaczął błyskawicznie przebierać palcami po klawiaturze.
Beata stała obok i zdawała się być bardzo zniecierpliwiona.
– Zaraz wszystko powinno wrócić do normy. – Mężczyzna cedził słowa, wpatrując się w ekran.
– Mam nadzieję.
– Czego pani słucha? – Nie odrywał wzroku od komputera, ale zauważył, że drgnęła.
– Aaa, nic takiego. To muzyka z filmów.
– Jakich?
– Różnych. Długo jeszcze? – Potupała nogą ze zniecierpliwieniem.
– Już, już, chwila, moment. O! To chyba z Ostatniego samuraja? – Uniósł palec i przekrzywił głowę, nasłuchując.
Beata zdjęła słuchawki, ale nie wyłączyła muzyki. Za chwilę jednak zrobiła to w demonstracyjny sposób.
– Panie Mateuszu… – Ton jej głosu mógłby zamrażać. – Ja naprawdę jestem ze wszystkim do tyłu. Będę musiała zostać dłużej w pracy przez tę awarię.
– Już, już. Jeszcze tylko… – wybełkotał przygaszony. – I już powinno być dobrze. Proszę, niech się pani zaloguje. – Ustąpił jej miejsca.
Tym razem Beata sprawnie weszła do systemu i wymamrotała podziękowanie.
– Mam nadzieję, że ze wszystkim pani zdąży. – Informatyk objął ją z góry swoim spojrzeniem, a i ona w tym momencie „łaskawie” przeniosła na niego swój wzrok.
Był szczupły i wysoki. Chyba po raz pierwszy zwróciła uwagę na jego oczy. Były bardzo niebieskie i patrzyły na nią przyjaźnie. Poczuła się niezręcznie, wycofała się, boleśnie uderzając łokciem o róg szafki.
– Zdążę, jeśli zaraz się zabiorę do pracy – odpowiedziała mu po chwili.
– No tak, to ja już uciekam – rzucił speszony. – A może… – Zatrzymał się i chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Beata była już w innym świecie. Znowu miała słuchawki w uszach i siedziała przed monitorem, pochłonięta swoimi obowiązkami.
Mężczyzna pokiwał głową, odwrócił się, pożegnał z Anetą, która z dyskretnej odległości obserwowała sytuację wyjętą żywcem z tasiemca brazylijskiego i wyszedł wyraźnie niepocieszony. Aneta podeszła do Beaty i postukała ją w ramię.
– No wreszcie działa, robię teraz… – odpowiedziała jej machinalnie Beata.
– Beacia, naprawdę trąba z ciebie – ofuknęła ją koleżanka.
– Ale o co ci chodzi?
– Dobrze wiesz. Facet nie może od ciebie oczu oderwać, a ty… No ja nie mam słów!