Klub niewiernych. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Klub niewiernych - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 17
Może dlatego jej nie kojarzę, pomyślała pani Urszula, ale zaraz potem zaczęła się zastanawiać, jak to się stało, że tamta ją pamięta, po kilkunastu latach.
– Piotr zawsze dużo o pani mówił, może dlatego panią zapamiętałam, również z wyglądu, po tym, jak zobaczyłam panią parę razy w szkole. Poza tym widziałam Piotra i panią razem na mieście – tłumaczyła nieznajoma, jakby czytając w pełnych wątpliwości myślach pani Urszuli.
Zrobiło jej się niezwykle miło na dźwięk słów, że syn dużo o niej mówił.
Tak, kiedyś była dla niego ważna i na pewno dawał temu wyraz na różne sposoby, pomyślała z wyrzutem. A teraz to co innego.
Może te słowa nieznajomej usunęły jej wątpliwości i jakąś wrodzoną nieufność.
– Teraz nie utrzymujemy za bardzo kontaktu – perorowała młoda kobieta – choć zdarza mi się wpaść do Piotra na jakąś konsultację.
Zapadła chwila kłopotliwego milczenia, przerwanego wreszcie stwierdzeniem:
– Musi pani być z niego dumna.
– O tak, jestem – przytaknęła pani Urszula.
– Dobrze, nie będę pani zatrzymywała. Miło było powspominać. Do widzenia pani.
– Do widzenia – odpowiedziała.
Może i mogłaby pociągnąć tę rozmowę, dowiedzieć się czegoś więcej, ale tamta chyba gdzieś się spieszyła.
– I niech pani nie wspomina Piotrowi, że mnie widziała. Planuję zrobić mu urodzinową niespodziankę – zaznaczyła.
– Dobrze – zgodziła się pani Urszula.
Kobieta ta wydała jej się miła i sympatyczna, ale nieco dziwna. Jak cała ta niezwyczajna sytuacja.
Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę osiedlowego sklepu, żeby dokupić rzeczy, które jak zwykle umknęły jej uwadze podczas dużych, sobotnich zakupów.
***
Dominika nie była do końca zadowolona z przebiegu zaaranżowanej przez siebie sceny, ale mogła mieć chyba więcej powodów do satysfakcji niż do narzekań.
Chyba dobrze odegrała swoją rolę, choć do zdobycia zaufania matki Piotra sporo jeszcze brakowało i będzie to proces rozłożony w czasie. Piotr skarżył się i podkreślał w rozmowach z nią, jaką ciężką, nieufną i trudną osobą bywa jego matka i jak potrafi zdominować wszystkich wokół siebie.
Zastanawiała się, co by było, gdyby stara jednak powiedziała już teraz synowi o spotkaniu jego szkolnej koleżanki „Agaty”. Zabiegany Piotr pewnie machnąłby na to ręką, uznając całą sprawę za nieistotną.
Poza tym – Dominika przyznała przed sobą, że choć ma plan ogólny, to nie miała planu szczegółowego w stosunku do pani Urszuli. Cel już zdefiniowała, nie określiła jednak jeszcze metody jego realizacji. Po prostu dzisiaj zrobiła pierwszy krok.
To smutne – nie była tyle czasu w kościele, że gubiła się dzisiaj na mszy. Musi poćwiczyć albo uważać, żeby nie rzucić się w oczy pani Urszuli, której uwadze z całą pewnością takie rzeczy nie uchodzą.
Zastanawiała się, jak daleko jest w stanie się posunąć, żeby walczyć o Piotra?
Trochę bała się własnej determinacji, a trochę przerażał ją własny upór w tej sprawie. Oczywiście miłość każe ludziom robić różne durne rzeczy, ale już odrzucenie winno dawać osobom dorosłym, racjonalnym, wiele do myślenia i skutecznie powściągać ich zapędy. A ona nie potrafiła się pogodzić z faktami, desperacko próbując zmienić bieg wydarzeń.
Może to złość motywowała ją tak skutecznie?
Może wbrew wszystkiemu chciała udowodnić sobie i światu, że jeśli się czegoś bardzo pragnie i potrafi się wziąć sprawy w swoje ręce, da się oszukać los?
A może gdzieś tam w głębi serca wierzyła, czy chciała wierzyć, że Piotrowi na niej wciąż zależy, jednak postanowił brutalnie zerwać z nią wszelki kontakt, żeby od prawdy o sobie i o swoim nieudanym małżeństwie skutecznie uciec.
16. ON
Umówiliśmy się, zgodnie z moją sugestią, na starym przystanku PKS-u, za którym znajdował się las. Podjechała wysłużoną toyotą. Otworzyła drzwi i wygramoliła się ze środka.
– Marcinos? – spytała dla pewności.
Skinąłem głową.
– Trochę się różnisz od tego gościa ze zdjęcia – stwierdziła Czarna38.
– Mam nadzieję, że na plus – odpowiedziałem jej z uśmiechem.
Widziałem, jak się na mnie gapiła. Pożądliwie. Dosłownie pożerała mnie wzrokiem, pewnie w wyobraźni przyklejając się do mnie swoim łaknącym seksu ciałem, prosząc się, żebym ją wykorzystał.
Nie była szczególnie zachwycająca czy apetyczna i podchodziła pod czterdziestkę.
– Nie przeszkadza ci, że jestem starsza? – spytała niepewnym głosem, jakby czytając w moich myślach.
– Przestań. – Machnąłem ręką. – Jesteś fajna. Zupełnie taka, jaką sobie wyobrażałem.
– Naprawdę? – ucieszyła się naiwnie.
– Naprawdę – odpowiedziałem bez entuzjazmu.
– To co? Jedziemy? – zapytała niepewnie.
– Tak jak się umawialiśmy – odrzekłem.
Wsiedliśmy do jej auta. Ruszyła.
– Mąż daleko? – zapytałem.
– Rano pojechał do Szczecina. Czemu pytasz?
– Pożegnałaś się z nim czule?
– Co? – zdziwiła się, ale nie spojrzała na mnie, bo starała się nie tracić z oczu drogi.
– Pytałem, czy pożegnałaś się z nim czule – powtórzyłem beznamiętnie.
– Nie chcę o nim mówić. – W jej głosie dało się wyczuć irytację.
– Wyrzuty? Czy go nienawidzisz?
– Gardzę nim! – wykrzyknęła. – Pisałam ci. Ale… Dlaczego w ogóle o nim rozmawiamy?
– Przepraszam – odpowiedziałem pojednawczo. – Chciałem się upewnić, że wiesz, na co się piszesz. Że nie będziesz tego żałować.