Klub niewiernych. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Klub niewiernych - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 13
– Mamo! – Beata spojrzała na rodzicielkę z wyrzutem, ponieważ skutecznie zagłuszała serial.
– Już, już. – Pani Urszula ściszyła głos. – A poza tym uważam, że taka praca do późna, nie wiadomo z kim, jest co najmniej podejrzana.
– Jezu, mamo – jęknął Piotr, bo akurat ostatnie, na co miał ochotę, to rozmowa na temat wierności małżeńskiej.
– A potem obudzisz się z ręką w nocniku. Gdybyście mieli dziecko…
– Ale nie mamy!
– No właśnie, to też jest dziwne. Ona chyba powinna się zbadać.
– Może nie chcemy… – odpowiedział opryskliwie.
– A pamiętasz swoją pierwszą dziewczynę? Basię? Ona ma dwóch pięknych synów. Gdybyś wtedy z nią nie zerwał, bo ta Justyna…
– Mamo, TA Justyna jest moją żoną, nie zapominaj o tym.
– Nawet gdybym chciała, to nie mogę – parsknęła pogardliwie matka. – Chciałabym doczekać się wreszcie wnuków, ale na to nie liczę. Zawsze chciałam, abyś miał dobry, porządny dom. Nie wiem, dlaczego godzisz się na takie coś. Zawsze wszystko miałeś podane na czas, wyprasowane, obiad świeży, gorący, ciasta w sobotę – perorowała kobieta i kręciła z niesmakiem głową. – Myślałam, że jak będziesz miał żonę, to ona też będzie taka dokładna, porządna, a nie jakaś dziewczyna z niewiadomo jakiej rodziny.
– Boże, mamo, czy możesz już przestać? – Piotr nie wytrzymał, zerwał się i popatrzył na matkę z góry.
Jego siostra nawet nie drgnęła, wpatrywała się w ekran, na którym ciemnowłosy mężczyzna w złotych szatach przytulał śliczną dziewczynę.
– Przecież mówię tylko prawdę, nie wiem, czemu się unosisz. Zaczynasz reagować tak jak ona, a ja tylko chcę, abyś miał porządny dom, taki z jakiego wyrosłeś, a nie jakiś przydrożny motel.
Była jak porysowana płyta, która zacina się na tej samej melodii.
– Jezu, muszę wyjść – szepnął do siebie Piotr i poszedł do łazienki. Włożył dżinsy, koszulkę, bluzę i prawie pobiegł do przedpokoju.
– A ty gdzie? – Matka tkwiła nad nim jak kat, od razu przypomniały mu się czasy, kiedy był nastolatkiem, a ona stała nad nim i głośno wyrażała swoją dezaprobatę dla jego rzekomej niesubordynacji.
– Zaraz wracam, muszę podjechać do kumpla z pracy.
– No i właśnie, ty do pracy, ona nie wiadomo gdzie…
– Mamo, Justyna zamyka miesiąc. – Znowu poczuł się zobowiązany bronić żony.
– Jasne, jasne, znam ja już te bajki, a potem ten „miesiąc” wprowadzi się do…
– Super, będziemy wtedy mieszkać w trójkę – warknął Piotr, złapał kurtkę, kluczyki od auta, klepnął się w pierś, aby sprawdzić, czy ma portfel, i wybiegł z mieszkania. Gdy zamykał drzwi, matka nadal jazgotała, a siostra krzyknęła:
– Piotrek, chodź, zaraz będzie kolejny odcinek!
11. Piotr i Kaja
Piotr siedział zamknięty w pokoju. Od wejścia do Klubu Niewiernych dzieliło go jedno kliknięcie.
Nie, nie chciał znowu zatracić się w wirtualnym świecie, ale rzeczywistość była zbyt trudna do zniesienia, a jemu znudziła się ta wymuszona samotność, na jaką się skazał, uciekając od rodziny, a może tak naprawdę od siebie, prawdy o sobie i swoich problemów.
W końcu, pod nickiem tymczasowym, zalogował się do Klubu. Z myślą o tym, żeby z kimś pogadać. Po prostu. Wyżalić się anonimowej osobie, która byłaby w stanie go wysłuchać bez oceniania i wystawiania mu cenzurek.
Otworzył kilka czatowych okienek, zagadując do rozmówców, którzy z jakichś powodów przyciągnęli jego uwagę.
Jedną z nich była Zmartwiona30.
Opowiedziała mu o swoim wiszącym na włosku małżeństwie. O mężu, który najpierw, dowiedziawszy się o jej zdradzie, wyniósł się do hotelu, dając jej tydzień na znalezienie sobie lokalu i wyprowadzkę z jego mieszkania oraz życia.
Potem, w myślach, postawił się w jej sytuacji. Zaczął się zastanawiać, jak zareagowałaby Justyna, gdyby pozyskała namacalny, jednoznaczny dowód jego niewierności. Taki, przy którym wszelkie jego tłumaczenia stanowiłyby tylko obrazę inteligencji i wrażliwości ich obojga.
Spytał Zmartwioną30, co zamierza zrobić i czy będzie walczyć o swoje małżeństwo.
A potem zapytał siebie, czy Justyna by walczyła, czy może to on zakładał optymistycznie, że zależało jej na nim tak bardzo, by była gotowa – świadomie lub nie – przymykać oczy na wszelkie jego nieprawości.
Zmartwiona30 stwierdziła, że właściwie nie kocha swojego męża, ale zarazem zaznaczyła, że to nie jest dobry moment na rozstanie. Jednak nie chciała dopowiedzieć, co właściwie ma na myśli, a on nie naciskał, żeby się tego od niej dowiedzieć. Chętnie natomiast poznał jej imię.
Chociaż o to nie prosił, wysłała mu swoje zdjęcie – selfie. Jej twarz była częściowo przesłonięta włosami, ale mógł dostrzec wyraźne rysy, lekko zadarty nosek i powabne usta. O całym ciele nie mógł zbyt wiele powiedzieć poza tym, że była raczej szczupła i wydała mu się atrakcyjna. Pociągała go tajemnica.
On również wysłał swoje zdjęcie.
Kiedy okazało się, że pochodzą z jednego miasta, szybko uznali, że zamiast uderzać w klawiaturę, warto byłoby się zobaczyć.
– Tylko porozmawiamy – zaznaczył Piotr.
– Niczego więcej nie miałam na myśli – zgodziła się Kaja.
***
Czekał na nią w Cascadzie. Miała się przysiąść do jego stolika. Nawet nie wiedział, czy go nie wystawi. Trzymała go trochę w niepewności, ale ostatecznie się pojawiła.
– Napijesz się czegoś? – zaproponował, przyglądając się jej dokładnie. Wyglądała apetycznie.
Ona uśmiechała się do niego smutno i czarująco zarazem. To go rozczuliło. W jego oczach błysnęło pożądanie, którego jeszcze się przed sobą wypierał.
– Pójdę sobie zamówić – odpowiedziała, a kiedy on podniósł się szarmancko, zatrzymała go ruchem dłoni.
Może