Filozofia religii. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Filozofia religii - Отсутствует страница 18
By ochronić interpretację Everetta od absurdalnego rozmnożenia świadomości na wiele równoległych wersji powstających co sekundę, możemy nalegać, żeby tylko jeden następca zmarłej jednostki zachowywał świadomość. Pozostałe imitacje będą pozbawione świadomości. W ten sposób otrzymamy intelektualnie akceptowalną interpretację opartą na mechanice kwantowej, która w szczególności daje się pogodzić z opisem boskiej opatrzności, przewidującej pokonanie śmierci (Forrest 1996, s. 63).
Ja, odwrotnie, mam nadzieję, że ta kunktatorska poprawka nie znajdzie zwolenników, i że przed kapitulanctwem powstrzyma zwolenników Everetta zasadniczy wzgląd teoretyczny. Istotny sens jego teorii polega przecież na tym, że świat w całości nieustannie kipi i pieni się, rozrasta jak bańki mydlane na wodzie. Każdy akt świadomości człowieka powoduje podział rzeczywistości na nowe części, i zawsze tylko w jednej z nich jego świadomość może przetrwać. W pozostałych albo znika, albo zaczyna prowadzić osobne, własne życie. Everett z pewnością by nie chciał, żeby ktoś mu tę teorię upraszczał. Trzeba mieć na uwadze, że teoria Everetta jest atrakcyjna tylko pod warunkiem, że jest skomplikowana i cudowna (podobnie jak religia). Tylko wtedy mówi nam, że każdy przyjaciel, który umarł, żyje nadal w innym świecie wraz z kopią nas samych. Nie wie o tym, że my zostaliśmy gdzieś indziej, i nie martwi go myśl, że za nim tęsknimy, ponieważ naszego istnienia nie bierze w ogóle pod uwagę. Ma koło siebie kogoś, kto nas doskonale przypomina, i z nim dzieli tę część swego życia, którą by tu z nami dzielił, gdyby nie umarł. Zresztą, jak łatwo zgadnąć, według Everetta, żeby się rozdwoić, nie trzeba wcale umierać. Wystarczy, że robi się cokolwiek. Mogę pójść na spacer do parku i na końcu ścieżki skręcić w prawo. W tej samej chwili znika świat, w którym skręcam w lewo. Ale znika tylko sprzed moich oczu. Poza moją świadomością ktoś inny, podobny do mnie, skręca w lewo i idzie dalej. Potem droga znów się rozdwaja i ja też się jeszcze raz rozdwajam, i każdy z moich sobowtórów, gdy podejmie jakąś decyzję, kolejny raz się rozdwaja, i tak do końca świata. Na tym właśnie polega życie w obrębie skończonych możliwości, które realizują się we wszechświecie nieskończonych możliwości.
Czemu więc Forrest chce, żeby po moim skręcie w prawo mój sobowtór, który nie skręcił ze mną w prawo, miał paść martwy na ziemię w świecie, którego ja nie widzę? To nieostrożna bezceremonialność, nieodpowiedzialne szafowanie cudzym życiem! Forrestowi się wydaje, że oryginalna koncepcja Everetta jest zbyt rozrzutna i nazywa ja „absurdalną”. Tymczasem absurdem jest nadawać światu opartemu na mechanice kwantowej wersję jednoznaczną i jednoliniową. Oddzielanie absurdu od mechaniki kwantowej jest jak odsączanie alkoholu od whisky.
5. Bóg dyskretny i/lub nieobecny
Mam wrażenie, że teizm komentujący dogmaty religijne lub wyprowadzający wiarę z nauki nie potrafi lepiej uzasadnić wiary w Boga niż religie o długiej tradycji, a te w zasadzie nie dowodziły istnienia Boga, tylko przytaczały słowa proroków, dawały przykłady ludzi pobożnych i nikczemnych, opowiadały o cudach. Czym zatem jest religia? Uporczywym prezentowaniem wiary jako wiedzy?
Tak z pewnością nie widzi jej większość wierzących i tak nie powinien jej widzieć – jak sądzę – ani agnostyk, ani ateista. Religii nie należy obarczać zadaniem wyjaśniania świata i nie należy jej stawiać w pozycji, w której musiałaby konkurować z nauką. Unaukowiona religia jest zabobonem. Niestety, pewni apologeci chcą ją rozumieć tylko w ten sposób. Np. ojciec Michał Chaberek OP uważa, że religia jest w zasadzie nieomylna, a jeśli czasem popełni błąd, to potrafi go rozpoznać i naprawić. Przede wszystkim jednak wie, kiedy nie powinna ustępować, i wtedy ma zawsze rację. Ojciec Chaberek broni tej tezy, porównując Galileusza z Darwinem. Jego rozmówca stawia pytanie:
Nauka i wiara nie mogą stać w sprzeczności. Zatem skoro naukowcy mówią, że człowiek co do ciała nie został stworzony, tylko wyewoluował w naturalnym procesie materii żywej, to zastanówmy się, jak zmodyfikować wiarę, aby pasowała do koncepcji ewolucyjnej. W ten sposób uprzedzamy fakty i unikamy drugiej sprawy Galileusza (Chaberek 2014, s. 56).
Ojciec Chaberek odpowiada:
Zwrócę uwagę na dwa problemy. Po pierwsze, jeżeli zachodzi konflikt, dlaczego mamy z góry przyjmować, że to teoria religijna (koncepcja stworzenia) jest błędna? A może tym razem pomylili się ludzie występujący w imieniu nauki? W klasycznym chrześcijańskim rozumieniu to teologia daje wiedzę pewną, nauki natomiast są zmienne i omylne. […] Jednak o wiele ważniejsza jest druga kwestia, czyli to, że Kopernika i Darwina nie można stawiać w jednym szeregu. Zaproponowali bowiem oni zupełnie różne teorie w odpowiedzi na zupełnie różne pytania. Najogólniej rzecz ujmując, teoria Kopernika odpowiada, jak zbudowany jest świat. […] i to są pytania naukowe. Natomiast Darwin próbował odpowiedzieć na jakościowo inne pytanie – skąd się wzięło życie w takich formach, jakie znamy. […] O ile pierwsze pytanie leży w kompetencjach przyrodoznawstwa, o tyle drugie przekracza jego możliwości (Chaberek 2014, s. 56–57).
Ojciec Chaberek ma rację, że nauka jest zmienna i omylna. Ale to dobrze, że jest taka, ponieważ szuka prawdy, a prawdę ustala się z wielkim trudem, popełniając po drodze wiele błędów. Ojciec Chaberek ma też rację, gdy mówi, że teologia twierdzi o sobie, że jest pewna. Tak jest w istocie, ale tylko dlatego, że teologia jest pewna w tym, co nakazuje, a nie w tym, co ustala. Teologia rzadko szuka prawdy, a gdy jej szuka, to postępuje jak każda inna nauka, czyli ustala fakty. Robi to wtedy w sposób chwiejny i niepewny, tak jak każda inna nauka. Kto był autorem rękopisów z Qumran? Niezbyt wiele wiadomo na ich temat, i jeśli teologia ustali coś więcej, to tylko we współpracy z archeologią, historią i językoznawstwem, ze swej strony dodając głównie kompetencję biblijną. Czego więc teologia może być pewna? Tylko tego, co nakazuje. Jest pewna, gdy głosi, że aby być dobrym żydem, trzeba robić to a to, a żeby być dobrym chrześcijaninem, trzeba robić tamto i tamto oraz wierzyć tak a tak.
Ojciec Chaberek jako teolog twierdzi ponadto, że gatunek ludzki nie powstał ze wspólnych z małpami wcześniejszych form zwierząt człekokształtnych, tylko powstał z mułu. Tego nie stwierdził jednak w żadnej próbie ustalania prawdy, tylko przez powtarzanie fragmentu z Biblii (Rdz 1, 27). Tę prostą procedurę cytowania uzupełnia zapewnieniem, że przyjęcie innej odpowiedzi, w szczególności darwinizmu, wykracza poza kompetencje mówiącego, kimkolwiek by on nie był, a także wszelkiej nauki, bo ustalenie, skąd się wzięło życie, „przekracza ich możliwości”.
Nie zgadzam się z ojcem Chaberkiem. Biblista przekracza swe możliwości poznawcze, jeśli odczytuje Biblię dosłownie i nadaje jej charakter źródła naukowego, ustalającego jakieś naturalne fakty. Zadaniem biblisty jest odczytanie intencji Pisma, a nie używanie go jako uniwersalnej encyklopedii przyrodniczej. Odczytanie Biblii w sposób alegoryczny, metaforyczny, odmalowujący obrazy życia świadomie zorganizowanego i wzniosłego uwalnia religię od naiwności i buńczucznej chęci podważania nauki. Religia nie musi popadać w konflikt z nauką i nie musi konkurować z nią w pustej walce na słowa – cytat przeciw cytatowi. Dopiero odnosząc się do tego problemu, współczesny teizm okazuje swą oryginalność i przenikliwość. Broni alegorycznego i niedosłownego odczytania pism natchnionych. Przyznaje im inną, niestarzejącą się zdolność metaforycznego opisania ludzkiego życia przez uznanie religii za źródło inspiracji w sens tego, co robimy. Możemy nie myśleć o tym, że jesteśmy ograniczeni, śmiertelni