Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 10

Автор:
Серия:
Издательство:
Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner

Скачать книгу

więc wszyscy mieli okazję podziwiać moją bieliznę.

      – I jeszcze raz! – krzyknął ubawiony po pachy Trey, a ja dalej na przemian piszczałam i śmiałam się z przerażenia.

      – Sed, ratuj mnie! – Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, ale znowu leciałam w górę, prawie dotykając kwiatów i girland z materiału. – Sed, błagam! – powtarzałam, a ten niewdzięcznik jeszcze ich dopingował. Ja mu, kurwa, dam!

      – No już, wystarczy! – Na szczęście interweniował mój ojciec i po kolejnym razie postawili mnie na parkiecie.

      – Zabiję was kiedyś! – warknęłam na nich, bo dopiero teraz wyglądałam jak rozczochrany koczkodan. Włosy potargane, buty mi pospadały… Chciałam kontynuować mój opieprz, ale Sed podszedł do mnie i zamknął mi usta pocałunkiem. No dobra! Już nie byłam zła.

      – Możemy w końcu coś zjeść? – spytała głośno Jess, która stała przy szwedzkim stole i podjadała krabowe paluszki w panierce, a wszyscy zaczęli się śmiać. – No co? W ciąży jestem! – dodała i zrobiła się cała czerwona.

      Erick podszedł do niej, w uroczy sposób wziął ją w ramiona i podsunął pod usta kolejny kawałek kraba.

      – No jedz, jedz, skarbie! Niech Walter rośnie nam duży i zdrowy! – Pogładził jej jeszcze płaski brzuch, a ja spojrzałam na Seda, który uśmiechał się szeroko. To taka ulga, że to wszystko zaakceptował.

      – Panie i panowie, zapraszamy do stołów. Za chwilę podamy pierwsze danie! – odezwał się wokalista zespołu, który był równocześnie konferansjerem.

      Po małym zamieszaniu z zajęciem miejsc w końcu na salę wjechała zupa. Boże, byłam tak okropnie głodna, że nawet nie czekałam, aż Sed zacznie jeść.

      – Smacznego, kochanie… – Trącił mnie, gdy siorbnęłam wymownie pierwszą łyżkę pysznego królewskiego rosołu.

      Spojrzałam na niego i drugą łyżkę podsunęłam mu pod usta.

      – Proszę, kochanie! – Oblizałam się i uśmiechnęłam złośliwie.

      Sedrick zjadł zupę i widziałam ten błysk w jego oczach. Mimo że siedziałam tutaj, obok mojego męża, trudno mi było uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Nakarmiłam go kilkoma kolejnymi łyżkami i nadal wpatrywaliśmy się w siebie. Boże, on tak na mnie patrzył, jakbym była najpiękniejszą kobietą na całym świecie. Do końca życia będę starała się codziennie udowadniać, że zasługuję na to, by być jego żoną. Kochałam go ponad wszystko i oddałabym za niego własne życie, gdyby była taka potrzeba. Ten intymny, mimo liczby gości, moment przerwał Simon, który zaczął skandować:

      – Gorzko! Gorzko! – I wstał z kieliszkiem whisky w ręku.

      Za nim wstali oczywiście wszyscy goście i widziałam, jak Trey, Erick, Nicki, Alex i Clark wypili jednego na szybko i dolali sobie znowu. Oby się za bardzo nie upili! Sed wziął mnie w ramiona i zasłonił nas welonem.

      – Musimy się teraz całować, pani Mills – poinformował mnie, jakbym nie wiedziała, co mamy robić, i uśmiechnął się bezczelnie.

      – No to na co czekasz? – Przyciągnęłam go do siebie i obejmując za szyję, pocałowałam namiętnie.

      Sed mruczał w moje usta, a goście zaczęli to durne odliczanie. My jednak nie zwracaliśmy na nie uwagi. Na naszym weselu będzie inaczej niż na każdym innym. To goście będą chcieli, byśmy przestali się całować, i nie będą domagać się więcej.

      – Ej, bo zupa mi stygnie! – Obok nas stanął Simon i próbował nas rozdzielić.

      Zaśmiałam się i nadal całowałam Seda, delikatnie odpychając Simona. On jednak nie zrezygnował i objął nas oboje, po czym, wpychając głowę pod welon, powiedział:

      – No to jak, Millsy? – Poruszył wymownie brwiami, a ja spojrzałam na Seda.

      Doskonale wiedziałam, co chodziło po głowie Simonowi. Sed spojrzał na mnie, ja na Simona, a Simon na nas oboje. Możemy tak? W dniu ślubu?

      – Jesteś pewna? – spytał Sedrick, a ja bez namysłu kiwnęłam głową. Simon nachylił się do nas bliżej i już znał odpowiedź.

      Jezu, tak! Chciałabym, i to bardzo. Obaj uśmiechnęli się tak szeroko, że nawet się nie krępowałam. Co z tego, że wszyscy czekali, by dokończyć zupę? Przez welon nie było widać, co robiliśmy, więc moje usta opadły na cudowne usta mojego męża, a Simon dołączył się do nas praktycznie od razu. Matko jedyna, to były dopiero pocałunki. Nasze języki splotły się w namiętnym tańcu, a dwóch facetów walczyło, bym skupiła się właśnie na nich. Całe moje ciało ogarnęło pożądanie, a Sed przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, bym poczuła, jaki był twardy. Tego, że Simonowi także stał na baczność, nawet nie musiałam sprawdzać.

      – To na kiedy się umawiamy? – spytał w końcu zadowolony z takiego obrotu sprawy Simon.

      Niechętnie wróciłam na ziemię. Spojrzałam na gości, którzy przyglądali nam się z zaciekawieniem, a potem zerknęłam na chłopaków. Trey aż się trząsł z zadowolenia, bo doskonale wiedział, co powiedział nam Simon, ale mina Ericka nie była najlepsza. Mrużył oczy, gdy spoglądałam wprost na niego. O cholera! Z nim dopiero będą problemy, czułam to.

      – Ustalimy to jeszcze, a teraz wracaj do swojej zupy! – Sed odsunął Simona, bo za bardzo się rozochocił i uśmiechał się do mnie bezczelnie.

      Simon, zadowolony, grzecznie wrócił na miejsce obok Treya i od razu zaczęli rozmawiać. Wiadomo o czym. Trey zerknął na mnie, a ja mrugnęłam i uśmiechnęłam się szeroko.

      – Sed, ja naprawdę bym chciała – powiedziałam cicho, gdy usiedliśmy na swoje miejsca, by zjeść drugie danie.

      Mój ukochany mąż złapał mnie za dłoń i gładził ją czule. Chyba nigdy w życiu nie byłam taka szczęśliwa, a świadomość, że to dopiero początek mojego nowego życia, była bardzo podniecająca. Uśmiechałam się jak głupia i wróciłam do jedzenia. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Nie sądziłam, że stanie się to dziś w nocy, bo to w końcu nasza noc poślubna, ale w niedługim czasie. Chyba musiałam poćwiczyć robienie loda… i właśnie taki miałam zamiar. Odłożyłam sztućce i wstałam od stołu, chwytając Seda za dłoń.

      – Chodź do łazienki! – powiedziałam, a on prawie zakrztusił się ziemniakami i patrzył na mnie oniemiały. Spojrzałam na niego wymownie, więc popił szybko i wstał za mną.

      Ciągnęłam go za dłoń do toalety w domu. Nie mogłam mu przecież obciągać w toi toiu dla gości. Co prawda były to takie ekskluzywne modele, ale bez przesady. Wpadliśmy do pierwszej napotkanej toalety, a ja od razu zabrałam się do rzeczy. Nie miałam pojęcia, czemu byłam aż taka napalona. To chyba ta propozycja Simona tak na mnie podziałała.

      – Spokojnie, mała, mamy czas… – Chwycił delikatnie moje dłonie, które siłowały się z rozporkiem garniturowych spodni.

      – Boże, Sed, jestem taka napalona. To chyba ten ślub i to wszystko tak na mnie działa! – powiedziałam,

Скачать книгу