Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 5
– Widzisz, jak on mnie kocha. Jak mam nie być pewna, tato… – Objęłam ojca.
– Widzę, widzę, kochanie, ale pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze możesz się do mnie zwrócić. Zawsze… – Ucałował mnie w oba policzki i pogładził po plecach.
– Wiem, tato. Kocham cię! – Uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Nigdy nie sądziłam, że wyjdę za mąż, a to, że przed ołtarz prowadził mnie mój ojciec, to był już kompletny szok.
Po chwili czułości i próbie opanowania kolejnych łez usłyszałam muzykę. Lekka melodia grana na skrzypcach wywołała ciarki na moim ciele. Boże! To się działo naprawdę. Ruszyliśmy powoli pod rękę w stronę alejki prowadzącej do altany. Nogi mi drżały. Cholera! Denerwowałam się strasznie, ale to chyba normalne. Wyszliśmy zza rogu, by stanąć dokładnie naprzeciwko specjalnie przygotowanego ołtarza, który znajdował się jakieś dwadzieścia metrów od nas. Wszyscy goście wstali jak na zawołanie i spojrzeli na mnie. Musiałam się przyzwyczaić, że tego dnia ja będę w centrum uwagi. Zerknęłam tylko na ozdoby z kwiatów – były zupełnie inne niż te, które wybrałam, ale na szczęście wyglądały cudownie. Różowo-kremowe kwiaty, podwieszane girlandy z materiału i mnóstwo kryształowych lamp i żyrandoli. Idealnie! Podniosłam wzrok na ołtarz i zobaczyłam Sedricka. Zaparło mi dech w piersi na widok tego faceta. Ubrany w klasyczny czarny garnitur, białą koszulę, białą kamizelkę i biały krawat wyglądał obłędnie. Po jego stronie ołtarza kilka kroków za nim stał Erick. Obaj uśmiechali się szeroko. Jego świadek miał na sobie także czarny garnitur, złotą kamizelkę i czarną muszkę. Również się uśmiechnęłam, widząc ich w takim eleganckim wydaniu. No i Trey – włożył dokładnie taki sam strój jak Erick. Nie chciałam patrzeć na gości, bo obawiałam się, że kiedy zobaczę, że ktoś się wzruszył, to i ja kompletnie się rozkleję. Gdyby nie tata u mojego boku, pewnie nie dałabym rady normalnie iść. Nogi nadal mi drżały, a dłonie się spociły. O rany! Nie sądziłam, że to będą aż takie emocje. Z każdym krokiem coraz bardziej czułam na sobie intensywne spojrzenie Sedricka. Dopiero gdy byłam kilka metrów od ołtarza, odważyłam się spojrzeć prosto w jego oczy. Dokładnie takiej reakcji oczekiwałam. Wpatrywał się we mnie zachwycony, a najlepsze było to, że na jego spodniach odznaczał się wzwód. Mój Boże! Ten facet nigdy nie potrafił się opanować. Zaśmiałam się lekko, a on doskonale wiedział dlaczego. Puścił mi oczko i w tym momencie przestałam się denerwować, a przynajmniej tak mi się wydawało. Stanęliśmy z ojcem przed schodkami, przodem do siebie, a Sedrick podszedł do nas i powiedział po cichu:
– James, twoja córka to najpiękniejsze stworzenie na świecie. – Uścisnął dłoń mojego ojca, a tata objął go i szepnął mu coś do ucha. Wtedy obaj się uśmiechnęli i spojrzeli na mnie. – Czas się ochajtać, mała! – Wyciągnął do mnie dłoń i czekał na pozwolenie ojca.
– Oddaję cię w ręce dobrego faceta, Rebeko. Kochajcie się mimo wszystko… – Głos mu zadrżał.
– Och, tato… – Objęłam go i przytuliłam się.
Ucałował mnie w czoło i podał moją dłoń Sedrickowi. Ledwo powstrzymałam łzy, już któryś raz z kolei. Nawet nie chciałam patrzeć na Ericka i Treya. Podeszliśmy z Sedem do ołtarza i stanęliśmy naprzeciwko naszego pastora. Był to starszy człowiek, bardzo sympatyczny, uśmiechał się szeroko i szczerze. Miałam w głowie miliony myśli, przez jedną sekundę pragnęłam uciec ze strachu, ale to minęło. To taka jedna maluteńka niechciana myśl, którą zapewne każdy ma w takiej chwili. Stanęliśmy obok siebie, ja po lewej, Sedrick po prawej stronie, no i nie było już odwrotu. Nie chciałam odwrotu, pragnęłam zostać jego żoną, matką jego dzieci, cieszyć się z każdego dnia. Być z nim na zawsze.
Byłam wzruszona do granic. Popatrzyłam na Sedricka, zerknęłam na Ericka, a potem na mojego ojca, na Taylera i… tama pękła. Zasłoniłam usta, ale to nic nie dało. Pierwsze łzy spłynęły mi po policzkach, niszcząc mój makijaż, ale w tym momencie to nie miało znaczenia. Pastor uśmiechnął się lekko i patrzył pytająco, czy wszystko w porządku. Mrugnęłam kilka razy, by się uspokoić. Zaskoczyło mnie, jak bardzo opanowany był Sed. Wpatrywał się we mnie i widziałam, że się w ogóle nie denerwował. Wyciągnął w moją stronę dłoń, chwyciłam ją, a on przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. W tym momencie wszystko przestało mieć znaczenie. Byliśmy tylko ja i on. Minęła chwila, zanim pastor delikatnie zasugerował, że trzeba zaczynać ceremonię. Jakimś cudem się opanowałam, ale w momencie gdy Julka na małej poduszce przyniosła nasze obrączki, znowu zebrało mi się na płacz. Obrączki były piękne, platynowe. Razem tworzyły jedną całość przedstawiającą kulę ziemską, a osobno każda wyglądała niepowtarzalnie. Tak jak my z Sedem byliśmy niepowtarzalni, ale razem tworzyliśmy jedność. Cholera, no! Obiecałam sobie, że nie będę płakać, a zbierało mi się na łzy już po raz trzeci.
– Panna młoda nam się troszkę wzruszyła – powiedział do mikrofonu pastor.
Sed pocałował mnie w czoło i pogładził po policzku. Spojrzałam na Simona, który też miał łzy w oczach… Nie no, kurwa mać! Obejrzałam się na Treya, a ten to samo. Wzięłam mikrofon do ręki i głośno powiedziałam:
– Możecie przestać płakać, do cholery?!
Wszyscy w altanie ryknęli śmiechem, więc i ze mnie zeszły emocje. Roześmiałam się i poczułam tak szczęśliwa jak nigdy wcześniej.
– Już w porządku? – zapytał cicho Sedrick i dopiero teraz doleciał do mnie zapach alkoholu. Już rozumiałam, dlaczego był spokojny i opanowany. Chlapnął sobie z chłopakami przed ceremonią. No wiecie co!
– Gdybym wiedziała, też bym wypiła więcej szampana – odpowiedziałam, mrużąc oczy, bo było to dość niepoważne z jego strony.
– Inaczej nie dałbym rady, mała. Nie strzelaj fochów, bo nawet jeszcze nie zostałaś moją żoną – odpowiedział z typową dla siebie ironią i uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił, po czym chciał pocałować mnie w usta.
– Jeszcze nie, panie Mills! – Odsunęłam się. – Dopiero po ślubie – dodałam i także się drwiąco uśmiechnęłam. Czułam, że Sed tak się upije, że będę go do domu ciągnąć za nogę.
– No to na co czekasz? Pastorze, możemy zaczynać. – Puścił mnie i odwrócił nas w stronę ołtarza.
Wzięłam kolejny głęboki oddech, by się uspokoić. Nadal cała drżałam, ale przynajmniej nie chciało mi się już płakać. Pastor zaczął swoją standardową, jak to na ślubach, gadkę, ale ja go nawet nie słuchałam. Co chwilę zerkałam na Seda, który był tak uroczo podchmielony, że ledwo mogłam opanować śmiech. Starał się być skupiony i poważny, a to było takie zabawne. Erick widział moje rozbawienie i puścił mi oczko. Sam nie był w lepszym stanie. Odwróciłam się i zerknęłam na Treya, który w ogóle miał zamknięte oczy i lekko się kiwał. No, kurwa, pięknie. Pan młody i dwóch świadków narąbanych jak meserszmity, a my jeszcze nawet przysięgi nie złożyliśmy.
Gdy w końcu przyszła ta chwila, modliłam się w myślach, by Sed nie zapomniał słów. Każde z nas ułożyło przysięgę samo i ja swoją znałam na pamięć, ale nabrałam obaw, że jego stan… Popatrzyłam na niego, a on uśmiechał się głupkowato. Na pytanie, czy ktokolwiek zna powody, by nasze małżeństwo nie zostało zawarte, wstrzymałam oddech. Nie miałam pojęcia dlaczego. Na szczęście chłopcy odpuścili sobie głupie żarty i żaden się