Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner страница 4

Автор:
Серия:
Издательство:
Na szczycie. Nieczysta gra - K.N. Haner

Скачать книгу

Julia od razu zaczęła strzelać fochy, Charlotte marudziła w foteliku, Selena, Ethan i Betty byli grzeczni do chwili, w której Ryu zaczął rzucać we wszystko i wszystkich płatkami miodowymi z mlekiem. Nie miałam ani siły, ani ochoty na taką walkę, ale na szczęście z odsieczą przyszła Alice i rozgoniła towarzystwo. Ja zajęłam się Charlotte, Lilly wzięła Ryu, a reszta dzieciaków jakoś zajęła się sobą pod moim okiem. Zaskoczyło mnie, jak Julka potrafiła zaaranżować fajne zabawy. Chyba pasowała jej taka rola, gdy mogła wszystkim rządzić. Miała to zapewne po tatusiu. Na samo wspomnienie tego psychola przeszedł mnie dreszcz. Nadal nie pamiętałam, co działo się przed porwaniem. W głowie miałam jedynie obrazy, pojedyncze sceny, głównie te, jak mnie bił. Wypierałam te myśli za każdym razem, gdy wracały. Przez ostatnie dwa tygodnie, gdy nie było przy mnie Seda, często miewałam te sny. Z jednej strony chciałam przypomnieć sobie wszystko, a z drugiej tak mi było dobrze i nie chciałam niczego komplikować.

      Na szczęście wkrótce przyjechały: Jess, Sandra i ta koleżanka, która miała nas malować i czesać, wraz z asystentką. Salon zamienił się w salon piękności. Na pierwszy ogień poszłam oczywiście ja. Maseczki, manicure, pedicure, masaż całego ciała, przy którym prawie usnęłam. Było mi tak przyjemnie, że całkowicie się zrelaksowałam i przestałam stresować. Doskonale wiedziałam, jak chcę wyglądać przed ołtarzem, i przekazałam tę wizję naszej fryzjerce. Podzielała moje zdanie i powiedziała, że fryzura będzie pasowała do sukienki. Usiadłam więc w fotelu i poddałam się dalszym zabiegom. Z makijażem lekko zaszalałam, bo dałam się namówić na naprawdę wyraziste oczy. Już wtedy wiedziałam, że Sedrickowi się to spodoba. Nie mogłam się doczekać, gdy w końcu zobaczę go przed ołtarzem, w gronie rodziny i przyjaciół. Najbliższych nam osób, które były dla nas najważniejsze. Całe to szykowanie okazało się nie tak straszne, jak się spodziewałam. Gabriela i Sophia trochę marudziły, bo chciały wyglądać zdecydowanie doroślej, jednak Alice nie pozwoliła im na zbytnią ekstrawagancję. Sama ubrała się skromnie, ale jest tak piękną kobietą, że wyglądała cudownie. Wiedziała, że mój ojciec oszaleje na jej widok. Zresztą on i tak za nią szalał. Miło było patrzeć na szczęśliwe małżeństwo. Moja matka nie potwierdziła przybycia na ślub i choć było mi z tego powodu przykro, to z drugiej strony wolałam uniknąć ich spotkania. Na pewno byłoby niezręcznie, gdyby się pojawiła, a ja nie chciałam, by ojciec źle się bawił.

      Koło trzeciej po południu wszystkie byłyśmy już gotowe, więc mogłyśmy jechać do posiadłości, by tam się przebrać i zacząć ceremonię. Nie ukrywałam, że znowu zaczęłam się lekko denerwować, choć sama nie wiem czemu. W limuzynie otworzyłyśmy z dziewczynami szampana i wszystkie prócz Jess i Jenn wypiłyśmy po dwa kieliszki. Lekko chichocząc i w cudownych humorach, dotarłyśmy na miejsce godzinę przed wielką chwilą. Miałam nadzieję zobaczyć Seda, ale dom podzielony był na dwie części i weszłyśmy innym wejściem, by nie mieć styczności z facetami. Takie oczekiwanie było fajne, bo czułam, jak w moim podbrzuszu latała chmara motyli. To cudowne uczucie podekscytowania, podniecenia i radości miało mi towarzyszyć już do końca życia. Wiedziałam, że Sedrick Mills to mężczyzna, przy którym nigdy nie będę się nudzić, który nigdy nie pozwoli mi się martwić o cokolwiek. Wiedziałam też, że mogę mu ufać, i najważniejsze było to, że oboje bezgranicznie się kochaliśmy. Zgarnęłam kolejny kieliszek szampana i poszłam do pokoju, gdzie czekała na mnie już moja sukienka. Poprosiłam więc Alice, by pomogła mi się ubrać.

      – Wiem, że nie powinnam, ale chyba się zaraz rozpłaczę… – załkała Alice, gdy tylko zobaczyła suknię.

      Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się.

      – Ja sobie obiecałam, że nie będę płakać.

      – To takie niedorzeczne, bo nie jesteś moją córką, ale…

      – Nic nie musisz mówić, Alice. Jesteście dla mnie rodziną. Ty, tata, Tayler i dziewczynki…

      – Czuję się, jakbym wydawała za mąż własną córkę…

      Podałam jej chusteczkę i przytuliłam ją. To była naprawdę cudowna kobieta. Taka ciepła, dobra i niesamowita. Ledwo się powstrzymałam, by się nie rozkleić. Te wszystkie emocje zaczęły mi się udzielać, a gdy przyszły do nas Sandra i Jess, uroniłam kilka łez.

      – Jezu, Sedrick naprawdę oszaleje, gdy cię zobaczy! Ta suknia jest przezajebista! – pisnęła Jess. Na szczęście dobrze się czuła tego dnia i humor jej dopisywał. Chyba pogodzili się z Erickiem, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

      – Nie mogę się już doczekać! – Podskoczyłam radośnie. Chyba nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak w tym momencie.

      Dziewczyny pomogły mi pozapinać guziczki z tyłu sukienki i włożyć buty. Poprawiłam delikatnie włosy, które upięte były w kucyk z przedziałkiem na środku głowy i lekko pofalowane na końcach. To romantyczna i lekka fryzura, którą zobaczyłam w katalogu ślubnym, bardzo ładnie wyglądała również pod niedługim i delikatnym welonem.

      – Idziemy? – pośpieszyła nas Alice, która starała się panować nad wszystkim. Dobrze, że chociaż ona wiedziała, co się dzieje, bo już mi szampan lekko szumiał w głowie.

      Gdy zobaczyłam Charlotte w ślicznej białej sukieneczce, na rękach mojego taty, zachciało mi się wyć. Pierdolone emocje! „Nie no, nie mogę się popłakać. Nie mogę!” – powtarzałam w myślach.

      – Idziemy, córciu? – Tata wyciągnął do mnie dłoń.

      Zobaczyłam, że oczy błyszczały mu ze wzruszenia.

      – No chyba nie ma już odwrotu – zażartowałam, a tata spojrzał na mnie niepewnie.

      – Kochanie, jeśli nie jesteś pewna…

      – Tato, jestem pewna! Jak niczego innego! Chodźmy! – Wzięłam Charlotte i podałam ją Alice.

      Dziewczyny poszły już do głównej altanki, w której miała się odbyć cała ceremonia. Nawet nie wiedziałam, czy jest przyozdobiona tak, jak zaplanowałam, ale to już nie miało znaczenia.

      – Rozmawiałem z Gabrielem – zagadał tata, gdy czekaliśmy przy wyjściu do ogrodu.

      Przez namiot nie widać było jednak niczego ani żadnego z gości, a ja byłam coraz bardziej niecierpliwa.

      – O czym? – Spojrzałam na niego.

      – O tym prezencie, który on dla was ma…

      – O udziałach w Follow Records?

      – Tak.

      – I co?

      – I stwierdziłem, że także się dołożę, byście mieli tam ponad pięćdziesiąt procent.

      Zrobiłam wielkie oczy.

      – Ale, tato…

      – Nie martw się, prezent od nas też jest! – dodał zadowolony.

      – Oszalałeś chyba. To przecież tyle pieniędzy… – Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

      – Oj, przyda wam się taki rodzinny samochód.

      – Kupiłeś samochód?! – pisnęłam.

Скачать книгу